No więc, po kilku dniach w końcu pojawia się kolejny rozdział! Nie będę już dłużej jęczeć ile to czasu bym chciała mieć, którego nie mam więc krótko.. xD
Zapraszam na rozdział a kolejny no.. jakoś pewnie po weekendzie :c
***********************************************************
Obudziło
mnie słońce. O dziwo udało mi się zasnąć i nie nawiedziły mnie znowu koszmary,
a to było naprawdę rzadkie. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że Snape
również spał.. na moim ramieniu. Uch, chciałam momentalnie odskoczyć, ale gdy
spojrzałam na niego.. To uśmiech sam wpełzł na moje usta. Był naprawdę
irytującym, okropnym, nietoparzystym, paskudnym facetem, ale jednak jego
towarzystwo stało się znośne. Zwłaszcza, gdy spał. Nie wyglądał tak chłodno i
groźnie jak zawsze. Nie – jego twarz zmiękła i gdy się przyjrzałam zauważyłam,
że miał naprawdę długie rzęsy. Nie jedna kobieta by mu ich pozazdrościła. Poza
tym włosy opadały mu na czoło, a usta miał lekko rozchylone.. A ja wpatrywałam
się w niego jak opętana.
O cholera! – pomyślałam i wstałam tak gwałtownie, że zwalił się na ziemię i
momentalnie obudził. Co gorsza – to na mojej twarzy pojawił się rumieniec, a on
tylko patrzył wściekle.
- Co jest z tobą nie tak dziewucho?!
Właśnie! Co jest ze mną nie tak?! Merlinie, gdyby tylko usłyszał moje myśli..
- Nic. – Odpowiedziałam szybko. Za szybko, bo uniósł brew i uśmiechnął się
wrednie.
- Zrób coś z tą twarzą Granger, bo jesteś tak czerwona, że nas po drugiej
stronie góry zobaczą.
Szczęka mi opadła, a on wyszedł na zewnątrz zostawiając mnie sam na sam z moim
zażenowaniem. Czy ja wspominałam coś o tym, że jego towarzystwo nie jest takie
złe? Cofam to!
Na całe
szczęście pogoda poprawiła się i mogliśmy ruszyć dalej. Zrobiło się dużo
cieplej i ku mojej uldze pozbyłam się z
siebie kurtki Snape’a, którą oddałam mu bez słowa. On też nie skomentował
mojego zachowania, tylko szedł milcząc. Cóż, było mi to zdecydowanie na rękę.
Zwłaszcza po tym co wydarzyło się rano. Ach, nie chciałam nawet o tym myśleć,
więc rozglądałam się wokół.
Widok był naprawdę piękny. Wysokie szczyty otaczały nas z każdej strony,
gdzieniegdzie ginąc pod powłoką chmur. Niżej zrobiło się już zielono, a ptaki
na drzewach świergotały wesoło. Gdyby nie moje towarzystwo byłoby naprawdę
wspaniale..
Po kilku godzinach marszu musiałam ściągnąć też swoją kurtkę. Zrobiło się
naprawdę ciepło, a wręcz gorąco. Słońce paliło od góry i ciężko było mi
zrozumieć te wahania pogodowe. W nocy przeraźliwy chłód, deszcz, a teraz?
Wiosna pełną parą.
Snape zrobił to samo, ale nadal nie spojrzał na mnie. Szedł z przodu i ani razu
nie sprawdził czy przypadkiem się nie urwałam. Albo może, że ktoś mnie porwał
albo czy nie spadłam? Pewnie byłoby mu to na rękę. Prychnęłam.
- Możemy zrobić przerwę? – Zapytałam w końcu, gdy kolejny raz mój żołądek dał o
sobie znać. Zatrzymał się i powoli odwrócił.
- Naprawdę jestem coraz bardziej zdziwiony tym jak przeżyłaś ten rok. – Uniósł
brew, ale rozejrzał się wokół i wskazał na półkę skalną. – Tam odpoczniemy.
I bez słowa więcej ruszył dalej. Jęknęłam, zazgrzytałam zębami, ale jakie
miałam wyjście? Żadnego więc z niechęcią poszłam za nim. Moje nogi powoli
odmawiały mi posłuszeństwa. Dobra! Przecież nie chodziłam na górskie wyprawy!
Wszędzie się teleportowałam i teraz nawet kondycja biegacza mi nie pomagała.
Opadłam z ulgą na ziemię.
- Jak myślisz, daleko jeszcze?
- Granger gdybym wiedział to i tak bym ci nie odpowiedział. – Mruknął,
spoglądając w dół. Och, tak niewiele brakowało żebym go popchnęła..
- Mówił ci ktoś, że jesteś prawdziwym dupkiem? – Rzuciłam lekko, rozpakowując
pudełko z udkami od pani Weasley. Święta kobieta!
- A mówił ci ktoś, że jesteś nieznośną, wszystkowiedzącą smarkulą?
- Tak. Ty. Wiele razy. – Uśmiechnęłam się wrednie, a on nie pozostał mi dłużny.
- Uważaj z tym jedzeniem, bo nie powiększysz sobie spodni tutaj.
Zakrztusiłam się. Z bólem przełknęłam i spojrzałam na niego wściekle.
- Naprawdę Snape, nie sądziłam, że jesteś tak dziecinny żeby robić przytyki do
kobiecej sylwetki.
- Do kobiecej sylwetki nie robię. Tylko do twojej Granger. – Odwrócił się jak
gdyby nigdy nic, a ja zamknęłam pudełko i wrzuciłam je do torebki.
Tego było za wiele! Podeszłam do niego i wetknęłam palec w pierś.
- Słuchaj ty przerośnięty nietoperzu! Wypraszam sobie twoje ciągłe obrażanie
mojej osoby, bo wiesz co? No właśnie gówno wiesz!
Zamiast trzasnąć moją głową o kamień za obrażanie, roześmiał się.
- Granger wiesz, że wyglądasz jak rozjuszona kotka? Naprawdę.. – Otarł teatralnie
łzy, a ja stałam z rozdziawioną buzią. Ach tak?!
- Jesteś beznadziejny Snape.
- A ty zbyt drażliwa. Już możemy ruszać czy jest coś jeszcze co musisz
koniecznie zrobić?
Och, rozkwasić ci ten wielgachny nos i będę gotowa – pomyślałam, ale zamiast
tego zrobiłam minę i odwróciłam się na pięcie.
Ruszyliśmy dalej. Myślami powędrowałam daleko stąd – do Nory – bo nie mogłam
dłużej znosić towarzystwa Snape’a. I pomyśleć, że kiedyś go broniłam! Pomyśleć,
że kłóciłam się w Hogwarcie z chłopcami.. Westchnęłam. Teraz już nie miałam z
kim się użerać. Harry uważał nietoperza za bohatera, a Ron.. Jego nie było.
Pięknie! I to byłoby na tyle jeśli chodziło o pozytywne myślenie.
Przyspieszyłam kroku i dogoniłam Snape’a.
- Dlaczego Dumbledore nie zorganizował spotkania po tym jak Hestia – skrzywiłam
się na myśl o niej – przekazała informacje o Hogwarcie?
- A dlaczego sama go o to nie zapytasz?
- Och może dlatego, że jestem tysiące kilometrów dalej?
Zamrugał i spojrzał na mnie poirytowany.
- Nie o wszystkim musisz wiedzieć, Granger.
- Może i nie muszę, ale to wcale nie znaczy, że nie chcę. – Wzruszyłam ramionami,
a on się.. uśmiechnął.
- Granger, nie gorączkuj się tak, bo nawet olbrzymy spłoszysz.
- Ja po prostu nie rozumiem czemu Dumbledore wszystko tak tuszuje, skąd te
ciągłe sekrety i..
Poczułam na sobie jego wzrok. Przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami.
- Granger czemu o wszystko obwiniasz Dumbledore’a? Przecież to tylko jeden
człowiek, a Zakon liczy wielu członków.
Zamrugałam. On tak na serio?
- Po prostu.. To przecież on wszystkim koordynuje, to on wydaje polecenia i nie
przyjmuje sprzeciwu – westchnęłam. – Spójrz na siebie.. Założę się, że wcale
byś nie dopuścił do tego ataku na szkołę gdyby nie to, że on tak chciał.. Sama
nie wiem, dostaję przy nim gęsiej skórki.
Zatrzymał się, a ja rozejrzałam momentalnie w poszukiwaniu zagrożenia.
- Co jest? Stało się coś? – Zapytałam cicho, odwracając do niego.
- Granger, czy ty właśnie powiedziałaś o mnie coś dobrego? – Podszedł bliżej i
pochylił się, przyglądając z troską. – Dobrze się czujesz?
Skrzyżowałam ramiona. No przecież on mnie o zawał przyprawi! Zacisnęłam wargi,
ale uśmiech cisnął się na moje usta.
- Już nie przesadzaj Snape. Powiedziałam tylko, że nie jesteś taki okropny jak
Dumbledore, ale to wcale nie umniejsza tego, że mnie wkurzasz.
Zaśmiał się i ruszył dalej.
- Czasami potrafisz mnie rozbawić. Czyżbym cię denerwował, bo nie uważam, że
jesteś najmądrzejsza, najzdolniejsza i nie klepię cię po główce z pochwałami?
Wow, tego się nie spodziewałam. Wręcz mnie zatkało, ale przecież wcale nie o to
chodziło!
- Denerwujesz mnie bo to TY uważasz, że wszystko wiesz najlepiej, zgrywasz
wiecznie takiego strasznego i zadzierasz nochala do góry.
- Granger, czy ty wiesz do kogo w ogóle mówisz? – Jego ton nie był już taki
lekki jak wcześniej. Przewróciłam oczami.
- Widzisz! Właśnie o tym mówię. Ciągle chodzisz z głową tak wysoko, że nie
widzisz nikogo niżej i pałasz się tym swoim tytułem Mistrza Eliksirów. Może i
jesteś niesamowity, ale nie musisz na okrągło przypominać o tym.
- Czy to już drugi komplement w czasie tej wyprawy?
- To wcale nie był komplement! – Chociaż teraz, gdy dotarły do mnie własne
słowa.. Ugh, następnym razem muszę się ugryźć w język. – Powiesz mi teraz coś o
tych planach co do szkoły? – Chciałam zmienić temat, ale chciałam też
dowiedzieć się czegoś. W końcu chodziło o Hogwart..
- Ministerstwo planuje wprowadzić tam więcej.. zasad.
- To znaczy?
- Będzie im wolno zsyłać uczniów do cel w Ministerstwie Magii, odbierać
różdżki, przesłuchiwać i właściwie robić co im się tylko spodoba. Stracili
kontrolę nad uczniami. Te dzieciaki.. Są tam właściwie uwięzione i nic ich nie
chroni przed śmiercią. Sama wiesz jaka była Umbridge. Teraz jest gorsza, bo nie
ma żadnych ograniczeń.
Zadrżałam chociaż wcale nie było zimno. Snape westchnął i gdy spojrzałam na
niego widziałam tą złość, która tak samo rozpaliła się we mnie.
- Przecież.. Przecież to nieludzkie!
Zaśmiał się chłodno.
- Teraz rozumiesz dlaczego takie ważne jest to żeby Dumbledore wydawał
polecenia? Jak cię znam, gdybyś mogła, to razem z Potter’em jutro byście tam
wpadli żeby zgrywać bohaterów.
Chciałam zaprzeczyć, ale.. wiedziałam, że ma rację. Oczywiście
przemyślelibyśmy, planowali tylko, że wszystko sprowadzało by się do ratunku
uczniów.
Nie rozmawialiśmy więcej. Chyba miałam dosyć złych informacji na ten dzień, a
on jakoś się nie rwał żeby kontynuować temat. Poza tym gdy patrzyłam na niego
wciąż widziałam ten cień złości i smutku. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo
oczywiście to był Snape – prędzej dałby się zepchnąć w przepaść niż przyznał do
tego, że ma uczucia.
Zmrok zapadł
szybko. Byłam wykończona tą drogą i powoli traciłam nadzieję, że jesteśmy w
stanie odnaleźć tych przeklętych olbrzymów.
Rozglądaliśmy się za miejscem na noc, ale jak na złość niczego nie znaleźliśmy
i musieliśmy iść dalej. Moje nogi protestowały, brzuch dawał się we znaki i
jedyne o czym marzyłam to o ciepłym łóżku.. albo chociaż twardej ziemi.
- Tam powinno być dobrze – powiedział w końcu ku mojej radości. Ale gdy
spojrzałam na miejsce, które wskazał, zbierałam żuchwę z ziemi.
- Naprawdę każesz mi tam wleźć?
- A widzisz jakieś przeszkody ku temu? – Uniósł brew, uśmiechając się wrednie i
ruszył w stronę zarośli.
Och jakie to musiało być dla niego satysfakcjonujące, gdy brodził między
krzewami i wysoką trawą z tym nietoperzastym uśmieszkiem, a ja przedzierałam
się z trudem. Bycie niższą, drobniejszą i mniej odporną na zranienia nie było
pomocne.
- Sna.. – urwałam w momencie, gdy runęłam na ziemię. Zaklęłam na głos, próbując
się podnieść, ale gęste zarośla skutecznie mi to utrudniały. Usłyszałam dziwny
dźwięk i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nietoperz rechocze jak żaba,
trzęsąc się ze śmiechu. – Pomożesz mi?! – Zawołałam w końcu i usiadłam
zrezygnowana na ziemi.
Podrapałam się po ramieniu. Cholera, krótki rękawek nie był takim dobrym
pomysłem. Znowu się podrapałam. Musiało być silnie alergiczne, bo nie mogłam
przestać.
- No co jest Granger? Jakiś problem? – Zaśmiał się znowu, gdy stanął nade mną,
ale przestałam zwracać uwagę na niego, bo nadal się drapałam. – Co z tobą?
- Nie wiem – warknęłam, czując palący ból.
- Wstawaj. Natychmiast! – zażądał, a ja obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem.
- Jakbym mogła to bym to zrobiła!
- Och dziewucho, to sumak jadowity!
Nim się obejrzałam, trzymał mnie w ramionach. Chciałam się wyrwać, ale wtedy
poczułam jakbym płonęła. Krzyk wyrwał się z mojego gardła. Co to za
diabelstwo?! Merlinie, paliło mnie w każdej części ciała, jakby ktoś wrzucił
mnie w ogień, obdzierał skórę. Szamotałam się, ale tak naprawdę to straciłam
kontrolę nad sobą. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem, co się dzieje.
Nic nie widziałam, a może miałam zamknięte oczy? Nie.. nie wiem! Straciłam
poczucie czasu, przestrzeni i własnego ciała. Jedyne o czym myślałam to żeby
ten ból ustał. Merlin jeden wie ile się tak rzucałam w jego ramionach i czy w
ogóle to robiłam, ale w końcu czułam, że nie miałam już sił wymachiwać rękami i
nogami tylko pozwoliłam płynąć temu cholerstwu bez walki. Miałam wrażenie
jakbym umierała. Kawałek po kawałeczku.
I wtedy go zobaczyłam. Czarna postać zbliżyła się do mnie, a ja w środku
czułam, że to nic dobrego. Strach, ból i cała ta dezorientacja paraliżowały
mnie. Chciałam się cofnąć, podnieść i uciec, ale ciągle tkwiłam w miejscu, a
nieznajomy był coraz bliżej.
Nie mogłam oddychać. Coś uciskało moją klatkę i w panice łapałam ledwo
powietrze. Chciałam płakać. Chciałam krzyczeć. Czarny cień zawisł nad moją
twarzą, a ja wpatrywałam się w otchłań.
- Proszę.. – załkałam, ale ból wcale nie złagodniał. Czy to śmierć przyszła po
mnie? Ale.. ale dlaczego? Co się stało? Właściwie to gdzie ja byłam?
Nie mogłam sobie przypomnieć co tu robię ani gdzie jest to tu.. I dlaczego
płonęłam? Znowu zaczęłam się szamotać, ale ciężar na moim ciele nie zelżał.
Miałam wrażenie, że ręce i nogi mam przygwożdżone do ziemi, a ta przeklęta
postać wciąż zawieszona była nade mną.. Pochylał się i chyba coś mówił.
- Nie.. odejdź.. Zostaw mnie..! – krzyknęłam, gdy poczułam na twarzy zimne
macki, które wyciągnął w moją stronę. Ale.. poczułam coś. I to nie było gorąco,
a chłód bijący od niego.
Próbowałam wziąć głębszy oddech, ale to nie działało.
Nagle ból zaczął się cofać, jakby ktoś go odganiał. Ustępował, a ja odczuwałam
powoli ulgę. Zamknęłam oczy i gdy znowu miałam kontrolę nad sobą, z trudem
uniosłam powieki.
Mało nie wrzasnęłam widząc blisko swojej twarzy czarne oczy, które wpatrywały
się we mnie uporczywie.
- Czy ty na mnie siedzisz do cholery? – Zapytałam i zdziwiło mnie to, że mój
głos jest tak okropnie zachrypnięty. Snape uśmiechnął się i przez ułamek
sekundy miałam wrażenie, że mu ulżyło.. Ale nie, raczej się pomyliłam.
Próbowałam poruszyć rękoma, ale nie mogłam. Przekręciłam głowę i nie wiedziałam
co myśleć o tym, że przytrzymuje moje kończyny przygwożdżone do ziemi.
Próbowałam sobie wyobrazić jak to wygląda z boku.. ale obraz, który pojawił się
w mojej głowie wcale, ale to WCALE mi się nie spodobał.
- Co.. co się stało?
- Mówiłem ci, że to sumak jadowity. – Odpowiedział spokojnie, ale nawet nie
drgnął. Nie mogłam uwierzyć, że na moje policzki wypłynął rumieniec. Dopiero co
wróciłam do żywych, a już się czerwieniłam jak kretynka?
- Szkoda tylko, że po tym jak w niego wpadłam.
– Skrzywiłam się na wspomnienie. Faktycznie, powinniśmy byli się
wcześniej zorientować, ale kto myślał, że wyląduję w trującej roślinie?
- Myślałem, że jesteś na tyle duża, że sobie poradzisz. – Nie podobało mi się
to jak blisko był. Zadrżałam, a on uśmiechnął się złośliwie. – Co jest Granger?
Zimno ci? Przed chwilą krzyczałaś, że za gorąco.
Spojrzenie jakim mnie uraczył było tak intensywne i dwuznaczne, że musiałam
odwrócił wzrok. Co za dupek, palant, zboczeniec i wszystko co najgorsze!
- Złaź ze mnie. – Warknęłam.
- Och, a może jakieś dziękuję?
- Niby za co?
- No nie wiem.. Na przykład za to, że nie pozwoliłem ci się do reszty rozebrać?
Albo dodrapać się do samych mięśni? Albo…
- Rozebrać? – zapytałam, a mój mózg zatrzymał się tylko na tych słowach –
Chcesz mi powiedzieć, że jestem.. nago?
Zamrugałam, a jego twarz nawet nie drgnęła. Jeśli wcześniej byłam czerwona to
teraz ten stan przerósł wszelkie możliwe granice.
- Nie jesteś, wciąż masz na sobie spodnie kretynko. I czego się tak
czerwienisz, co?
- Pewnie ma to coś związek z tym, że jestem pół naga, a mój podstarzały
nauczyciel siedzi na mnie i nie wygląda jakby coś mu przeszkadzało.
Dostrzegłam wahanie. Szybko zatuszował to prychnięciem, ale podniósł się i
teraz już siedział na moich biodrach. No jasne, rozgość się! Puścił w końcu
moje ręce i podniosłam je. Były całe czerwone, ale o dziwo wcale nie bolało.
- Nie martw się. I tak masz niewiele do pokazania.
Prychnął znowu, po czym wstał, uwalniając mnie spod swego ciężaru. Usiadłam i
odruchowo skrzyżowałam ręce na piersiach. Merlinie, jak dobrze, że miałam na
sobie stanik, bo chyba bym się rzuciła w przepaść.
- Jak długo to trwało?
- Trzy godziny.
- Co takiego?!
- To co słyszałaś. Podałem ci eliksir, ale miałaś rozległe oparzenia i trochę
to trwało. Bez czarów ciężko było cię uziemić.
- Myślałam, że to było kilka minut.. Zupełnie nic nie pamiętam. – Pokręciłam
głową w niedowierzaniem. – I.. dziękuję. – O dziwo wcale nie przeszło mi to tak
ciężko przez gardło. Podniosłam się i zachwiałam.
Od razu poczułam na sobie jego ciepłe dłonie. Odwróciłam głowę i nasze oczy się
spotkały, a rumieniec powrócił na moje policzki. TO na pewno nie było nic
dobrego…
Snape odsunął się ode mnie jak oparzony i stanął tyłem, jakby sam chciał
zatuszować swoje zażenowanie. Dobra, coś tu było zdecydowanie nie tak, ale na
pewno nie zamierzałam tego roztrząsać..
Odwrócił się po chwili i zlustrował moje ciało wzrokiem. Nie wiedzieć czemu
dosłownie zadrżałam pod tym spojrzeniem i widziałam, że zatrzymał się dłużej na
białej bliźnie, która rozciągała się przez całą długość lewego biodra. Ściągnął
brwi, a ja nie miałam zielonego pojęcia co mu chodzi po tej głowie.
- Ubierz się. – Rzucił tylko i wyszedł z jaskini.
Była zdecydowanie lepsza niż nasze ostatnie noclegi, ale może miało to związek
z tym, że zapuszczaliśmy się coraz dalej.
Podeszłam do ubrań, które leżały rozrzucone na ziemi i nie mogłam po prostu
uwierzyć w to, że odstawiłam striptiz przed SNAPE’M.
Wciągnęłam bluzkę i narzuciłam kurtkę, chociaż wcale nie było mi zimno. Nie
dziwne, że jego ręce były takie ciepłe i.. O cholera – pomyślałam, gdy kolejny
dreszcz wstrząsnął moim ciałem.
- Kretynka – mruknęłam pod nosem. Przecież to obrzydliwe w ogóle myśleć w TEN
sposób o nietoperzu. Był dopiero co twoim nauczycielem, poza tym przecież to
stary, zdziadziały, wredny, paskudny, inteligentny, wcale nie taki brzydki,
całkiem opiek..
- Ja pieprzę – zaklęłam i usiadłam na ziemi. Nie, nie, nie. Wyrzuć to z głowy,
no już!
Wiedziałam,
że nie zmrużę oka po tym wszystkim, więc Snape po tym jak w końcu wrócił,
wślizgnął się bez słowa do namiotu i pewnie spał już sobie w najlepsze.
Siedziałam przy wejściu i wsłuchiwałam się w ciszę, która nas otaczała.
Zastanawiałam się nad tym co powiedział wcześniej o mojej niechęci do
Dumbledore’a. No może miał trochę racji, że Zakonowi potrzebny był ktoś kto nie
bał się podejmować trudnych decyzji. Jakby nie patrzeć to cała wina spadała na
niego i to on ponosił konsekwencje. Westchnęłam przygnieciona ciężarem tych
wszystkich problemów.
Czy to śmierć Rona powodowała u mnie tą niechęć? Nie wiem. Wiedziałam tylko
tyle, że w końcu musiał przyjść moment bym im wybaczyła.
Jak na zawołanie Snape wyłonił się z namiotu. Czyżby nie mógł spać?
- Odpocznij, zastąpię cię.
Usiadł obok mnie, ale nie zaszczycił swoim spojrzeniem.
- Minęła zaledwie godzina. Nie chcesz..
- Powiedziałem, że twoja kolej – warknął, ale po chwili westchnął i mruknął coś
pod nosem.
- Ja też nie zasnę więc nie ma sensu żebym szła. – Powiedziałam, wzruszając
ramionami. Taka prawda – w końcu miałam problemy ze snem od miesięcy, a po
dzisiejszej przygodzie z płonącym ciałem miałam dosyć utraty świadomości.
- Masz koszmary? – Zapytał tak nagle, że podskoczyłam. Wciąż nie patrzył w moją
stronę i zaczynałam się niepokoić, słysząc ten opanowany, zmęczony głos.
- Ja.. no tak – nie było sensu kłamać – sam zresztą widziałeś.
Skinął głową i w końcu odwrócił ją w moją stronę. Czułam się dziwnie, trochę..
zażenowana po wcześniejszym kontakcie z nim.
- Powinnaś pozbierać się do kupy, a nie ciągle roztrząsasz to co się stało
miesiące temu.
Otworzyłam buzię. A temu o co chodziło?
- Nie wiem jak mam się pozbierać po śmierci Rona. Tym bardziej, że co noc
wykrzykuje mi w twarz, że to moja wina, że to przeze mnie nie żyje – wycedziłam
przez zęby. A niech wie! Proszę bardzo, skoro tak lubi wtykać nos..
Po jego twarzy przebiegł cień, ale odwrócił głowę i znowu jedyne co widziałam
to jego włosy.
- Dlaczego uważasz, że to była twoja wina?
No właśnie.. dlaczego?
- Nie wiem. Po prostu. Czuję tak i już.
- To jesteś głupia. Powinnaś obwiniać się za śmierć, którą zadałaś, a nie
dlatego, że tak chcesz.
Zamrugałam.
- Naprawdę myślisz, że chcę tego? Nie wiem skąd te koszmary, nie wiem skąd
wyrzuty z jego strony, ale.. Zresztą, czemu ja w ogóle z tobą o tym rozmawiam?
Wzruszył ramionami.
- Granger, gdybyś się nie obwiniała, nie miałabyś tych koszmarów. A byłem
pewny, że to ja jestem winny w twoich oczach. – Znowu spoglądał na mnie, a ja
nie wiedziałam co powiedzieć.
No bo.. wcale nie obwiniałam go. Już nie. Od kiedy dowiedziałam się, że
Dumbledore żyje.. To była jego wina, jego plan. Cała reszta to ofiary i dlatego
tak bardzo zniechęcił mnie do siebie.
- Nie jesteś. – Przez chwilę patrzyłam mu w oczy i przysięgam, że pierwszy raz
od dawna poczułam, że ktoś mnie rozumie. Dlatego wstałam i odwróciłam się od
niego. Wcale tego nie chciałam. Nie chciałam być rozumiana, a już na pewno nie
przez Snape’a! - To ja pójdę się
położyć.. – Mruknęłam i wślizgnęłam się do namiotu. Wcale nie starałam się
myśleć o tym, że przed chwilą to on spał w tym śpiworze i..
- Jesteś chora na umyśle – pomyślałam i zamknęłam oczy, odpędzając od siebie te
wszystkie zgubne obrazy w głowie.
Wyjrzałam z
namiotu dopiero nad ranem. Kręciłam się kilka godzin na ziemi i może złapałam
chwilę snu, ale nie chciałam z nim siedzieć. Ostatnio dziwnie się działo między
nami.
- Znaleźliśmy ich.
Zaskoczył mnie tymi słowami, dlatego pospiesznie narzuciłam na siebie bluzę i
wyszłam z jaskini. Wskazał ręką na odległą dolinę i właściwie to nic nie
widziałam, gdy rozległ się huk i.. o cholera, faktycznie tam byli!
- O w mordę. I co dalej? – Zapytałam, wpatrując się w nich z niedowierzaniem.
Tłukli się nawzajem jak robaki, chociaż z tej odległości niewiele widziałam.
- Musimy się przygotować. Myślę, że jutro pójdziemy do nich tak żeby o świcie
się już zjawić. Wtedy będą.. najspokojniejsi. – Spojrzałam na niego i
dostrzegłam niepokój na twarzy. Cholera, jeśli Snape się bał to chyba i ja
powinnam zacząć.
- Mamy coś dla nich?
- Tak, Dumbledore kazał im przekazać łzy feniksa i kilka eliksirów. To ich
powinno zadowolić.
- Powinno?
- Granger, wiesz coś w ogóle o olbrzymach?
Prychnęłam.
- A nie zapominasz przypadkiem z kim rozmawiasz? – Uniosłam brew i mogłam
przysiąc, że się uśmiechnął. Skrzyżował ramiona i spojrzał na mnie.
- Ach no tak.. Z panną „Wybierz mnie! Wybierz mnie!” – zaśmiał się, a ja
poczułam jak rumieniec wypływa na moje policzki. Dupek!
- Nieważne – mruknęłam spoglądając w stronę doliny – To czym się zajmiemy do
jutra?
- Nie ma sensu podchodzić bliżej, bo nas wyczują – zamyślił się i rozejrzał
wokół – Wygląda na to, że zrobimy sobie przystanek.
Pasowało mi to. Chociaż z drugiej strony myśl, że spędzimy cały dzień razem na
miejscu.. Uch, nie jednak mi to nie pasowało. Ale co mogłam poradzić? No nic.
Dlatego poszłam się przejść. Tym razem bardzo, ale to bardzo uważałam
przedzierając się przez te przeklęte chaszcze i ubrałam na siebie długi rękaw.
Jak to mówią: człowiek uczy się na błędach. Szkoda tylko, że na własnych..
Wróciłam dopiero po kilku godzinach, gdy mój brzuch dawał się już we znaki. Co
ja bym dała za ciepły posiłek przy stole razem z przyjaciółmi. Czemu nie
doceniałam tego tylko marudziłam?
Snape’a nie było, gdy przyszłam, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Jego
towarzystwo zaczęło na mnie.. dziwnie działać. Usiadłam w zamyśleniu i zaczęłam
grzebać nieprzytomnie w torebce, w poszukiwaniu zapasów jedzenia. Co właściwie
się wydarzyło przez ostatnie dni? Dobra, ja i Snape to była dziwna historia od
dnia, w którym spotkaliśmy się w Norze. Ale jednak.. W czasie tej wyprawy
zdarzyło się więcej dziwnych, nieprzewidywalnych rzeczy niż mogłam sobie
wyobrazić i zaczęłam w nim dostrzegać.. więcej niż tego przeklętego nietoperza.
Och nie, to nie było zauroczenie! Fuj! Po prostu.. Uświadomiłam sobie, że to
tylko mężczyzna, taki sam jak wielu. Miał swoje potrzeby, swoje problemy, był
zamknięty i skryty, ale wciąż był tylko człowiekiem.
- Po co w ogóle to roztrząsasz? – zapytałam siebie i oprzytomniałam.
Faktycznie, przecież to totalnie bez sensu!
Obiekt moich rozmyślań wrócił dopiero, gdy zaczynało się ściemniać. Ciekawiło
mnie gdzie się szwędał tyle czasu, no ale przecież go nie zapytam..
Zrzucił z siebie kurtkę i stanął nade mną.
- Wyruszamy za kilka godzin. Zajmie nam trochę dotarcie tam.
- Dobrze – odpowiedziałam szybko i skupiłam się na książce, którą z trudem
czytałam, bo robiło się coraz ciemniej.
Usiadł obok.
- Idź odpocznij, bo potem zamarudzisz mnie na śmierć.
Sapnęłam i zamknęłam zirytowana książkę. Dlaczego wydawało mi się, że on jest
całkiem znośny?
- Nic mi nie będzie. Sam idź. – Wymusiłam wredny uśmiech, a on nie pozostał mi
dłużny.
- Oboje powinniśmy odpocząć. Raczej nic nam nie grozi, a musimy być z rana w
pełni skupieni.
- Dobra – powiedziałam i wstałam – ale nie zamierzam spać obok ciebie.
- Chyba będziesz musiała – też się podniósł i podszedł do niewielkiego namiotu.
Rozpiął zamek i spojrzał na mnie. – Zapraszam. – Uśmiechnął się przebiegle, a
ja wiedziałam, po prostu byłam pewna, że rzuca mi wyzwanie!
Przestąpiłam z nogi na nogę. Miałam dwa wyjścia: albo położyć się tutaj i dać
za wygraną, albo wejść z nim do tego cholernego namiotu i nie dać mu tej pieprzonej
satysfakcji.
Oczywiście moja duma wygrała i nim się obejrzałam leżałam przyciśnięta do
ściany namiotu jak najdalej od niego. Zamknęłam oczy, starając się odsunąć
myśl, że leży tuż obok, ale sen jak na złość nie chciał przyjść.
- Jak myślisz, zorientowali się już, że tamci dwaj nie żyją? – Wyrwało mi się
to. Owszem, zastanawiałam się, ale jakoś niezbyt świadomie zapytałam na głos.
Myślałam, że śpi, ale przekręcił się na plecy, westchnął i mruknął coś.
- Możliwe – powiedział nagle, co mnie bardzo zaskoczyło – ale jeśli już, to
raczej ludzie Dimitra ich znaleźli, chociaż wątpię. Nie zapuszczają się w te
rejony jeśli nie muszą, a raczej nie martwią się o zniknięcie kolegów – Dodał z
przekąsem.
- Jasne – mruknęłam – mam nadzieję, że Voldemort też się o nich nie martwi.
Zaśmiał się, a ja mimowolnie uśmiechnęłam.
- Wątpię. A teraz daj mi się wyspać kobieto.
Tym razem to ja parsknęłam, ale nie zareagował, tylko obrócił się na bok.
Spojrzałam w ciemności na niego i nie mogłam powstrzymać tych myśli, że
naprawdę dało się z nim jakoś funkcjonować.
Cudeńko!!! <3
OdpowiedzUsuńA końcówka najlepsza :-)
PS. Uwielbiam Cię za to opowiadanie <3
Dziękuję! Cieszę się, że Ci przypadło do gustu ♡
UsuńChcę więcej!
OdpowiedzUsuń~DeMonique
G E N I U S Z!
OdpowiedzUsuń;) Wiesz jak człowiekowi poprawić humor w chorobie. Rozdział świetny, już widać zaczątki Sevmione i powoli rozkręca się akcja. Opisy jak zawsze cudn i ,,słowa w epitety ubrała''ś. ;)
Miałam nie czytać wszystkich rozdziałów w jeden dzień, ale Twoje opowiadanie tak mnie wciągnęło, że nie mogłam przestać. Piszesz świetnie, masz wspaniały styl i wszystko składa się w logiczną całość. Dialogi Hermiony i Severusa są po prostu obłędne. Dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Życzę Ci byś nie traciła zapału i dalej tak świetnie pisała. Poziom Mistrz! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jane Malfoy :)
Och, bardzo się cieszę, że tak Cię wciągnęło! Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, aż się chce tworzyć człowiekowi!
UsuńOczywiście zajrzę do Ciebie ale na dniach, bo jestem w trakcie sesji i umieram śmiercią naturalną *.*
Dlatego też kolejny rozdział pojawi się chyba po 24.06 dopiero, ale mam nadzieje, że będziesz czekać. :)
Pozdrawiam,
Marta
O boże! Geniuszu Ty mój! <3
OdpowiedzUsuńRozdziały wszystkie były cudowne! Kocham to opowiadanie ponad wszystko, bo jest tym wszystkim co najbardziej kocham.
Te ich rozmowy to coś co wielbię ponad wszystko. Ich relacja zaczyna być bardzo przyjemna, a ja nie potrafię nie uśmiechnąć się chociażby czytając.
Bardzo pięknie opisujesz przebieg sytuacji, rozwijając powoli akcję i wprowadzając mój wielbiony nastrój! :3 To jest coś cudownego, a Twój talent.. ah! Pozazdrościć. Ja niestety mam zbyt dużo myśli, żeby tak spokojnie to opisywać, ale przy drugim opowiadaniu spróbuję!
Albo mi się wydaję albo zaczęłam nadużywać wykrzykników, hm?
Mniejsza o to xD. Czekam na kolejne rozdziały, bo nareszcie nadrobiłam zaległości. W sumie za szybko mi się czytało. Chciałam zatrzymać tę cudowną chwilę, by móc kochać każde słowo, które napisałaś i co? No i nic. Właśnie. Pozostaje mi tylko czekać, aż będziesz miała chwilę (co graniczy z cudem!).
Twoja psychofanka :3
Isness podbija statystyki pod każdym postem xD
UsuńJejciu, ale mi ego podskoczyło po takim słodziku! <3 Dziękuję bardzo, a zresztą wiesz, że moja zajebistość po prostu pochodzi z wnętrza i jestem pewna, że przy drugim opowiadaniu też wydobędziesz ją na powierzchnię! Zresztą - Twoje już jest genialne więc nie wiem o czym mu tu gadamy *.*
Czekaj, czekaj, obiecuję, że będzie tutaj tyle Sevmione, że aż Cię zemdli! :3 <3
A jakże by inaczej! W końcu to ja.
UsuńI dobrze. Na czymś musisz siedzieć, żeby razem ze mną móc obrażać ludzi XD
To Ty tu coś mówisz. Ja grzecznie słucham XD
Trzymam Cię za słowo :3