poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 2

Dobra - no więc spraw wygląda tak: mam dzisiaj paskudny, okropny, pechowy dzień, który właśnie zażeram czekoladą i tabletkami na ból głowy, więc jestem totalnie nieszczęśliwą osobą. *.*
Ale to niewiele wspólnego ma z nowym rozdziałem - tak chciałam się wyżalić xD
Rozdział jest dosyć długi, ale zmodyfikowałam go dzisiaj nieco i no po prostu nie miałam serca go urwać tak bezsensownie, tym bardziej, że mam już kilka do przodu napisanych i musiałabym zmieniać, a ja nie lubię!
Drugim powodem jest to, że prawdopodobnie kolejny pojawi się jakoś na weekend, bo mam taką masę nauki, że aż się boję zaczynać.. Poza tym jeszcze muszę dodać rozdział "Tam gdzie miłość.." i no sami rozumiecie - doba jest za krótka :(
Jakby ktoś miał na zbyciu zmieniacz czasu to ja chętnie się nim zaopiekuję! A teraz łapcie rozdział i miłego czytania Kochani. <3

PS. Czy Wy widzicie co ten blogger robi z moimi postami........? 
***************************************************************




Kilka dni minęło nim Ginny odzyskała siły na tyle byśmy mogły ruszyć w dalszą podróż. Pomimo tego, że była dobrze traktowana w dworze Malfoyów (co wywoływało we mnie dosłownie mdłości) nie zmieniło faktu, że była wycieńczona wszystkim co się działo. No cóż, w końcu nie codziennie dowiadujesz się, że cała twoja rodzina zniknęła, twój brat nie żyje, a przyjaciółka stała się seryjnym zabójcą. Fakt, mogło w nią to trochę uderzyć. Ale cóż mogłam na to poradzić? Sama miałam własne demony, z którymi nie potrafiłam się zmierzyć.
Na całe szczęście Snape nie wytropił nas ponownie. Wciąż analizowałam w głowie co on tak właściwie tak robił i jakim cudem ich znalazł! Czyżby ten patronus należał do niego? Ale łania? Naprawdę? Zaśmiałam się pod nosem. Prędzej uwierzyłaby w nietoperza niż łagodną sarnę.
- Ginny, jesteś gotowa? – Zawołałam zniecierpliwiona. Na Merlina, życie w pojedynkę było zdecydowanie łatwiejsze. Chociaż nadal uważałam, że to bardzo, ale to BARDZO zły pomysł, uległam jej.
- Tak, tak, już idę! – Ruda głowa pojawiła się zza drzewa. Nie mniej jednak dobrze było mieć towarzystwo, tym bardziej, że w końcu odnalazłam przyjaciółkę, a to dawało mi nikłą nadzieję na to, że inni żyją. Oczywiście nie śmiałam powiedzieć tego na głos, ale iskra zapłonęła we mnie w dniu, gdy wydostałam ją z przeklętego dworu Malfoyów. Złapałam ją za rękę, a ona uśmiechnęła się lekko i już po chwili rozpłynęłyśmy się w powietrzu.

Ścisnęło mnie w sercu, gdy spojrzałam na Ginny, po której policzkach płynęły łzy. Wpatrywała się z rozpaczą w swój stary dom, który majaczył w oddali. Tak jak obiecałam, wróciłyśmy do Nory. Może faktycznie znajdziemy tu jakikolwiek ślad istnienia?
Rozejrzałam się uważnie wokół, ale nikogo nie było. No przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Chodź. – Pociągnęłam ją lekko w stronę domu. Czułam jak cała drży. Sama nie mogłam patrzeć na Norę, bo momentalnie czułam jak zbiera mi się na mdłości. Dziwne, prawda? Tyle lat to miejsce było również dla mnie jak dom, a teraz było puste tak samo jak moje serce.
Westchnęłam. Dlaczego nadal nie mogłam się wyleczyć po śmierci Rona? Dlaczego nadal nawiedzało mnie wspomnienie jego martwych oczu we śnie?
Zawahałam się przed wejściem do budynku. Nie wyglądało na to żeby ktoś to mieszkał przez ostatnie miesiące. Okna były niezwykle brudne, rośliny porosły wysoko wokół domu, a pani Weasley nigdy nie pozwoliłaby doprowadzić do takiego stanu.
- Hermiona.. –Szepnęła Ginny, a ja odruchowo rozejrzałam się w poszukiwaniu zagrożenia. – Ja chyba nie dam rady. – Ruda spuściła wzrok i cofnęła się od drzwi. Podeszłam do niej, rozumiejąc dokładnie co czuje, bo sama musiałam zebrać w sobie resztki siły, żeby przekroczyć próg domu.
- Ginny chodź. Będziesz żałowała jeśli tam nie wejdziemy. – Powiedziałam spokojnie, a ona wlepiła we mnie przepełnione bólem oczy. – Wiem.. mi też jest ciężko. Ale chodź. Zrobimy to razem. – Wyciągnęłam do niej rękę, a ona chwyciła ją mocno, jakbym miała zostać jej kotwicą. Weszłyśmy do środka i byłam już pewna, że nie było tutaj nikogo od miesięcy. Meble pokrywał kurz, naczynia leżały rozrzucone jakby ktoś w pośpiechu się stąd wynosił. Było dokładnie tak samo jak wtedy, gdy przybyłam tutaj prosto z Hogwartu.
- Merlinie.. – Szepnęła Weasleyówna, a mi serce podeszło do gardła, widząc jak z trudem powstrzymuje łzy. Zamknęła na moment oczy nim spojrzała na mnie twardo. Uśmiechnęłam się pod nosem. Proszę, Ginny również potrzebowała silnego ciosu żeby wziąć się w garść. – Rozejrzę się tutaj. Pójdziesz na górę?
- Jasne. – Mruknęłam i puściłam jej dłoń. – Tylko uważaj. Pamiętaj, że jesteś bez różdżki! – Rzuciłam przez ramię już ze schodów. Od dnia, gdy opuściłam to miejsce dwa lata temu, nie wchodziłam na górę. Kiedy tylko zorientowałam się, że nikogo tu nie ma, nawet nie sprawdziłam domu. Może to był właśnie błąd? Ale nie mogłam.. nie mogłam się pozbierać po śmierci przyjaciela, po tym jak wszyscy zniknęli i teraz gdy stałam przed drzwiami do jego sypialni również się zawahałam.
- Dasz radę. Nie bądź głupia. – Powiedziałam cicho do siebie, ale wcale nie dodało mi to otuchy.
- Przecież nie jesteś słaba, prawda? Przecież walczyłaś ze śmierciożercami, ba, nawet wygrywałaś te pojedynki! Poszłaś do Malfoyów żeby odbić Ginny, kryłaś się miesiącami przed szmalcownikami. A teraz boisz się wejść do pokoju swojego chłopaka, który nie żyje od prawie roku? To śmieszne. – Nie mogłam uciszyć tego głosu w swojej głowie, ale musiałam mu przyznać rację. Przecież to tylko pomieszczenie.
Przekroczyłam próg i momentalnie uderzył we mnie jego zapach. Choć to miejsce było puste od miesięcy, nadal było przesiąknięte jego obecnością tutaj przez szesnaście lat. Poczułam jak nogi uginają się pode mną i opadłam na podłogę. Nie płacz! – warknęłam w myślach, ale moje własne ciało mnie zdradziło i poczułam ciepłe łzy na policzkach. Merlinie, tak dawno nie pozwoliłam sobie na płacz, na ten ból, który rozdzierał moją duszę i serce. Przeszyło mnie ostre uczucie jak igły i zadrżałam, patrząc na zdjęcie naszej trójki, które machało do mnie wesoło. Zamknęłam oczy, bo zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie, nie dawałam sobie dłużej rady. Kogo ja chciałam oszukać? Może i stałam się Hermioną – pogromcą śmierciożerców, może i stałam się potężną czarownicą, przepełnioną czarną magią, może i byłam silniejsza niż kiedykolwiek, ale nie teraz gdy wspomnienia uderzyły we mnie jak tsunami. Ron nie żył. Taka była prawda. A ja wciąż tęskniłam i cierpiałam. Kochałam go. Prawdziwą, szczerą, młodzieńczą miłością i nigdy nie było mi dane powiedzieć mu o tym.
Z trudem podniosłam się z ziemi, próbując zapanować nad drżącymi od płaczu ramionami. Starłam dłonią łzy z policzków i wyszłam z pokoju. Na pewno nic tutaj nie znajdę. Kogo jak kogo, ale jego ciało widziałam na własne oczy i nie potrzebowałam więcej dowodów na to, że nie żyje. Nie, gdy przypominałam sobie jego martwą twarz oświetloną  przez księżyc, gdy próbowałam go pogrzebać własnymi rękoma. Wzięłam głęboki wdech by się uspokoić. Pozbieraj się, no już.
Spojrzałam przez poręcz w dół.
- Ginny? – Zawołałam i zaniepokoiło mnie milczenie z jej strony. – Ginny?! – Zaklęłam w myślach. Trzeba było jej nie zostawiać idiotko! Już chciałam zbiec po schodach, gdy usłyszałam jak z kimś rozmawia. O cholera. Głosy dobiegały z dworu, więc rzuciłam się do okna i zastygłam w bezruchu.
- Snape. – Syknęłam wściekle. Co ona wyprawiała? Dostrzegłam uśmiech na jej twarzy i nie wierzyłam. Czyżby zamierzała wrócić do Malfoyów? Nie, przecież to niemożliwe..
Zbiegłam pospiesznie na dół, przeskakując po kilka schodków i wypadłam na zewnątrz z uniesioną różdżką.
- Odsuń się od niego Ginny! – Warknęłam i podeszłam bliżej. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Hermiona! On wie gdzie są rodzice! – Zawołała, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Czy ona właśnie zaufała temu przebiegłemu, podstarzałemu nietoperzowi?!
- Granger opuść różdżkę. – Syknął, a ja roześmiałam się.
- Jasne, a może od razu padnę przed tobą na kolana, co? – Warknęłam, a on uśmiechnął się tak dwuznacznie, że zbiło mnie to z tropu.
- Zależy w jakim celu. – No teraz to mnie zatkało. Ale potrząsnęłam głową i zacisnęłam mocniej palce wokół różdżki.
- Ginny odsuń się od niego i chodź do mnie. – Wyciągnęłam rękę, jednak ona nie ruszyła się z miejsca. Na gacie Merlina, czemu była taka uparta?! – Ginny! – Warknęłam, tracąc cierpliwość.
- On zabierze mnie do nich…
- Ty naprawdę w to wierzysz?! – Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Przecież to jakiś cholerny żart! – Zabierze cię co najwyżej do Malfoy Manor, a tam długo nie pożyjesz. A może od razu potraktuj nas Avadą, co Snape? – Zwróciłam się do niego i widziałam, że zaskoczyła go ta bezpośredniość. Wyglądał na lekko zmieszanego, ale zmarszczył gniewnie brwi.
- Zamknij się Granger i nie mów o czymś o czym nie masz pojęcia. Wiem gdzie jest jej rodzina i cała reszta, włącznie z Potterem i Dumbledorem, więc  z łaski swojej opuść różdżkę i chodź z nami.
No teraz to chyba sobie z niej żartował.
- Dumbledore nie żyje! – Zawołałam, a on przewrócił oczami, zirytowany jakby odganiał muchę. Co za kłamca i tchórz! – Na własne oczy widziałam jak go zabijasz, Snape. – Syknęłam, a on roześmiał się, chłodno mierząc mnie wzrokiem.
- Słyszałem, że zrobiłaś się strasznie pyskata. – Zrobił kilka kroków  w moją stronę i musiałam naprawdę mocno się opanować żeby się nie cofnąć. Uniosłam za to wyżej różdżkę, a on zatrzymał się tuż przy jej końcu. Spojrzał na nią i.. zaklął na głos. O tak, patrz jaka jestem potężna ty kretynie! – Skąd ty.. – Przeniósł wzrok z różdżki na moją twarz, a ja uśmiechnęłam się szyderczo. Wystarczyło żebym pomyślała teraz jedno zaklęcie, nawet nie musiałam mówić.. A on padłby martwy.
- Nie twoja sprawa. – Warknęłam, a on szybko zatuszował swoje zdziwienia, kpiarskim uśmieszkiem. – Nie zabierzesz stąd Ginny. A ja za to pozwolę ci odejść w jednym kawałku.
- Ty? Pozwolisz mi, tak? – Zaśmiał się i wyglądał na naprawdę rozbawionego tą sytuacją. Merlinie, chroń tego człowieka, bo przysięgam, ze moja cierpliwość się kończy!
- O ile dobrze widzę to ty stoisz z moją różdżką wetkniętą w swoją pierś, więc tak. Pozwolę ci odejść. Samemu. – Wpatrywałam się mu w oczy i dostrzegłam w nich błysk. Czyżby jednak się wystraszył?
- Gdybyś zamierzała mnie zabić to już byś to zrobiła. Więc ten chłam wciskaj sobie tym kretynom, których udało ci się pokonać. – Jego głos nie był już taki lekki i radosny, wręcz brzmiała w nim groźba. Nie cofnęłam się jednak. O nie, zbyt wielu takich jak on pokonałam! No dobra, może nie byli najsilniejsi, ale co z tego? Miałam go przecież na celowniku. I to dojść dosłownie. Mierzyliśmy się wzrokiem kilka chwil, jak zbierające się do ataku zwierzęta. Słyszałam jedynie nasze głośne oddechy i przypomniałam sobie o tym, że nie jesteśmy sami, dopiero, gdy usłyszałam głos dziewczyny.
- Hermiona.. Ja z nim pójdę. – Jęknęłam i spojrzałam przelotnie na Ginny, by nie spuszczać na długo z oczu Snape’a. Jeszcze tego brakowało.
- Ginny nie po to szukałam cię tyle miesięcy żebyś teraz z własnej woli poszła z nim!
- Widzisz Granger? Jestem godny zaufania. – Znowu się uśmiechał, a ja miałam ochotę mu przyłożyć. Oj jakie byłoby to satysfakcjonujące..
- Dobre sobie Snape. – Mruknęłam. – Prędzej wyrośnie mi trzecie oko niż ci zaufam.
- Uważaj czego sobie życzysz, Granger. Ale możesz iść z nami jeśli będziesz grzeczna. – No on chyba sobie żartował?
Tyle, że miał mnie w garści. I chociaż to ja mierzyłam w niego różdżką to miałam (bardzo ograniczone, ale jednak…)dwa wyjścia: albo puścić ją bezbronną z nim, albo iść razem i mieć jakąkolwiek szansę by ją obronić. Ginny zdecydowanie nie upraszczała zadania, gdy podeszła do nas i spojrzała błagalnie. Mimo to wiedziałam, że nie mogę pozwolić jej odejść.
- Nigdzie nie pójdziesz z nią Snape. To moje ostatnie słowo.
Nim zdążyłam zareagować, wyciągnął różdżkę i po chwili leżałam kilka metrów od nich, zbierając się z ziemi. Podszedł do wystraszonej Ginny i chwycił ją za rękę. Wahała się - widziałam to, ale odwróciła głowę ode mnie.
- Zabiję cię Snape. Znajdę i zabiję  - syknęłam  przez zaciśnięte zęby. Nie mogłam zrobić już nic.
- Och, nie wątpię. - Uśmiech na jego twarzy mówił mi, że będzie na to czekał. Nie zdążyłam się nawet podnieść a ich już nie było.
Krzyczałam by dać ujście swojej frustracji. Kopnęłam kamień na ziemi i złapałam się za stopę, która pulsowała z bólu.
Jak mogłam być taka głupia! Po co ja z nią tu przyszłam! Przecież jasne było, że działa z polecenia Voldemorta! Jeszcze śmiał wciskać mi ten kit, że Dumbledore żyje! Jak Ginny mogła zaufać jemu a nie mi? Przecież to się w głowie nie mieści!
Nie wiedziałam co ze sobą począć. Dopiero co ją odzyskałam i już wypuściłam z rąk. Jak mogłam do tego dopuścić?
Spojrzałam z wyrzutem na Norę. Tak, to był dobry obiekt do zrzucenia winy.
Westchnęłam. Co miałam zrobić?
Aportowałam się do jednego z lasów, w którym byłam kiedyś z rodzicami na wycieczce. Założyłam zabezpieczenia i nawet nie spojrzałam na nierozstawiony namiot. Bez sensu.
Raz udało mi się ją wydostać, a tym razem pewnie przygotują się lepiej..
Tylko, że co miałam innego do roboty? Musiałam ją odbić - nie było wyjścia.
Tak więc zebrałam się w sobie, podniosłam tyłek z ziemi, rozstawiłam namiot i zaczęłam planować.

Musiałam znaleźć Snape'a. To był mój priorytet, bo tylko on tak naprawdę wiedział co się stało z Ginny.
Więc szukałam. Tym razem to ja stałam się myśliwym a on ofiarą. Napędzana złością, przepełniona nienawiścią do tego człowieka nie poddawałam się.
I w końcu moja cierpliwość zaowocowała. Tydzień po ich zniknięciu natrafiłam na grupę szmalcowników. Dzielili się właśnie łupem z nagrody od Malfoyów.
Obrzydliwe, parszywe kreatury.
- Cześć panowie - stanęłam przed nimi z uśmiechem,  a oni w pierwszej chwili zawahali się. Zmierzyli mnie wzrokiem i teraz to oni uśmiechali się szeroko. Cóż nie wiedzieli z kim mieli do czynienia. - Zadam wam jedno pytanie i jeśli mi na nie odpowiecie to zginiecie szybko.
Nie spodziewałam się innej reakcji niż śmiechu z ich strony. Prychnęłam.
- A jakie to pytanie dziewczynko? - podszedł do mnie jeden z nich, bardzo pewny siebie, a ja uśmiechnęłam się rozbawiona.
- Gdzie jest Snape?
- Kto taki?
- Severus Snape. Myślę, że wiecie o kim mówię.
- Och chyba jesteś jednak niedoinformowana. Ten zdradliwy szczur jest już po drugiej stronie.
Pochylił się nad moją twarzą, tak że widziałam całe jego wątpliwe uzębienie.
A więc chcieli grać tak jam Snape, tak? Nie ma problemu.
Wetknęłam różdżkę w jego pierś i dopiero wtedy się cofnął.
- Brać  ją. - Warknął i w tym samym momencie padł martwy, ugodzony moim zaklęciem. Pozostała dwójka zawahała się, ale oboje rzucili w moją stronę. Nie mieli szans.
Nie dbałam o to że byłam okrutna. Właśnie życie mnie popchnęło do tego, że odbierałam je innym.
Upadłam na ziemię, gdy uskoczyłam przed zaklęciem. Jęknęłam, wcelowałam w swojego przeciwnika i padł po chwili martwy jak jego poprzednik. Niestety trzeci z nich zniknął.
- Cholera jasna! - Krzyknęłam przepełniona złością. Nic ostatnio nie szło po mojej myśli, a teraz jeszcze doniesie innym, że szukam Snape'a.
Deportowałam się, zostawiając ciała mężczyzn na ziemi.
Pięknie i co dalej? Nie miałam znowu żadnego punktu zaczepu, żadnego śladu.
Ale skoro szukał mnie raz.. To mógł  zrobić to znowu. I wtedy zawitał w mojej głowie pewnie jeden z głupszych, ale jednak plan.  

W ten sposób po raz kolejny w przeciągu zaledwie tygodnia znowu stałam przed Norą.
Nie sądziłam, że pokaże się tu szybko, ale musiałam czekać. To było ostatnie wyjście jakie miałam. Powoli traciłam nadzieję. Na to, że odnajdę Ginny, na to że moi przyjaciele wciąż żyją..
Westchnęłam siadając na kanapie. Chociaż odrobina wygód. Najgorsza była ta niewiedza. Zostałam sama i jak ślepiec krążyłam po omacku. Jedyne co wiedziałam na pewno to, że zabiję Snape. Och, moja wyobraźnia była ostatnią podporą. Nienawidziłam tego człowieka całym sercem, bo zdradził Zakon, bo zginęli ludzie przez niego, w tym Ron, a teraz Ginny.. Godzinami wyobrażałam go sobie wijącego pod moimi nogami, jak jego twarz wykrzywiał ból, jak błaga o litość..
Niestety nie sądziłam, że Snape byłby gotowy na coś takiego. Pewnie prędzej by z siebie nie pisnął choćby słówka niż pokazał słabość. I tutaj staliśmy się podobni do siebie, tylko że to ja byłam tą dobrą - nie on.
Wyobraźcie sobie jak wielka była moja radość, gdy pewnej nocy na dworze usłyszałam czyjeś kroki. Byłam pewna, że myślał że śpię. Ach, gdyby tylko nie był taki pewny siebie..
Wyszłam tylnymi drzwiami i jak najciszej potrafiłam przebiegłam na przód domu. Ten dupek nawet się mnie nie spodziewał.
Wymierzyłam w jego plecy różdżkę, gdy zbliżał się do wejścia. Co to, to nie ty padalcu!
-Gdzie jest Ginny? - warknęłam i mogłam przysiąc, że podskoczył. Ale odwrócił się tak szybko, że nawet nie zauważyłam różdżki w jego dłoni.
- Zabiorę cię do niej, ale bądź grzeczna - powiedział  spokojnie, podchodząc do mnie powoli jak do tygrysa.
- Jasne, może jeszcze mam oddać ci różdżkę?
- Nie musisz jeśli mnie posłuchasz i pójdziesz ze mną. Bo zrobisz to albo o własnych siłach albo nieprzytomna.
Przestąpiłam z nogi na nogę. Nie podobał mi się sposób w jaki to mówił, ale nie zamierzałam pokazać mu, że obchodzą mnie jego słowa.
- Wypchaj się Snape - syknęłam, a z mojej różdżki pognał zielony promień. Zaskoczyłam go, ale niestety zdążył odskoczyć.
Musiałam przyznać - co jak co, ale pojedynkować się umiał. I nie chodzi mi tylko o to że był silny, ale walczył ze mną w schematyczny sposób. Nie było to chaotyczne jak zwykle miało miejsce, a to utrudniało mi nieco zadanie, bo ja byłam samoukiem.
Wiedziałam, że moje zarozumialstwo mnie kiedyś zgubi. Padłam na ziemie i podczołgałam się po różdżkę, która leżała kilka kroków dalej.
Podszedł do mnie i pochylił się. Kopnęłam go z całej siły w piszczel, a tego się nie spodziewał. Mimo wszystko to nie wystarczyło. Widziałam furie wypisaną na jego twarzy.
- Powinnaś była wybrać to pierwsze.
Usłyszałam, a chwilę potem straciłam przytomność.

Jakie to było przyjemne uczucie.. Czułam bicie serca tuż obok swojego, a silne ręce otulały mnie. Miałam wrażenie, że płynę, gdy kiwałam się w rytm jego kroków. Och Ron, jak ja tęskniłam - pomyślałam i z trudem rozchyliłam powieki.
Tylko, że zamiast zielonych oczu napotkałam czarne jak noc, które wpatrywały się  we mnie.
Odpłynęłam znowu.
Leżałam na czymś miękkim, a tego się nie spodziewałam. A już na pewno nie kremowych ścian, dużych okien i ciepłej kołdry pod którą się rozpływałam.
Snape stał na końcu łóżka. Zerwałam się momentalnie i zorientowałam się, że jestem czysta i.. w samej bieliźnie.
Chwyciłam różdżkę, która o dziwo leżała na stoliku i wyciągnęłam przed siebie.
- A ta znowu zaczyna..
- Rozebrałeś mnie ty stary, zboczony nietoperzu?! - Warknęłam wściekle. No to już było przegięcie!  Czemu mnie po prostu nie zabił co?! Chciał się najpierw zabawić czy jakie licho?!
Skrzywił się.
- Po pierwsze nie ja cię rozebrałem, a po drugie to gdybym chciał popatrzeć na kobietę to na pewno byłabyś ostatnią na liście.
Zbił mnie z tropu, ale mimo to przeszłam kilka kroków i zmierzyłam go wściekle. Otwierałam właśnie usta żeby obrzucić go kilkoma epitetami, gdy do pokoju ktoś wpadł i rzucił się mi na szyję.
- Miona! Nareszcie jesteś!
Odsunęłam dziewczynę od siebie i nie mogłam uwierzyć..
- Ginny? Co ty tu robisz?
Czułam na sobie wzrok nietoperza, ale nie zamierzałam nawet zerknąć w jego stronę.
- Profesor Snape mówił prawdę!  Wszyscy tu jesteśmy!  Zobacz sama!
Odwróciłam się, a gula w moim gardle urosła. Faktycznie byli.. Harry stał uśmiechając się szeroko, a obok niego państwo Weasley, bliźniacy, Neville, Luna, McGonagall i.. Dumbledore. Więc z tym też nie kłamał...
 Tylko, że jak to możliwe?
Dali mi chwilę żebym mogła włożyć na siebie coś więcej niż tylko majtki i stanik. Potem zeszłam, a raczej zbiegłam po schodach i z impetem wpadłam w ramiona Harrego, który ścisnął mnie tak mocno, że mi tchu zabrakło.
- Hermiona.. – Szepnął i zadrżał. Chyba płakał, bo ukrył twarz w moich włosach, ale miałam to gdzieś. Rok, prawie rok spędziłam na poszukiwaniu przyjaciół, mojej rodziny, moich najbliższych. A oni byli bezpieczni. Razem, cali i zdrowi. Jak? Nie wiem, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie.
- Och Hermiono! Jak ty wydoroślałaś! – Uśmiechnęłam się przepełniona miłością, gdy Molly wymuskała mnie z objęć Harrego i zamknęła w żelaznym uścisku. – Tak się cieszę, że jesteś cała! Nawet nie wiesz ile nocy nie przespałam.. Tak się martwiłam. – Serce podeszło mi do gardła i musiałam naprawdę mocno się skupić, żeby nie wybuchnąć płaczem. W końcu byłam wśród swoich. Nie byłam już skazana na siebie. Odsunęłam się delikatnie od niej i rozejrzałam po twarzach zgromadzonych. Tonks, Lupin, Fred, Georde, Bill, Fleur, McGonagall, Moody, Kingsley, Luna, Neville, jego babcia, Molly i Artur… Kilku twarzy nie znałam.
I wtedy uderzyło mnie to.. Ron.. on nadal nie żył. Gdzieś w środku czułam nadzieję, że może jakimś cudem się pomyliłam..
Przyglądali mi się i wiedziałam o co im chodzi. Bardzo się różniłam od Hermiony, którą znali. Nie byłam już wątła, wiotka i delikatna. Nabrałam masy mięśniowej, twarz mi stężała, a krótkie, włosy, które nie kręciły się już tak mocno jak kiedyś podkreślały to wszystko.
Kiedy pierwsze emocje opadły, odsunęłam się i skrzyżowałam ramiona w obronnej pozie.
- Powie mi ktoś w końcu co jest grane? – Zapytałam, nie mogąc dłużej powstrzymać uczuć, które ze mnie wypływały. Cieszyłam się, bardzo, że wszyscy byli bezpieczni, ale z drugiej strony, tułałam się przez rok po świecie szukając ich, a oni jak gdyby nigdy nic mieszkali sobie w tym domku jak z bajki i żyli spokojnie?!
Snape stanął obok mnie, a ja spojrzałam na niego wściekle. Znokautował mnie! Pozbawił przytomności! I o Merlinie – gdyby słyszał moje myśli kiedy mnie tu niósł…

Zaprowadzili mnie do kuchni, gdzie usiedliśmy przy dużym stole. Gdybym nie wiedziała lepiej, pomyślałabym, że mieszka tutaj nadęta rodzinka rodem jak Malfoyowie. Odruchowo moja ręka powędrowała do kieszeni, w której trzymałam różdżkę. Dumbledore musiał to zauważyć, bo uśmiechnął się ciepło i pokręcił głową.
- Spokojnie, jesteś tu bezpieczna. – Powiedział, ale jakoś nie mogłam do końca uwierzyć jego słowom. Dopiero co widziałam w końcu jak spadał z wieży astronomicznej, a teraz mówił mi, że wszystko jest w porządku? Jasne.
- Panie profesorze jakim cudem pan żyje? – Wypaliłam, a on roześmiał się serdecznie. Po chwili dołączyli do nas inni członkowie Zakonu, ale Ginny, Harry i bliźniaki oraz pozostała młodzież zniknęła. Zostałam tylko ja otoczona przez dorosłych, ale wcale nie czułam się onieśmielona. Nie, żądałam odpowiedzi, które mi się należały!
- Dobrze.. może zacznijmy od początku. – Skinęłam głową i uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy pani Weasley postawiła przede mną kubek z herbatą. Snape usiadł obok mnie jakby chciał pokazać mi gdzie moje miejsce, gdy obrzucił mnie spojrzeniem pełnym wyższości, ale nie pozostałam mu dłużna uśmiechając się wrednie. Niech się wypcha! Już ja mu odpłacę…
Dumbledore zmierzył nas wzrokiem, ale westchnął tylko i zaczął swoją opowieść.
- Widzisz, moja śmierć była zaplanowana. Na początku roku młody Malfoy dostał za zadanie zabić mnie, ale oczywiście wiedział, że nie będzie w stanie tego zrobić. Dlatego Severus przysiągł wypełnić zadanie za niego. Cały rok trwały przygotowania do mojej „śmierci”. Widzisz Hermiono.. To wszystko była sztuczka, bo szykowaliśmy się już do przenosin tutaj. Niestety cała sytuacja wymknęła się spod kontroli i.. Śmierciożercy zaatakowali silniej niż przypuszczaliśmy. Ten dom, w którym się znajdujemy był już przygotowywany od dawna dla Zakonu. Wiedziałem o nim tylko ja i Severus, a on został Strażnikiem Tajemnicy. – Zerknęłam kątem oka na Snape’a, który wbił wzrok w blat stołu. Oho, czyżby skromność? – Minerwa poznała plan tuż po mojej śmierci i na całe szczęście uwierzyła Severusowi. Zebrała członków Zakonu, uczniów których się jej udało złapać i razem z moim ciałem przybyli tutaj. Severus starał się przekonać Voldemort’a, że nie wie jak to się stało.. Ale nie uwierzył mu. Domyślił się, że wcale nie jest po stronie śmierciożerców tak jak cały czas myślał. – Zrobił pauzę i spojrzał znacząco na nietoperza. Ten westchnął i podciągnął rękaw, po czym wyciągnął do mnie rękę. Nie rozumiałam o co chodzi, dopóki nie zobaczyłam czystego przegubu. Nie było mrocznego znaku.. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam w jego. Nie wyglądał teraz na takiego wkurzającego, gdy uśmiech zniknął z jego ust, a on wpatrywał się we mnie tak.. inaczej. Odwróciłam wzrok, bo poczułam jak lekki rumieniec wypłynął na moje policzki. Głupia! – skarciłam się w myślach i spojrzałam na dyrektora. Ale jednak.. Snape nie kłamał. Tylko, że mógł mi wcześniej pokazać swoją rękę.. Chociaż pewnie i tak bym mu nie uwierzyła. No cóż, zasłużył sobie!
- Nie rozumiem. Jakim cudem on.. zniknął?
 
- Też chciałbym to wiedzieć Granger. – Warknął, ale Dumbledore uciszył go ręką.
 
- Nie wiemy Hermiono. To było naprawdę zaskakujące, bo byliśmy pewni, że umrze gdy tylko się odwróci od Voldemort’a.. Ale zamiast tego znak zniknął, a Severus znalazł się na celowniku. Tak samo jak ty.
Poruszyłam się niespokojnie na krześle. A więc doszły do nich wieści o Granger-zabójczyni?
 
- Ale po co to wszystko było? – Zapytałam po chwili, przerywając ciszę, która zapadła.
- Chcieliśmy oszukać Voldemort’a. Zwiększyć nasze szanse. Cóż, ponieśliśmy wielką ofiarę, ale chociaż wciąż żyje w przekonaniu, że mnie pokonał.
- Więc nie wie o panu, tak?
Dumbledore skinął głową i uśmiechnął się. Trzeba było przyznać, że plan był niezły chociaż.. Zadrżała przypominając sobie puste oczy Ron’a. Odpędziłam te myśli od siebie.
- Jednego nie rozumiem.. Dlaczego Malfoy nie chciał pana zabić?
- Bo jestem z wami. – No nie.. tego to było za wiele. Zerwałam się momentalnie z krzesła i odwróciłam w stronę drzwi, przez które właśnie wszedł nie kto inny jak sam Draco Malfoy. Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam w niego. Kilka osób krzyknęło, ale ten stał wciąż niewzruszony.
- Trzeba było mnie wtedy zabić. – Syknęłam, a on jedynie uśmiechnął się.
 
- Granger masz chyba problem z oceną sytuacji. – Szepnął mi do ucha Snape, który położył dłoń na mojej i opuścił w dół. Zwęziłam oczy i obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem. Za kogo on się uważa, co?!
- Proszę, uspokójmy się wszyscy! – Dumbledore wstał i podszedł do nas. Spoglądał to na mnie, to na moją różdżkę, którą odruchowo schowałam do kieszeni. – Widzę, że.. jest też kilka rzeczy, które ty powinnaś nam opowiedzieć. – Rzucił niby to lekkim tonem, ale słyszałam w jego głosie zaskoczenie. Z powrotem usiadłam na swoim miejscu. Nie byłam gotowa opowiedzieć o tym co mi się przytrafiło.. Nie teraz, gdy państwo Weasley siedzieli przy jednym stole i mieli usłyszeć o śmierci swojego syna.
- Byłam na wieży, gdy pan zginął dyrektorze, a potem chciałam odnaleźć przyjaciół i.. i Malfoy mnie spetryfikował. – Spojrzałam na niego znacząco, a on uśmiechnął się szeroko zadowolony z siebie. Dupek. – Gdy się ocknęłam byłam sama. Nikogo nie było w całej szkole. Jedynie.. ciała uczniów. – Spuściłam wzrok. Nie mogłam. Nie byłam w stanie znowu tego powiedzieć. Dumbledore musiał dostrzec zmianę na mojej twarzy, bo zerknął w stronę Molly i Artura, po czym westchnął.
- Oni wiedzą Hermiono. Nie musisz się obawiać. – Podniosłam głowę zaskoczona i spojrzałam na Weasleyów. Pokiwali smutno głowami, a pani Weasley wyglądała jakby miała się rozpłakać. Nie mogłam na to patrzeć. Wystarczyło mi, że to ja cierpiałam.
- Tak.. no więc kiedy nikogo nie znalazłam, udałam się do Nory. Sprawdziłam też Grimmuald Place, ale nigdzie nikogo nie znalazłam i.. Zaszyłam się w lesie. Wciąż mnie szukali – widziałam swoją twarz w Proroku Codziennym i znalazłam zdjęcie przy szmalcownikach. Nie wierzyłam w śmierć całego Zakonu.. więc zaczęłam szukać. W końcu udało mi się wyciągnąć Ginny, ale jak widać zupełnie niepotrzebnie, bo wszyscy wiedzieli, że ma się świetnie. – Skrzyżowałam ramiona i spojrzałam po zmieszanych twarzach zgromadzonych. Świetnie, wiedzieli, przez cały czas wiedzieli, że żyje i nawet nie próbowali jej pomóc. - Resztę już znacie. Snape nas znalazł, zabrał ją, a potem mnie
- Przykro mi Hermiono, ale nie mogliśmy ryzykować, że ktoś nas znajdzie. Nie byliśmy pewnie czy żyjesz i dopiero kiedy Draco poinformował nas, że udało ci się wyrwać Ginny zdobyliśmy tę pewność. Widzisz Draco teraz jest naszym szpiegiem. – Prychnęłam. No pewnie, Dumbledore nie mógł ryzykować życia, ale zarazem gdy chodziło o szpiegowanie nagle mu to nie przeszkadzało. Poczułam na sobie wzrok Snape’a i spojrzałam na niego. Chyba myślał podobnie, bo skrzywił się i spuścił wzrok.
 
- Dlaczego wcześniej nie wydostaliście Ginny?
- Bo Draco mógłby się zdradzić. – Odparł, a ja myślałam, że w tym momencie wybuchnę. Pieprzony rok Malfoyowie ją więzili, a on mógł tak po prostu ją wyprowadzić stamtąd! Ale teraz zrozumiałam dlaczego Ginny mówiła, że nie było jej tam źle.. Bo zadbał o nią.
- Jasne. – Mruknęłam i westchnęłam. Zbyt dużo informacji.
- Gdy zabrałaś Ginewrę, wiedzieliśmy już, że żyjecie obie więc Severus postanowił was odnaleźć.
- To twoja była ta sarna? – Wypaliłam nim zdążyłam się ugryźć w język. Zmierzył mnie długim spojrzeniem, ale skinął głową, choć wyglądał na nieco zmieszanego.
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na „ty”, Granger.
- A ja nie przypominam sobie, w którym momencie zasłużyłeś na szacunek, Snape. – Syknęłam, a on uniósł brew. - Bo na pewno nie wtedy kiedy porwałeś Ginny sprzed mojego nosa albo wtedy kiedy pozbawiłeś mnie przytomności i zabrałeś tutaj.
- No już, spokój! – Dumbledore wyglądał na naprawdę poirytowanego. – Rozumiem, że wiele przeszłaś, ale Severus jest najbardziej zaufaną osobą i zasługuje również na twoje zaufanie. - Wpatrywał się we mnie chwilę, ale wytrzymałam ten wzrok i w końcu odpuścił. – Wydaje mi się tylko, że pominęłaś pewną kwestię. Odnośnie swojej różdżki.
 
Zesztywniałam i teraz to ja wlepiłam wzrok w stół. Nie chciałam opowiadać o niej. Wiedziałam, że jestem już przesiąknięta czarną magią, a moja różdżka wręcz tym krzyczała. Ale tym bardziej nie chciałam wspominać w jakich okolicznościach się zmieniła.
 
- Hermiono, spokojnie. Nie musisz mówić jeśli nie chcesz. – McGonagall spojrzała wściekle na Dumbledore’a, ale on zdawał się nie odpuszczać. No cóż, w końcu i tak się dowiedzą, prawda?
- W porządku. Zmieniła się wtedy gdy znalazłam ciało Rona i poczułam.. nienawiść. Do wszystkich. Od tego czasu jest czarna i.. naprawdę potężna. – Położyłam przed sobą swoją jedyną obronę i westchnęłam. Była piękna. Nie potrafiłam oderwać od niej wzroku , ale kątem oka dostrzegłam, że wszyscy przyglądają się jej zaskoczeni i równie zauroczeni.
- To.. doprawdy niewiarygodne. – Przeniosłam wzrok na Dumbledore’a, który obszedł stół i stanął tuż obok mnie. Pochylił się nad różdżką i chciał wziąć ją do ręki, ale gdy tylko zbliżył dłoń, poczułam jak powietrze przeszył prąd, a on cofnął się gwałtownie, otwierając buzię. – Niesamowite! – Zawołał i uśmiechnął się szeroko. Fajnie, cieszyłam się, że jest taki podekscytowany, ale nie mógł mi wyjaśnić o co chodzi?
- Zawsze tak robi, gdy ktoś próbuje mi ją zabrać. – Wzruszyłam ramionami obojętnie. Tak, gdy pierwszy raz zaatakowali mnie szmalcownicy, właśnie dzięki temu udało mi się wyrwać. Kiedy jeden z nich chciał zabrać mi różdżkę, potraktowała go samoistnie taką mocą, że padł na kolana. Wtedy go zabiłam.
 
- To naprawdę.. niespotykane! Co o tym sądzisz Severusie? – Zerknęłam w stronę Snape’a, który przyglądał się to mi to różdżce spod rzęs. No właśnie – co o tym sądzisz Severusie? – powtórzyłam w myślach i uniosłam wyzywająco brew.
- To mi wygląda na bardzo starożytną magię. Sam nie wiem czy jest to czarna magia, bo Granger dopiero później nią zabiła, zanim się taka stała. – Poruszyłam się niespokojnie na krześle. No faktycznie, zabijałam, ale kiedy mówił o tym głośno i to wśród tych wszystkich osób.. Cóż, nie brzmiało to zbyt przyjemnie. – Będę musiał jeszcze to sprawdzić. Ale jeśli jest to na co mi wygląda, to mamy potężnego sojusznika. Albo wroga. – Spojrzał mi w oczy w taki sposób, że nieświadomie rozchyliłam wargi.
 
- To jak będzie Hermiono? Zostaniesz z nami? – Musiałam przerwać ten kontakt, więc przeniosłam wzrok na Dymbledore’a, który prawie się śliniąc, patrzył na różdżkę leżącą przede mną. Dlaczego mieliby sądzić, że odejdę? Czyżby było coś o czym jeszcze nie wiem? Ale skinęłam głową i wstałam, chowając przedmiot do kieszeni spodni.
- Tak, zostaję.
 
- Świetnie! Ale chyba już starczy tych wiadomości na dzisiaj! Przygotuję kolacje! – Zawołała Molly i wybiegła z pokoju. Zapewne do kuchni. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym – tak, to był mój nowy dom.
- Dobrze, Molly ma rację. Możesz iść na górę gdzie są twoi przyjaciele. O ile się nie mylę to będziesz dzielić pokój z Gine..
- Super. Dziękuję. – Posłałam mu znudzony uśmiech i bezceremonialnie przeszłam na schody. Dobra, zdecydowanie musiałam sobie to wszystko ułożyć w głowie, bo czułam że jeszcze moment i zwariuję. Dumbledore, Snape, Malfoy.. To przechodziło wszelkie pojęcie i naprawdę na spokojnie musiałam to przeanalizować. Ale to musiało poczekać, bo jak tylko weszłam na górę, Ginny i Harry porwali mnie w objęcia i wepchnęli do pokoju.
- Będziemy spać razem! Jak za starych czasów! – Spojrzałam na nią i nie mogłam się nie roześmiać. Ona wciąż była taka sama. Chociaż przez prawie rok z dala od rodziny, w dworze Malfoyów, nie wiedząc czy jej bliscy żyją.. Pozostała sobą. A ty? Ty utonęłaś we własnym żalu i nienawiści.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. – Harry usiadł na jednym z łóżek i pokręcił głową, szczerząc się w uśmiechu. – Tyle miesięcy czekałem na jakąkolwiek wieść.. Kiedy McGonagall powiedziała mi, że Ron.. – urwał i ukrył twarz w dłoniach. Sama miałam ochotę to zrobić, ale zagryzłam mocno wargę i zacisnęłam dłonie w pięści. Koniec z tym. Koniec z rozpamiętywaniem i łzami!
 
- Wiem Harry, wiem. Mnie też to.. boli. Ale nie cofniemy czasu. Musimy iść na przód.
 
- Dobrze, że tu jesteś. – Wyciągnął do mnie rękę, a ja podeszłam i ujęłam ją w swoją. Ginny podeszła z drugiej strony i wtuliła się w jego ramię. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak tęskniłam za nimi. Za moimi przyjaciółmi. Tyle miesięcy spędziłam sama, że przywykłam już do samotności, a teraz gdy znowu byliśmy razem, czułam, że nie dałabym rady być ponownie sama.
- Pójdę pomóc mamie w kuchni. – Ginny uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do drzwi. Zachowywała się jak nakręcona, a cóż, kim byłam żeby to oceniać?
 
- Jak się czujesz Miona? Zmieniłaś się.. bardzo.
 
- Sama nie wiem.. Jestem trochę zaskoczona, bo dopiero co odnalazłam Ginny, a teraz.. jestem tutaj z wami wszystkimi. – Usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko.
 
- Jak sobie dałaś radę przez ten czas? Nie złapali cię, to niewiarygodne..
Jęknęłam w duchu, ale nie miałam ochoty kolejny raz się tłumaczyć, więc wyciągnęłam od razu różdżkę i mu ją pokazałam.
- Zmieniła się, gdy znalazłam Ron’a. Nie wiem dlaczego. Jest teraz dużo potężniejsza.. To znaczy ja jestem. – Wzruszyłam ramionami i czułam na sobie jego wzrok, ale zamknęłam oczy i oparłam głowę o łóżko. – Dumbledore i Snape mają coś znaleźć. Swoją drogą, co ten dupek tu robi?
Przez chwilę Harry milczał, więc otworzyłam jedno oko by zobaczyć czy nie wyszedł. Ale on siedział i patrzył na mnie głupkowato.
- Nie sądziłem, że przyjdzie dzień w którym nazwiesz Snape’a dupkiem, a ja będę go bronił. – Otworzyłam też drugie oko, a Harry skrzywił się w grymasie tak bardzo, że oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Faktycznie, to naprawdę niesamowite. – Powiedziałam, śmiejąc się nadal. Mój Boże, jak dawno tego nie robiłam. Aż nie poznawałam własnego głosu.
- Teraz wszystko jest inaczej.. On i Malfoy naprawdę są po naszej stronie. Wiesz, że to Snape wydał moich rodziców Voldemortowi? I przeszedł do Zakonu, bo chciał chronić moją mamę. Nieźle, nie? Tyle lat a on ją nadal kocha.. – Pokręcił głową. Trochę mnie zemdliło na myśl o zakochanym nietoperzu, ale cóż, musiałam przyznać, że to było faktycznie coś. A więc to ona była powodem, tego że siedział tu z nami. Ciekawe, ciekawe.. Już układałam w głowie niecny plan jak się zemścić na tym bydlaku za to jak mnie potraktował...
- Dzieciaki, kolacja! – Harry wstał z łóżka i podniósł mnie z ziemi. Kolacja.. z ludźmi. Przy stole. Z czymś innym niż jakieś marne przetwory.. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tych wszystkich pysznościach, które pewnie Molly właśnie przygotowała.
- Mam nadzieję, że to nie są znowu klopsiki.. – Mruknął Harry, gdy schodziliśmy na dół, a ja parsknęłam śmiechem, gdy zobaczyłam na dole półmisek.. z klopsikami.
 
********************************************************************
Swoją drogą.. Chyba mam jakiś fetysz z tym ożywianiem Dumbledore'a XD

22 komentarze:

  1. Czyżby różdżka miała związek z duszą Rona? :) Coś mi świta jakiś pomysł, ale w sumie nie wiem jaki. Wszystko jest dość niejasne, ale czyta się to świetnie! Hermiona ma pazurki w tym wykonaniu. To ci muszę przyznać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie trafiłaś. :D Ale kombinuj, kombinuj. :3
      Znudziła mi się już ta książkowa Hermiona no i to właśnie wyniki.. :D

      Usuń
    2. Hym, hym, hym. Coś związanego z nienawiścią... Nienawidziła Snape'a, jak wynika z opisu. Czy to jest jakiś związek ze Snape'm. czy znowu pudło? :)

      Usuń
    3. Nie doszukiwałabym się tak głęboko :D Po prostu jest zajebista xD Nie no - wyjaśnienie w kolejnym rozdziale :3

      Usuń
    4. O ty! A już myślałam, że tak serio jest. xD Dobra, czekam!

      Usuń
  2. Ej... Twoje rozdziały są cudowne *-*. Nie powiem.. Nieźle mnie zaskoczyłaś z Dumbledorem i Draco.. Chociaż bardziej z Draco xD. Ah, jak tak sobie czytałam to dosłownie się rozpływałam jak taka chmurka leniwie płynąca po niebie. Co chwilę tylko sprawdzałam czy przypadkiem nie zbliżam się do końca xD. Rozdział jest super! Zastanawiam się cóż za niecny plan wpadł Mionie do głowy? Tak bardzo chciałabym już wiedzieć!
    Swoją drogą taka Hermiona podoba mi się chyba najbardziej i podziwiam za realizację :3. Zazwyczaj jak próbuje wykreować postać na taką z pazurkiem to mi nie wychodzi. Jakoś tak podświadomie wszystko cukierkuje xD. Natomiast Tobie wyszło to świetnie! Naprawdę jestem pod wrażeniem i jestem pewna, że utrzymasz to opowiadanie na tak wysokim poziomie jak teraz *O*
    Życzę Ci dużo weny! Przyśle ją jakimś pociągiem czy coś.. dorzucę też trochę odpoczynku i czasu! I.H. - Twoja psychofanka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak FP 1st. A poza tym zapraszam na czat u mnie. ;)

      Usuń
    2. No będziesz musiała poczekać kilka dni, bo już Ci mówiłam, że moje rozdziały dojrzewają jak wino!
      Haha dzięki. <3 Szczerze to sama się czasami śmieję jak czytam ich dyskusje w dalszych rozdziałach xD
      Miona jest takim małym odwzorowaniem mojej wredoty więc nie jest mi ciężko ją taką kreować. :D
      Chętnie przyjmę wszystko. *.*

      Usuń
    3. No wiem, wiem, ale ja chciałabym wszystko od razu! xD
      Jakoś tej Twojej wredoty nie widzę xD.

      Usuń
  3. Po prostu BOSKIE!!!
    Czekam na kontynuację :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. No heeej :D tego też się naucze na pamięć!
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie Wow! Świetny rozdział, czytam i nagle koniec rozdziału o.O bardzo wciąga i powodzenia w ogarnianiu wszystkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. <3

      Usuń
  6. Przeczytane ... i dodane do ulubionych <3
    Czyta się świetnie, taka Hermiona z pazurkiem to jest to *.*
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuj <3
      Ufff, dobrze, że się Wam podoba bo już się bałam, że przesadziłam z tymi jej pazurkami xD

      Usuń
  7. Taka charakterna Hermiona jak najbardziej na plus.
    Nie to, żeby przeszkadzało mi jej łagodniejsze oblicze, ale zawsze to jakaś odmiana. ;)
    Nieprzyzwoity żarcik o kolanach - tak bardzo moje klimaty ;D
    A Dumbledore znów żywy - it's magic! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu ktoś połapał go - już się bałam, że coś ze mną jest nie tak xD
      Właśnie mówię.. Mam jakąś dziwną manie przywracania go do życia, ale jakoś tak za nim nie przepadam, że muszę go trochę pognębić. :D

      Usuń
  8. Świetny blog! Zapowiada się ciekawe opowiadanie. Życzę dużo weny i czekam na następne rozdziały ☺.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny! Boski! Niesamowity!
    Świetny blog! Dopiero go znalazłam i żałuję, że nie mam czasu by czytać dalej... Hermiona z pazurkami bardzo mi się podoba, nie lubię jak robi się z niej bezradną i nieśmiałą dziewuszkę :)
    Życzę dużo weny i zapraszam też do mnie sevmione-soulmotes-jednosc-dusz.blogspot.com
    Jane Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam. Podoba mi się twoja historia, zaczyna się ciekawie, ale wymaga to dopracowania. Jest w tym sporo błędów, przez które opowiadanie wiele traci. Nie wytknę wszystkich, ale przydałoby ci się podszkolić w gramatyce i zasadach interpunkcji.
    1. „spojrzał znacząco na nietoperza" - Nietoperz? Gdzie? Chyba rozumiesz? ;)
    2.„...dojść dosłownie..." - Literówka.
    3. „...dom, który majaczył..." - Domy majaczą?
    4. „...ktoś to mieszkał..." - Literówka
    5. „.." - co to jest? Wszędzie to widać. Poprawny wielokropek „...".
    6. „Jakbym miała zostać jej kotwicą." - Raczej nie chodziło ci o kotwicę, bo ta idzie na dno.
    7. „Przewrócił oczami, zirytowany jakby odganiał muchę" - Macha się ręką, żeby odgonić muchę. Do tego przecinek przed „jakby", a nie „zirytowany".
    8. „...swoje zdziwienia..." - Zdziwienie.
    9. „...a ich już nie było..." - Przecinek przed „a".
    10. „...jemu, a nie mi" - Chyba lepiej będzie „mnie", nie sądzisz?
    11. „...grać tak jam Snape" - Literówka.
    12. „...wcelowałam" - „Wycelowałam"
    13. „Wyobraźcie sobie..." - Nie brzmi to dobrze, gdy zwracasz się bezpośrednio do czytelników.
    14. „...tak, że mi tchu zabrakło" - Lepiej to będzie brzmiało, gdy napiszesz „...tak, że zabrakło mi tchu".
    15. „Nie byliśmy pewnie..." - „Pewni".
    Trochę tych błędów jest. Wypisałam tylko te z drugiego rozdziału i nie wszystkie. Proponuję przejrzeć wszystko jeszcze raz i poprawić. Opowiadanie spodobało mi się i lecę czytać dalej. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję i nie okaże się, że już w piątym rozdziale Hermiona i Severus są w sobie zadurzeni ;). Tym bardziej, że tam już była jedna scena, gdzie Hermiona zarumieniła się od spojrzenia „nietoperza" ;).
    Pozdrawiam cię i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń