Zalążek wspólnej wyprawy Sev;a i Miony. :3 Mam nadzieję, że się spodoba! Tymczasem nie przedłużam i zapraszam do czytania <3
PS. Tak, rozdział specjalnie dla Ciebie DeMonique! xD (ja też nienawidzę czekać!)
************************************************************
- Uważajcie
na siebie, dobrze? Zapakowałam wam trochę prowiantu, ale nie mogłam za wiele..
– Molly kolejny raz oglądała mnie z każdej strony jakby chciała sprawdzić czy
nie mam gdzieś doczepionego znaku dla śmierciożerców „Tutaj jestem!”
Westchnęłam i pokiwałam głową, obrzucając spojrzeniem nietoperza, który zniecierpliwiony
rozmawiał z Dumbledore’m. Ciekawe co ich tak frapowało, co? Chciałam przysunąć
się bliżej i posłuchać o czym tak gorączkowo dyskutują, ale Ginny i Harry
skutecznie mi to uniemożliwili.
- Miona, tylko uważaj na siebie! – Przewróciłam oczami i wymusiłam uśmiech.
Przysięgam – jeszcze raz to usłyszę i Snape będzie musiał wyruszyć sam.
- Daj znać jak tylko będziesz mogła co z wami, dobra?
- Tak Harry, już o tym rozmawialiśmy.
Miałam wrażenie, że wszyscy są dużo bardziej zdenerwowani i przerażeni tą
wyprawą niż ja. Oczywiście nie żebym się bała, skądże! Po prostu chciałam być
przygotowana na wszystko więc jeszcze raz gorączkowo zaczęłam przetrząsać swoją
torebkę. Kurtka.. jest! Śpiwór.. o, butelki wody! A gdzie.. o, znalazłam tą
przeklętą mapę.. Czapka, rękawiczki.. bielizna.. Merlinie, to miała być chyba
najdłuższa i najtrudniejsza podróż w moim życiu.
W końcu Snape skończył rozmawiać z Dumbledore’m i oboje podeszli do nas w dość
posępnych nastrojach.
- Uważajcie na siebie moja droga.
No i gwóźdź do trumny – dzięki Dumbledore. Pomimo irytacji uśmiechnęłam się na
tyle na ile byłam w stanie.
- Oczywiście. Poradzimy sobie. Prawda, Snape?
Tego nie mogłam odpuścić. Uniosłam brew wyczekując odpowiedzi, ale ten jedynie
skrzywił się i mruknął pod nosem coś co niebezpiecznie podobnie brzmiało do:
„co za kretynka”. Puściłam tę uwagę mimo uszu i raz jeszcze pozwoliłam się
uściskać wszystkim.
- Trzymamy kciuki! – Zawołała Tonks, a Luna uśmiechnęła się szeroko.
- Pamiętajcie o górskich włazikach!
- O gór.. co?
- Daj spokój Granger. – Snape pokręcił głową i ku mojej uldze wyciągnął nas w
końcu na zewnątrz.
Szliśmy
szybkim krokiem by minąć zabezpieczenia. Merlinie, dobrze, że zaczęłam znowu biegać,
bo przy jego tempie już dawno dostałabym
zadyszki.
Doszliśmy do tej samej drogi co wtedy, gdy teleportowaliśmy się do posiadłości
Malfoyów. Dopiero wtedy spojrzał na mnie, chociaż wolałam, gdy tego nie robił,
bo błysk w jego oku podpowiadał, że nie będą to miłe tygodnie, miesiące, a może
lata…
- Aportujemy się prosto do Rosji. Jest pewne miejsce gdzie musimy się udać
przed wyprawą w góry, ale stamtąd ruszymy już bez użycia magii, jasne?
Zostawimy po sobie ogromny ślad.
- Snape.. omawialiśmy to już kilka razy. Wiem co mam robić. Możemy ruszać?
Skinął głową i bez głowa chwycił moje przedramię. Nie miałam okazji korzystać z
teleportacji międzykontynentalnej – ograniczałam się tylko do Anglii więc nieco
denerwowałam się, ale nie miałam czasu na dalsze wątpliwości, bo poczułam
znajome ssanie w żołądku i nagle rozpłynęliśmy się, a ja straciłam poczucie
własnego ciała, czasu..
Jeździłam z
rodzicami na wakacje do Francji czy Austrii, ale nie miałam okazji zapuszczać
się tak daleko na wschód kontynentu. Przyznam, że to nie była przyjemna podróż
i od razu pożałowałam, że wcześniej nie ubrałam puchatej kurtki, która
spoczywała gdzieś na dnie mojej torebki, bo zderzenie z zimnym, górskim
powietrzem nie należało do miłych doświadczeń.
Byliśmy w niewielkiej mieścinie tuż u podnóża gór. Spojrzałam na nie i
bezwolnie opadła mi szczęka.
- Dobra – to będzie ciężkie zadanie – pomyślałam wpatrując się w wysokie
szczyty, które ginęły pod powłoką chmur. Zimno przeszywało mnie na wskroś, a
serce waliło mocno na samą myśl, że będziemy wędrować tymi szlakami. Merlinie
żeby on nie kazał mi ładować się na samą górę…
- Chodź Granger. Nie ociągaj się.
Jak na komendę ruszyłam za nim. Musiałam przyznać, że nie czułam się pewnie w
obcym kraju, otoczona przez ludzi, którzy mówili w innym języki i rzucali nam
otwarcie niechętne spojrzenia. Nawet się z tym nie kryli.
Snape wszedł do obskurnego budynku, który wyglądał, pożal się Boże, jakby miał
się za moment zawalić. Ale chyba inni tak nie uważali, bo większość miejsc była
zajęta i gdy tylko poczułam alkohol wiedziałam, że to okoliczny bar. Zapewne
jedyny…
To dziwne, ale trzymałam się naprawdę blisko Snape’a, bo większość popijających
trunki mężczyzn, wpatrywało się we mnie z takimi uśmiechami, że miałam ochotę
zwymiotować. Prędzej bym sobie włosy podpaliła niż spojrzała na kogokolwiek z
nich..
Poczułam na sobie wzrok Snape’a, który opierał się o ladę czegoś co pewnie
miało być barem, a jego usta wykrzywiły się wrednie.
- Co jest Granger? Nie podoba ci się bycie w centrum zainteresowania? Może idź
zdobądź kilku przyjaciół, a ja poczekam.
Zazgrzytałam zębami i zmierzyłam go wzrokiem. Co za palant!
- Dzięki Snape, obejdzie się bez. Ale tobie możemy poszukać miłej towarzyszki w
zastępstwie za Hestie, co?
O tak! Powiedzenie tego było warte miny jaką zrobił. Odwrócił głowę i nie
zwracał na mnie więcej uwagi, co nie powiem – odpowiadało mi. Chociaż z drugiej
strony jeśli miałam wybierać jego towarzystwo a tych wszystkich obleśnych
typków..
Usiadłam na kołyszącym się krzesełku. Po chwili podszedł w końcu barman, to
znaczy tak mi się wydawało, że to był barman, bo polerował szklankę brudną
ścierką, na której zostawały jeszcze gorsze smugi niż wcześniej.. Ugh, musiałam
zapamiętać żeby nie pić nigdy nic z czegoś co nie było moje.
Snape pochylił się i zaczął szeptać coś tak, że nawet ja ledwo słyszałam fragmenty
słów. Wow, to on znał rosyjski? No tutaj mnie zaskoczył, bo nie sądziłam, że
jest takim.. poliglotą.
Nagle przeszedł na koniec lady i zniknął za barem. Zaraz! Co?! Zostawił mnie
tu?!
Oboje przeszli przez drzwi na tyłach, a ja zostałam w tym obskurnym miejscu,
oblepiana wzrokiem pijanych mężczyzn..
- Niech cię diabli Snape. – Syknęłam pod nosem i otuliłam się szczelnie kurtką.
Miałam ochotę wyjść, ale coś mi podpowiadało, że to nie był najlepszy pomysł.
Chociaż z drugiej strony mogło być gorzej niż teraz?
Dwóch mężczyzn wstało z miejsca i ruszyło w moją stronę. Rozmawiali, śmiejąc
się co chwila, a ja zaklęłam soczyście pod nosem. Zeskoczyłam z krzesełka
analizując sytuację. Mogłam ich bardzo szybko potraktować różdżką, ale przecież
mieliśmy unikać magii.. Z drugiej strony nikt mi nie powiedział, że zostanę
napadnięta przez bandę przygłupów w przydrożnym barze!
Na szczęście w momencie, w którym sięgałam po różdżkę do kieszeni wrócił Snape
i zmierzył dwóch nieznajomych tak chłodnym, przerażającym spojrzeniem, że sama
się wzdrygnęłam.
Cofnęli się mamrocząc coś pod nosem (na pewno nie były to fragmenty „Romeo i
Julii”) i usiedli przy stole, spoglądając na nas spod byka.
- Chodź ze mną. Zostawić cię na dwie minuty i już się ładujesz w problemy..
Przemilczałam to, ale uniosłam głowę i wypięłam dumnie pierś. A niech sobie nie
myśli! Ruszyłam za nim za ladę i
znaleźliśmy się na niewielkim zapleczu.
- Co tu robimy?
- Mówiłem ci, że muszę się z kimś spotkać. – Odpowiedział niecierpliwie i
obrócił się do ściany. To znaczy myślałam, że to ściana, bo dopiero kiedy
podeszłam bliżej zauważyłam klamkę i gdy Snape ją nacisnął, przeszliśmy do
większego pomieszczenia. Za biurkiem w ciemnych pokoju siedział łysy mężczyzna,
z czarnym wąsem. Wyglądał na nie więcej niż czterdzieści lat i był całkiem
przystojny, chociaż spojrzenie jakim nas powitał nie było zbyt przyjazne..
Hej, a może by tak wrócić do Anglii? – krzyczał głos w mojej głowie. Ale jakże mogłabym dać tę satysfakcję
Snape’owi, co? Dopiero co nasze zadanie się zaczęło, a ja już tchórzyłam.. Nie,
przecież ja nigdy nie tchórzyłam!
Zdusiłam w sobie zalążek niepokoju i mistrzowsko naśladując obojętność Snape’a,
usiadłam na krześle obok niego. Mężczyzna zmierzył mnie chłodno i jak dla mnie
to zbyt długo zatrzymał się na PEWNYCH częściach ciała, ale jedyne co zrobiłam
to uniosłam brew, a on ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się i wstał.
- Severus! Kopę lat! – Nieznajomy mówił specyficznie, zaciągając się tym
rosyjskim akcentem.
- Dimitri. – Skinął mu Snape głową, ale również się podniósł i objął jego
przegub. Przyglądałam się temu z mieszanką uczuć, bo nie wyglądali mi na
starych znajomych ze szkoły.. Ale co mi w sumie do tego?
- A twoja towarzyszka to kto? – Poruszyłam się niespokojnie na krześle, ale
wstałam, gdy nietoperz rzucił mi wyzywające spojrzenie.
- Hermiona Granger, proszę pana. – Wyciągnęłam do niego dłoń, a on nieco
zaskoczony uścisnął ją i znowu zlustrował wzrokiem.
- No, no Severus, nie sądziłem, że masz aż takie wzięcie. Ile masz lat dziecko?
Nie więcej niż dwadzieścia co?
Uderzyło we mnie jak dobrze potrafił rozpoznać mój wiek, ale bardziej skupiło
uwagę stwierdzenie „aż takie wzięcie”. Snape miał wzięcie? Dobre sobie!
- Właściwie to niecałe dziewiętnaście. – Odpowiedziałam, z powrotem siadając. –
I chyba źle pan zrozumiał moją obecność tutaj. – Dodałam szybko. Niech sobie
nie myśli, że ja i Snape.. fuj!
- Mhmm.. rozumiem. – usiadł, uśmiechając się przebiegle. Snape zrobił to samo,
ale nie skomentował nawet tematu naszej dyskusji.
- Potrzebuję drobnej przysługi z twojej strony.
- Ach powinienem był się domyślić, że nie przyjechałeś na pogawędkę. –
Roześmiał się i włożył papierosa do ust. Odpalił go, zaciągnął się i postukał
palcem w brodę. – O co tym razem chodzi, co?
- Szukamy olbrzymów.
Wciągnęłam ze świstem powietrzem. Co tu się działo? Przecież nasza misja miała
być ścisłą tajemnicą, a on mógł równie dobrze wytatuować sobie to na czole.
Dimitri spojrzał na mnie przelotnie i mogłabym się założyć, że jego wargi
drgnęły, ale już po chwili wpatrywał się intensywnie w Snape’a.
- Hmmm.. Rozumiem. Myślę, że jestem w stanie was pokierować, ale nie obiecuję,
że ich tam znajdziecie. Moi ludzie nie zapuszczają się w te rejony.
- Będziemy wdzięczni za każda informację.
Każda sekunda w towarzystwie Snape’a budziła we mnie kolejne sprzeczne uczucia.
Od kiedy był takim uprzejmym, grzecznym negocjatorem? Dimitri zamyślił się co
wyraził głębokim „hmmmm” i ściągniętymi brwiami, a ja czułam się naprawdę
niepewnie. Ale przecież musiałam w końcu zaufać temu przeklętemu nietoperzowi,
bo w ten sposób to długo nie pociągniemy.. Tylko, że zaufanie powinno działać w
obie strony, a on nie wyglądał mi na takiego, który zamierzał dzielić się ze
mną swoimi planami. A to mnie niezmiernie wkurzało!
- Dobrze… Pomogę wam, ale niech to będzie spłata mojego długu wobec świętej
pamięci Dumbledore’a. – Już chciałam zaprzeczyć, ale Snape kopnął mnie w
kostkę. Co to miało być?! No tak.. Miałam ochotę uderzyć się w czoło za własną
głupotę. Przecież sama do niedawna myślałam, że on nie żyje.. Jak widać ta
informacja była przeznaczona tylko dla nielicznych.
- Niech będzie. – Snape skinął, a Dimitri uśmiechnął się do mnie szeroko. Nie
był to zbyt zachęcający uśmiech.
- Bo rozumiem, że na towarzystwo twojej partnerki nie mogę liczyć?
Chciałam zerwać się z krzesła, przyłożyć mu, rozkwasić ten kartoflany nos! Czy
on właśnie zapytał czy ja jestem tanią dziwką?! Zagotowało się we mnie, ale
Snape położył rękę na mojej i ścisnął (nieco mocniej niż to było konieczne) i
przytrzymał mnie w miejscu, wciąż nie odrywając od niego wzroku.
- Ustaliliśmy już chyba, że to spłata długu. A panna Granger jeśli zechce to
sama przyjdzie. Innej opcji nie widzę.
Zdziwiłam się słysząc jego chłodny głos. Dimitri też musiał uznać go za
ostrzeżenie, bo chociaż wciąż się uśmiechał, widziałam jak cień strachu
przebiegł po jego twarzy. A więc reputacja Snape’a – śmierciożercy sięgała tak
daleko? No nieźle panie profesorze.
- A szkoda, wielka szkoda.. – zmierzył mnie pełnym głodu wzorkiem i z powrotem
spojrzał na nietoperza. – Dobrze, niech wam będzie. Ale wracając do interesów..
Potrzebujecie przedostać się do granicy szlaku, a potem moi ludzie was
pokierują. Dam wam mapę, na której zaznaczałem wszelkie oznaki obecności
olbrzymów, ale pamiętajcie, że co jakiś czas się przenoszą – zaczął grzebać w
biurku i w końcu wyciągnął pomięty kawałek papieru i wręczył go Snapeowi.
Chciałam zerknąć na jego zawartość, ale ten nawet nie spojrzał na niego tylko
wsunął do kieszeni kurtki. – Poza tym chyba nie muszę wam przypominać, że magia
w ich pobliżu nie jest najlepszym pomysłem. Są jak radary na czary. Ale ucieszą
ich podarunki.
- Nie mów mi czegoś co już wiem Dimitri – przerwał mu Snape, a tamten
uśmiechnął się lekko.
- Widzę, że niewiele się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. Macie mapę,
moi ludzie dowiozą was na szlak, a pot..
- Możemy im ufać?
- Severus. Pytasz mnie o to czy można im powierzyć sekrety? – Roześmiał się
chłodno. – Jakbyś nie wiedział. Oczywiście, że za grosz nie można wierzyć tym
tępym osiłkom, ale są waszą jedyną szansą! Nikt nie przejdzie na szlak bez
mojej wiedzy więc gdyby ktoś..
- Czarny Pan może też wysłać swoje siły tutaj.
- A niech się w dupę ugryzą te czarne psy. – Splunął na ziemię. Fuj. –
Wyruszycie o świcie. Dowiozą was na szlak, a dalej musicie radzić sobie sami.
Tam moja władza nie sięga. Postarajcie się nie rzucać w oczy i nie zdradzajcie
kierowcy kim jesteście to powinno być w porządku. Powiem im, że chcecie się
przedostać nielegalnie przez granice. – Zamyślił się na chwile. Wstał i
podszedł do telefonu w rogu. Zaczął mamrotać coś po rosyjsku i nie mogłam się
oprzeć wrażeniu, że to nic dobrego.. Poza tym czarodziej, który używał
mugolskich sprzętów? To dość niespotykane.
Kręciłam się niecierpliwie na krześle i dopiero wtedy zorientowałam, że ręka
Snape’a wciąż spoczywa na mojej. Aż dziwne, że nie spłonęła pod jego dotykiem
czy coś.. Ale było to całkiem przyjemne uczucie, bo wbrew powszechnej opinii
nie miał zimnych jak lód dłoni, a jego palce nie były tak kościste jak mi się
wydawało..
O czym ty myślisz kretynko! Wyrwałam gwałtownie rękę, a on spojrzał na mnie i..
zarumienił się. O Merlinie! Święty, przenajświętszy Jezu – Snape się
zawstydził!
Szybko odwrócił głowę, a jego włosy opadły na twarz. Musiałam się tak mocno
ugryźć w policzki żeby nie parsknąć śmiechem, że poczułam w ustach metaliczny
posmak.
Dimitri w końcu do nas wrócił i zlustrował wzorkiem, jakby doskonale wiedział o
tym co się wydarzyło. Jeśli tak było to bynajmniej nie zdradził się z tym, bo
odchrząknął, odpalił kolejnego papierosa i wypuścił gęsty dym.
- Ach zgubny nałóg. – Powiedział lekkim tonem i odkaszlnął. – Bądźcie dziś
moimi gośćmi! Nie chciałbym abyście się włóczyli po ulicach.. W gospodzie czeka
na was pokój. Pamiętasz drogę, Severusie?
- Tak. – odpowiedział krótko i wstał, a ja zrobiłam to samo.
- Wyjdźcie tyłem. I tak już zwróciliście na siebie niepotrzebnie uwagę. –
Mówiąc to znacząco uśmiechnął się do mnie i znowu zlustrował głodnym
spojrzeniem. Zapięłam kurtkę pod samą szyję i jedyne o czym marzyłam to żeby
uciec z tego miejsca.
Wyszliśmy na zewnątrz i zderzenie z chłodem było tak brutalne, że jęknęłam.
Merlinie czemu one nie mogą się ukrywać no nie wiem.. na Hawajach na przykład?
Musiały wybrać mroźną Syberie, wysokie szczyty..?
Zdziwiłam się jak czas szybko tu płynął, gdy powoli zapadał zmrok, ale potem
przypomniałam sobie o strefach czasowych. Właściwie to nie miałam zielonego
pojęcia, która może być godzina.
- Właź do środka. – Syknął nietoperz, zatrzymując się przed większym budynkiem
niż ten poprzedni, ale wyglądał równie obskurnie i niepewne.
Wśliznęłam się przez drzwi i odczułam ulgę, gdy dotarło do mnie ciepło wnętrza.
Przy kilku stolikach siedzieli mieszkańcy, zajadając się czymś co chyba było
zupą, bo aż z niej parowało. Momentalnie skurczył mi się żołądek i
odchrząknęłam by zagłuszyć burczenie w brzuchu. Te podróże mnie wykańczały!
Snape podszedł do lady, przy której stała niska kobieta. Wyglądała na starszą
niż chyba w rzeczywistości była, bo gdy z wigorem przeszła przez drzwi na
zaplecze, aż pozazdrościłam jej tej energii.
Wróciła szybko i wręczyła Snapeowi klucz, mamrocząc coś do niego. Nawet nie
próbowałam zrozumieć o czym mówią, bo przecież jasne było, że moje umiejętności
językowe są tak ograniczone..
Skinął na mnie ręką, więc podeszłam i uśmiechnęłam się do staruszki, ale nie
odwzajemniła tego. Zmierzyła mnie z wyższością, po czym odwróciła i zabrała za
robienie napojów. O co jej chodziło? Dlaczego tak się wyróżniałam w tej wiosce,
co?
Niepewnie wdrapałam się za nietoperzem po schodach. Nie ufałam za grosz temu,
że nie zawalą się pod naszym ciężarem, ale o dziwo nie zapadliśmy się! Korytarz
nie był długi, ale tak samo paskudny jak cała reszta tego miasta. Snape
poprowadził nas na koniec, gdzie zatrzymał się przed drewnianymi, szarymi
drzwiami i otworzył je.
Mój wzrok natychmiast zatrzymał się na dużym, dwuosobowym łóżku, przykrytym
stertą koców. Nie dziwne, że na nie spojrzałam, bo poza małym stolikiem i
drzwiami zapewne do łazienki, nic więcej tu nie było.
- Niewiele osób korzysta tu z wynajmu.
- Jakoś nie dziwi mnie mała ilość turystów.. – mruknęłam, mijając go w
drzwiach. Przez chwilę miałam wrażenie, że się uśmiechnął, ale nie.. musiało mi
się przywidzieć.
Usiadłam ostrożnie na łóżku, bo gdyby pękło pod moim ciężarem, to Snape chyba
nigdy w życiu by mi tego nie zapomniał. Zdjęłam przez ramię torebkę i w końcu
zsunęłam kurtkę. Nie było tutaj tak ciepło jakbym sobie życzyła, ale na pewno
dużo przyjemniej niż na zewnątrz.
Snape rozebrawszy się, usiadł przy stoliku i wyciągnął z kieszeni kurtki mapę,
którą dostał od Dimitra.
- Kim był ten mężczyzna? – Zapytałam w końcu. Westchnął, zamknął oczy, otworzył
je i spojrzał na mnie powolnie. No co? Przecież tylko chciałam wiedzieć!
- Stary znajomy.
- Och doprawdy? Nie domyśliłabym się. – Ściągnęłam wargi, a on znowu westchnął
i przewrócił oczami.
- Poznaliśmy się wiele lat temu. Jeszcze podczas pierwszej wojny. Czarny Pan
chciał go zrekrutować, ale skubany nie dał się. Dumbledore później ocalił jego
syna przed śmiercią.
- To jakim cudem był dla ciebie taki miły, co?
Skrzywił się i rzucił mi spojrzenie mówiące „szacunek Granger”, ale wzruszył
ramionami.
- Bo to ja doprowadziłem tutaj jego syna i wtedy uwierzył, że przeszedłem na
stronę Zakonu. Oczywiście nigdy nie był jego członkiem, ale dobrze jest mieć
kontakty na całym świecie. Dimitri jest dość.. specyficzny, jak wszyscy tutaj,
ale to inna kultura, inny świat, inne zagrożenia.
- Zdążyłam zauważyć..
Ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się. No może nie był to wesoły rechot, bo przypominał
bardziej prychnięcie pomieszane z kaszlem, ale mimo to uśmiechnęłam się lekko.
- Nie często mają okazję oglądać tutaj takie.. okazy.
- OKAZY?! – ryknęłam, zrywając się na nogi, ale on tylko zmierzył mnie, wciąż
się śmiejąc.
- Granger, wyobraź sobie to tak. W całym Hogwarcie jedynymi kobietami są..
McGonagall i Trelawney. Nagle zjawiasz się ty. Wcale nie musisz być ładna,
zgrabna czy dobrze wychowana żeby każdy zaczął się ślinić na młode mięso.
Zatkało mnie. W jednym zdaniu zdołał obrazić mnie ze trzy razy i nawet nie
mrugnął przy tym. Nie żebym przejmowała się swoim wyglądem i wcale nie
spodziewałam się komplementów z jego ust.. Ale jednak nieco ukłuł mnie przytyk
do mojej „brzydoty”.
Prychnęłam zachowując maskę obojętności i z powrotem usiadłam.
- Bo jak się myśli czymś innym niż głową to tak jest.
- Nie martw się. W moim towarzystwie jesteś całkowicie bezpieczna jeśli o to
chodzi. – Rzucił z wrednym uśmieszkiem i wrócił do studiowania mapy.
Jasne, bo o niczym innym nie marzę jak o byciu adorowaną przez Severusa
Snape’a!
Nie
wiedziałam czy spać, czy gapić się w białą ścianę, czy może wziąć prysznic..
Chociaż po wejściu do łazienki szybko odrzuciłam ostatnią opcję. Położyłam się
na łóżku i wlepiłam oczy w sufit. Dobra, nie była to najlepsza wycieczka w moim
życiu i chociaż nawet się dobrze nie zaczęła to już chciałam wracać do ciepłego
domu, do pasztecików i pulpecików Molly, do przyjaciół… A co miałam? Kolejną
mroźną zimę, chociaż jedna już minęła, obskurne łóżko, a potem to i pewnie
tylko namiot, dziwnie wyglądającą zupę, którą przyniósł Snape i właśnie (punkt
kulminacyjny!) miałam za towarzystwo nietoperza. A to chyba odrzucało mnie
najbardziej.
Nawet się do mnie nie odzywał, chociaż nie mogę powiedzieć, że mi to
przeszkadzało.
Z myśli wyrwało mnie stukanie do drzwi. Odruchowo dotknęłam kieszeni, w której
spoczywała różdżka i spojrzeliśmy po sobie ze Snape’m. Podszedł do drzwi i
uchylił je.
Do środka wparowała gospodyni z tacą, na której stały dwa kubki. Snape
podziękował jej, a ona znowu spojrzała na mnie jak na największego karalucha
jakiego widziała i wyszła, prychając.
- Dobra, o co jej chodzi co? Czemu tak patrzy na mnie?
Podparłam się na łokciach i zerknęłam na Snape’a, który tajemniczo się
uśmiechał.
- Och to pewnie przez to co powiedział jej Dimitri.
- A co jej powiedział..? – Czułam narastający niepokój w środku.
- Nic takiego. – powiedział, ale ten cholerny uśmieszek mówił mi co innego. –
Tylko tyle, że uciekłaś z domu od rodziny, bo nie chciałaś wyjść za jakiegoś
bogatego arystokratę, a ja jestem twoim
kochankiem i ukrywamy się tutaj.
- CO TAKIEGO?!
To było przegięcie! Nie przejmowałam się opinią innych, ale sama myśl, że Snape
mógłby.. uch!
- Co się tak gorączkujesz Granger? Czyżbyś miała coś na sumieniu? – Uniósł
prowokująco brew. Robił to specjalnie. Cholera jasna, Snape pchał mnie na
krawędź mojej cierpliwości. Podeszłam i wetknęłam palec w jego pierś (tym razem
upewniłam się, że to nie różdżka) i zmierzyłam go.
- Zapamiętaj sobie Snape raz na zawsze – nigdy nie spojrzę na ciebie inaczej
niż w tym momencie!
Wygiął usta złośliwie.
- Och, w to akurat nie wątpię.
*
Ktoś
potrząsał o wiele za mocno moim ramieniem. Otworzyłam oczy i pożałowałam tego
od razu, gdy przed sobą zobaczyłam kurtynę czarnych włosów. Więc to nie był sen
i wciąż tkwiłam w tym bagnie ze Snapem?
Przeciągnęłam się i ziewnęłam.
- Wstawaj Granger. Czas na nas.
Na całe szczęście nie zamierzał spać, bo przeraziłam się na myśl, że położymy
się w jednym łóżku. I chyba faktycznie nie zmrużył oka, bo nie wyglądał na
zaspanego, gdy wyszłam w końcu z łazienki. Stał już opatulony w ciepłą kurtkę i
nie mogłam się nie zaśmiać widząc czarną czapkę naciągnięta na jego uszy.
Merlinie, gdybym nie wiedziała, że to on, w życiu bym go nie poznała!
- Na co się gapisz? Ubieraj się i idziemy! Nie będą wiecznie na nas czekać.
- Już, już. – odpowiedziałam wciąż się śmiejąc. Może nie będzie tak tragicznie?
Jeśli tylko się nie wymordujemy wzajemnie to mogło okazać się całkiem niezłą
lekcją.
To był dobry
wybór ubrać się w kilka warstw. O świcie było dużo zimniej niż poprzedniego
dnia, a może mi się tylko wydawało?
Przed gospodą stał zaparkowany samochód. Nie miałam zielonego pojęcia co to za
auto, bo wyglądał na terenowy, ale zarazem był całkowicie zabudowany i chyba
wzmocniony.
Kierowca spojrzał na nas w lusterku, gdy wsiedliśmy do środka i uśmiechnął się
lekko, po czym wymienili kilka zdań ze Snape’m, który całkiem nieźle musiał
grać rolę uciekiniera z Rumunii. Przynajmniej taką miałam nadzieję.. Dlatego
odetchnęłam, gdy w końcu zapalił silnik i ruszył. Jego towarzysz odwrócił się
do mnie, uśmiechnął krzywo, po czym wlepił wzrok w drogę, a ja przykleiłam
czoło do szyby. Na całe szczęście adrenalina odpowiednio mnie pobudzała, bo
gdyby nie to, ten senny krajobraz już dawno by mnie uśpił.
Droga nie należała
do przyjemnych. Była wyboista i co chwila podskakiwałam, ale i tak nie miałam
tak źle, bo nietoperz co chwila uderzał głową w dach i klął pod nosem. Dziwnie
było podróżować mugolskim pojazdem, bo od ostatniego pobytu w domu (prawie dwa
lata temu, ech) nie miałam okazji poruszać się samochodem. Snape chyba też nie,
bo siedział spięty, a jego palce mocno zacisnęły się wokół uchwytu.
Widoki za oknem praktycznie się nie zmieniały. Górskie szczyty ciągnęły się
przez całą drogę. Słońce migotało już na horyzoncie i miałam nadzieję, że choć
trochę ogrzeje ten lodowaty klimat.
Nie czułam się komfortowo. Zerkałam co chwila na przednie siedzenia, gdzie
dwóch nieznajomych rozmawiało cicho. Nie podobało mi się to bardzo. Chociaż i
tak nie rozumiałabym ani słowa, to może Snape wychwyciłby choć jedno słowo..
Przeniosłam wzrok na niego. Widać nie tylko mnie niepokoiły te szepty, bo
chociaż wciąż patrzył obojętnie, widziałam jak całe jego ciało jest napięte
jakby szykował się do ataku albo ucieczki w każdej chwili. Powoli przekręcił
głowę w moją stronę i kiwnął nią znacząco. Spojrzałam w dół, a krzyk ugrzązł w
moim gardle. Spod rękawa jednego z nich wychodził koniec tatuażu, ale nie byle
jakiego.
Mroczny znak tak bardzo odznaczał się na bladej skórze, że nie było szans byśmy
się pomylili. O cholera. A co jeśli w ogóle nie wiozą nas na ten cholerny
szlak? Tylko Merlin jeden wie gdzie? I zaraz.. Czy Dimitri nas oszukał? Nie..
Snape mu chyba ufał..
Tylko co mieliśmy zrobić? Nie mogliśmy odejść, porzucając ich. Ale z drugiej
strony może wcale nie wiedzieli kim jesteśmy.. Snape nie wyglądał jak Snape, a
ja? Ja byłam raczej mało znaną osobą. Poza tym gdyby chcieli nas gdzieś wywieźć
to chyba już byśmy o tym wiedzieli. Więc pozostało mi czekać. Mój towarzysz
chyba doszedł do tych samych wniosków, bo pokręcił głową, gdy odruchowo
przesunęłam dłoń na kieszeń, w której miałam różdżkę.
Od tego momentu nasza podróż stała się jeszcze gorsza. Nie żebym spodziewała
się wygód i hoteli pięciogwiazdkowych, ale mijaliśmy jedną przeszkodę po
drugiej, a nie minęła nawet doba..
Siedziałam jak na szpilkach. Barki rozbolały mnie już, ale nie potrafiłam się
rozluźnić – nie kiedy dwóch śmierciożerców (w sumie to trzech) siedziało ze mną
w jednym aucie.
W końcu zatrzymaliśmy się. Zrobili przerwę na siku czy to koniec trasy?
Odwrócili się do nas, uśmiechając przebiegle. Nie mieli kilku zębów co dodawało
im tego bandyckiego wyglądu. Zaczęli mówić do Snape’a, a ten odpowiedział po
czym spojrzał na mnie.
- Jesteśmy na miejscu.
- W końcu.. – mruknęłam, ale zatrzymał mnie gdy próbowałam wysiąść. – No co?
- Musisz ich rozproszyć.
- CO? – przelotnie spojrzałam na mężczyzn, którzy patrzyli na nas, ale na
szczęście nie rozumieli ani słowa.
- To co słyszałaś. Nie możemy pozwolić im odejść, a magii też nie możemy
używać, bo ściągniemy tu innych.
- A niby co mam zrobić? – Powiedziałam chłodno, uśmiechając się sztucznie do
nich.
- Wymyśl coś.
Nie wierzyłam. Wysiadł z auta i zostawił mnie tu! Merlinie przysięgam, jeśli on
wpadnie w moje ręce to rozszarpię go!
Chrząknęłam i przesunęłam się na środek siedzenia. Patrzyli na mnie tak.. że
chciałam uciec z krzykiem. Ale dobra! Chcesz to proszę bardzo!
Uśmiechnęłam się lekko, przygryzając wargę i pochyliłam do nich.
- Nic nie rozumiecie przygłupy, co? – Powiedziałam to tak słodkim głosem, że
nawet mnie zemdliło. Ale niewiele ich obchodziło, że nie rozumieli ani słowa,
bo zaśmiali się a ich wzrok zatrzymał się na mojej rozpiętej kurtce. Och,
chcecie więcej? Nie ma problemu!
Sięgnęłam zamka, drugą ręką przesuwając zalotnie po udzie. Gdyby tylko
dostrzegli, że w kieszeni mam różdżkę.. chyba nieco by ich to przygasiło, ale
na moje szczęście – nie zauważyli. Kierowca wyciągnął rękę i chciał mi „pomóc”
w rozpinaniu zamka, ale uderzyłam go na co drugi się roześmiał. Lubicie ostre
dziewczyny? Super!
Musiałam naprawdę improwizować, zwłaszcza, że kurtkę już miałam rozpiętą, a
Snape’a nadal nie było. Dobrze, że ubrałam na siebie tyle warstw.. Powolnie
zsunęłam ją z ramion, wciąż się szczerząc. Kretyni.
Teraz oboje wyciągali łapska w moją stronę. O nie, nie, nie, na to nie pozwolę!
Sięgnęłam do kieszeni i zacisnęłam palce na różdżce, ale w tym samym momencie
drzwi od strony pasażera otworzyły się i jednego z nich już nie było. Kierowca
był tak samo zdezorientowany jak ja i widziałam tylko szok na jego twarzy, gdy
i on wypadł z auta.
Wysiadłam pospiesznie, wciągając na siebie kurtkę.
- Ja pieprzę.. – Dwóch mężczyzn leżało na ziemi. Ich puste oczy wpatrywały się
w przestrzeń, a kończyny były rozrzucone jakby się wciąż szamotali.
- Granger, chodź tu i pomóż mi jeśli łaska. – Warknął Snape, a ja od razu
podeszłam do niego. – Chwyć go za nogi. Musimy ich zrzucić w dół.
- CO ZROBIĆ?
- Jesteś głucha czy głupia? Nie żyją, a my musimy pozbyć się ich ciał.
Z niechęcią podeszłam do jednego z mężczyzn i wzięłam go za nogi. Nie był
lekki, ale na szczęście Snape wziął większość na siebie. Podeszliśmy do
krawędzi i pierwszy raz w życiu poczułam krew na swoich rękach. No nie
dosłownie ale.. nigdy nie pozbywałam się niczyjego ciała. Nigdy nie zabiłam
nikogo bez użycia magii.
- Co im zrobiłeś?
- Skręciłem karki. Bierz drugiego.
Wstrzymałam oddech. Właśnie mówił, że zabił dwóch osiłków najprostszym, mugolskim
sposobem i nawet nie mrugnął? Dobra, teraz już mogłam przyznać, że Snape był
niebezpiecznym typem.
Odruchowo drgnęłam, gdy podszedł do mnie. Oczy mu się lekko rozszerzyły.
- Nie bój się idiotko, przecież nie zrobię ci krzywdy – mruknął i zlustrował
mnie wzrokiem. – Nie musiałaś się uciekać do striptizu.
Prychnęłam i skrzyżowałam ramiona.
- Jasne, a co niby miałam zrobić? Może wciągnąć ich w dyskusję, co?
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, ale zimny powiew wiatru ocucił nas oboje.
- Chodźmy. – Powiedział, odwracając się i ruszył w stronę szlaku.
No to się teraz zacznie – pomyślałam i z ciężkim sercem ruszyłam za nim.
HAHHAHAHAHAHAHAHHAHA xD ♥ Kocham ten rozdział! Ubóstwiam! :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwaliły mnie dwa momenty:
,,...i dopiero wtedy zorientowałam, że ręka Snape’a wciąż spoczywa na mojej. Aż dziwne, że nie spłonęła pod jego dotykiem czy coś.. Ale było to całkiem przyjemne uczucie, bo wbrew powszechnej opinii nie miał zimnych jak lód dłoni, a jego palce nie były tak kościste jak mi się wydawało..
O czym ty myślisz kretynko! Wyrwałam gwałtownie rękę, a on spojrzał na mnie i.. zarumienił się. O Merlinie! Święty, przenajświętszy Jezu – Snape się zawstydził!''
,,Och to pewnie przez to co powiedział jej Dimitri.
- A co jej powiedział..? – Czułam narastający niepokój w środku.
- Nic takiego. – powiedział, ale ten cholerny uśmieszek mówił mi co innego. – Tylko tyle, że uciekłaś z domu od rodziny, bo nie chciałaś wyjść za jakiegoś bogatego arystokratę, a ja jestem twoim kochankiem i ukrywamy się tutaj.
- CO TAKIEGO?!"
HAHAHAHHA :D Dimitri mistrzem tego rozdziału! :D
Rosja, Rosjanie,
to nie moje granie.
Ja Ruskich osobiście nie preferuję,
ale sobie porymuję.
Bo co mi zaszkodzi pozostawić słowo,
w czasie gdy opowiadanie owo,
zaczyna się robić kolorowo! :D
Snape zareagował dość surowo.
Dobra, dość kulawa końcówka,
ale przy rozdziale była harówka. ;)
Pozdrawia i życzy weny, czasu, wypoczynku i pomysłów!
Foxie. :D
Hahaha, cieszę się, że tak Ci się podobał rozdział xD Jakoś też go lubię i jak go czytałam dzisiaj to się zastanawiałam co ja brałam jak go pisałam (nie pamiętam nawet kiedy to było XD)
UsuńWierszyk jak zwykle piękny! Dziękuję :3
PS. Kocham tą nową FOXIE XD <3
FOXIE Z SZAFY! ;D Jak bierzesz coś, to się podziel! :DDD
UsuńChociaż nie. Mi nie potrzebne! xD
UsuńŻebym ja jeszcze wiedziała co.. *.*
UsuńDobrze, że nie wiesz. .-.
UsuńPewnie banany. Albo kebaby. Bo to zawsze działa odurzająco ^-^
UsuńUhu. :D
UsuńUhuhuhuhuhuh ;**** Biorę się za czytanie!
OdpowiedzUsuńWielbię Cię ! <3
~DeMonique
Przeczytałam! Uwielbiam Twoją lekkość pisania, genialnie się to czyta. Wszystko opisane tak, że esem w stanie dokładnie wyobrazić sobie całą scenę. Jesteś cudowna! :D Tu masz dobić do 140 rozdziałów!!! :D
Usuń~DeMonique
Hahahahaha chyba mi się pomysły skończą albo napiszę HGSS - drugie pokolenie XD
UsuńBoski rozdział. Jak na razie najlepszy! Kocham wszystkie momenty gdzie jest Snape i Hermiona, a przez to że są we wspólnej podróży, liczę na wiele scen z nimi ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu i dużo weny Ci życzę!
PS. Proszę Cię, wstaw szybko kolejny!
Oooo ja też proszę! :D
Usuń~DeMonique
PS. mogę błagać :D
PS2. Jak kiedyś zawiesisz bloga czy cokolwiek to Ci wpie...prze :D
PS3. Możesz powoli zaczynać pisać trzecie HGSS :D Ogarnę jakoś 3 na raz :D
Dziękuję Wam! Staram się żeby to było lżejsze od poprzedniego :D
UsuńOch z trzecim to już nie ogarnę, oj nie xD Póki co muszę przemyśleć jak tym pokierować! :D
I spokojnie - nie zawieszam w najbliższej przyszłości! (w dalszej też nie przewiduję, ale cóż.. nie jestem Trelawney xD)
Hahaha mistrzostwo :D
OdpowiedzUsuńDziękować! <3
UsuńHahahahaha XDD. No nie mogę! Uroczyście przysięgam, że kocham Panaceum i Ciebie!
OdpowiedzUsuńTe teksty, ich przekomarzanki i ah! Cudo! Lecę dalej, bo w żołądku mnie ściska od chwilowego niedoboru!