sobota, 28 maja 2016

Rozdział 6

Miał poleżeć jeszcze jeden dzień.. Ale cóż, postanowiłam się zlitować nad niektórymi i dodać już teraz kolejny rozdział. :D
Zalążek wspólnej wyprawy Sev;a i Miony. :3 Mam nadzieję, że się spodoba! Tymczasem nie przedłużam i zapraszam do czytania <3

PS. Tak, rozdział specjalnie dla Ciebie DeMonique! xD (ja też nienawidzę czekać!)

************************************************************


- Uważajcie na siebie, dobrze? Zapakowałam wam trochę prowiantu, ale nie mogłam za wiele.. – Molly kolejny raz oglądała mnie z każdej strony jakby chciała sprawdzić czy nie mam gdzieś doczepionego znaku dla śmierciożerców „Tutaj jestem!”

Westchnęłam i pokiwałam głową, obrzucając spojrzeniem nietoperza, który zniecierpliwiony rozmawiał z Dumbledore’m. Ciekawe co ich tak frapowało, co? Chciałam przysunąć się bliżej i posłuchać o czym tak gorączkowo dyskutują, ale Ginny i Harry skutecznie mi to uniemożliwili.
- Miona, tylko uważaj na siebie! – Przewróciłam oczami i wymusiłam uśmiech. Przysięgam – jeszcze raz to usłyszę i Snape będzie musiał wyruszyć sam.
- Daj znać jak tylko będziesz mogła co z wami, dobra? 
- Tak Harry, już o tym rozmawialiśmy.
Miałam wrażenie, że wszyscy są dużo bardziej zdenerwowani i przerażeni tą wyprawą niż ja. Oczywiście nie żebym się bała, skądże! Po prostu chciałam być przygotowana na wszystko więc jeszcze raz gorączkowo zaczęłam przetrząsać swoją torebkę. Kurtka.. jest! Śpiwór.. o, butelki wody! A gdzie.. o, znalazłam tą przeklętą mapę.. Czapka, rękawiczki.. bielizna.. Merlinie, to miała być chyba najdłuższa i najtrudniejsza podróż w moim życiu.
W końcu Snape skończył rozmawiać z Dumbledore’m i oboje podeszli do nas w dość posępnych nastrojach.
- Uważajcie na siebie moja droga.
No i gwóźdź do trumny – dzięki Dumbledore. Pomimo irytacji uśmiechnęłam się na tyle na ile byłam w stanie.
- Oczywiście. Poradzimy sobie. Prawda, Snape?
Tego nie mogłam odpuścić. Uniosłam brew wyczekując odpowiedzi, ale ten jedynie skrzywił się i mruknął pod nosem coś co niebezpiecznie podobnie brzmiało do: „co za kretynka”. Puściłam tę uwagę mimo uszu i raz jeszcze pozwoliłam się uściskać wszystkim.
- Trzymamy kciuki! – Zawołała Tonks, a Luna uśmiechnęła się szeroko.
- Pamiętajcie o górskich włazikach!
- O gór.. co? 
- Daj spokój Granger. – Snape pokręcił głową i ku mojej uldze wyciągnął nas w końcu na zewnątrz.

Szliśmy szybkim krokiem by minąć zabezpieczenia. Merlinie, dobrze, że zaczęłam znowu biegać,  bo przy jego tempie już dawno dostałabym zadyszki.

Doszliśmy do tej samej drogi co wtedy, gdy teleportowaliśmy się do posiadłości Malfoyów. Dopiero wtedy spojrzał na mnie, chociaż wolałam, gdy tego nie robił, bo błysk w jego oku podpowiadał, że nie będą to miłe tygodnie, miesiące, a może lata…
- Aportujemy się prosto do Rosji. Jest pewne miejsce gdzie musimy się udać przed wyprawą w góry, ale stamtąd ruszymy już bez użycia magii, jasne? Zostawimy po sobie ogromny ślad.
- Snape.. omawialiśmy to już kilka razy. Wiem co mam robić. Możemy ruszać?
Skinął głową i bez głowa chwycił moje przedramię. Nie miałam okazji korzystać z teleportacji międzykontynentalnej – ograniczałam się tylko do Anglii więc nieco denerwowałam się, ale nie miałam czasu na dalsze wątpliwości, bo poczułam znajome ssanie w żołądku i nagle rozpłynęliśmy się, a ja straciłam poczucie własnego ciała, czasu..


Jeździłam z rodzicami na wakacje do Francji czy Austrii, ale nie miałam okazji zapuszczać się tak daleko na wschód kontynentu. Przyznam, że to nie była przyjemna podróż i od razu pożałowałam, że wcześniej nie ubrałam puchatej kurtki, która spoczywała gdzieś na dnie mojej torebki, bo zderzenie z zimnym, górskim powietrzem nie należało do miłych doświadczeń.

Byliśmy w niewielkiej mieścinie tuż u podnóża gór. Spojrzałam na nie i bezwolnie opadła mi szczęka. 
- Dobra – to będzie ciężkie zadanie – pomyślałam wpatrując się w wysokie szczyty, które ginęły pod powłoką chmur. Zimno przeszywało mnie na wskroś, a serce waliło mocno na samą myśl, że będziemy wędrować tymi szlakami. Merlinie żeby on nie kazał mi ładować się na samą górę…
- Chodź Granger. Nie ociągaj się. 
Jak na komendę ruszyłam za nim. Musiałam przyznać, że nie czułam się pewnie w obcym kraju, otoczona przez ludzi, którzy mówili w innym języki i rzucali nam otwarcie niechętne spojrzenia. Nawet się z tym nie kryli. 
Snape wszedł do obskurnego budynku, który wyglądał, pożal się Boże, jakby miał się za moment zawalić. Ale chyba inni tak nie uważali, bo większość miejsc była zajęta i gdy tylko poczułam alkohol wiedziałam, że to okoliczny bar. Zapewne jedyny…
To dziwne, ale trzymałam się naprawdę blisko Snape’a, bo większość popijających trunki mężczyzn, wpatrywało się we mnie z takimi uśmiechami, że miałam ochotę zwymiotować. Prędzej bym sobie włosy podpaliła niż spojrzała na kogokolwiek z nich..
Poczułam na sobie wzrok Snape’a, który opierał się o ladę czegoś co pewnie miało być barem, a jego usta wykrzywiły się wrednie.
- Co jest Granger? Nie podoba ci się bycie w centrum zainteresowania? Może idź zdobądź kilku przyjaciół, a ja poczekam. 
Zazgrzytałam zębami i zmierzyłam go wzrokiem. Co za palant! 
- Dzięki Snape, obejdzie się bez. Ale tobie możemy poszukać miłej towarzyszki w zastępstwie za Hestie, co?
O tak! Powiedzenie tego było warte miny jaką zrobił. Odwrócił głowę i nie zwracał na mnie więcej uwagi, co nie powiem – odpowiadało mi. Chociaż z drugiej strony jeśli miałam wybierać jego towarzystwo a tych wszystkich obleśnych typków..
Usiadłam na kołyszącym się krzesełku. Po chwili podszedł w końcu barman, to znaczy tak mi się wydawało, że to był barman, bo polerował szklankę brudną ścierką, na której zostawały jeszcze gorsze smugi niż wcześniej.. Ugh, musiałam zapamiętać żeby nie pić nigdy nic z czegoś co nie było moje.
Snape pochylił się i zaczął szeptać coś tak, że nawet ja ledwo słyszałam fragmenty słów. Wow, to on znał rosyjski? No tutaj mnie zaskoczył, bo nie sądziłam, że jest takim.. poliglotą.
Nagle przeszedł na koniec lady i zniknął za barem. Zaraz! Co?! Zostawił mnie tu?! 
Oboje przeszli przez drzwi na tyłach, a ja zostałam w tym obskurnym miejscu, oblepiana wzrokiem pijanych mężczyzn..
- Niech cię diabli Snape. – Syknęłam pod nosem i otuliłam się szczelnie kurtką. Miałam ochotę wyjść, ale coś mi podpowiadało, że to nie był najlepszy pomysł. Chociaż z drugiej strony mogło być gorzej niż teraz?
Dwóch mężczyzn wstało z miejsca i ruszyło w moją stronę. Rozmawiali, śmiejąc się co chwila, a ja zaklęłam soczyście pod nosem. Zeskoczyłam z krzesełka analizując sytuację. Mogłam ich bardzo szybko potraktować różdżką, ale przecież mieliśmy unikać magii.. Z drugiej strony nikt mi nie powiedział, że zostanę napadnięta przez bandę przygłupów w przydrożnym barze! 
Na szczęście w momencie, w którym sięgałam po różdżkę do kieszeni wrócił Snape i zmierzył dwóch nieznajomych tak chłodnym, przerażającym spojrzeniem, że sama się wzdrygnęłam. 
Cofnęli się mamrocząc coś pod nosem (na pewno nie były to fragmenty „Romeo i Julii”) i usiedli przy stole, spoglądając na nas spod byka. 
- Chodź ze mną. Zostawić cię na dwie minuty i już się ładujesz w problemy..
Przemilczałam to, ale uniosłam głowę i wypięłam dumnie pierś. A niech sobie nie myśli! Ruszyłam za  nim za ladę i znaleźliśmy się na niewielkim zapleczu.
- Co tu robimy?
- Mówiłem ci, że muszę się z kimś spotkać. – Odpowiedział niecierpliwie i obrócił się do ściany. To znaczy myślałam, że to ściana, bo dopiero kiedy podeszłam bliżej zauważyłam klamkę i gdy Snape ją nacisnął, przeszliśmy do większego pomieszczenia. Za biurkiem w ciemnych pokoju siedział łysy mężczyzna, z czarnym wąsem. Wyglądał na nie więcej niż czterdzieści lat i był całkiem przystojny, chociaż spojrzenie jakim nas powitał nie było zbyt przyjazne..
Hej, a może by tak wrócić do Anglii? – krzyczał głos  w mojej głowie. Ale jakże mogłabym dać tę satysfakcję Snape’owi, co? Dopiero co nasze zadanie się zaczęło, a ja już tchórzyłam.. Nie, przecież ja nigdy nie tchórzyłam!
Zdusiłam w sobie zalążek niepokoju i mistrzowsko naśladując obojętność Snape’a, usiadłam na krześle obok niego. Mężczyzna zmierzył mnie chłodno i jak dla mnie to zbyt długo zatrzymał się na PEWNYCH częściach ciała, ale jedyne co zrobiłam to uniosłam brew, a on ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się i wstał.
- Severus! Kopę lat! – Nieznajomy mówił specyficznie, zaciągając się tym rosyjskim akcentem.
- Dimitri. – Skinął mu Snape głową, ale również się podniósł i objął jego przegub. Przyglądałam się temu z mieszanką uczuć, bo nie wyglądali mi na starych znajomych ze szkoły.. Ale co mi w sumie do tego?
- A twoja towarzyszka to kto? – Poruszyłam się niespokojnie na krześle, ale wstałam, gdy nietoperz rzucił mi wyzywające spojrzenie.
- Hermiona Granger, proszę pana. – Wyciągnęłam do niego dłoń, a on nieco zaskoczony uścisnął ją i znowu zlustrował wzrokiem.
- No, no Severus, nie sądziłem, że masz aż takie wzięcie. Ile masz lat dziecko? Nie więcej niż dwadzieścia co?
Uderzyło we mnie jak dobrze potrafił rozpoznać mój wiek, ale bardziej skupiło uwagę stwierdzenie „aż takie wzięcie”. Snape miał wzięcie? Dobre sobie!
- Właściwie to niecałe dziewiętnaście. – Odpowiedziałam, z powrotem siadając. – I chyba źle pan zrozumiał moją obecność tutaj. – Dodałam szybko. Niech sobie nie myśli, że ja i Snape.. fuj!
- Mhmm.. rozumiem. – usiadł, uśmiechając się przebiegle. Snape zrobił to samo, ale nie skomentował nawet tematu naszej dyskusji.
- Potrzebuję drobnej przysługi z twojej strony.
- Ach powinienem był się domyślić, że nie przyjechałeś na pogawędkę. – Roześmiał się i włożył papierosa do ust. Odpalił go, zaciągnął się i postukał palcem w brodę. – O co tym razem chodzi, co?
- Szukamy olbrzymów.
Wciągnęłam ze świstem powietrzem. Co tu się działo? Przecież nasza misja miała być ścisłą tajemnicą, a on mógł równie dobrze wytatuować sobie to na czole. 
Dimitri spojrzał na mnie przelotnie i mogłabym się założyć, że jego wargi drgnęły, ale już po chwili wpatrywał się intensywnie w Snape’a.
- Hmmm.. Rozumiem. Myślę, że jestem w stanie was pokierować, ale nie obiecuję, że ich tam znajdziecie. Moi ludzie nie zapuszczają się w te rejony.
- Będziemy wdzięczni za każda informację.
Każda sekunda w towarzystwie Snape’a budziła we mnie kolejne sprzeczne uczucia. Od kiedy był takim uprzejmym, grzecznym negocjatorem? Dimitri zamyślił się co wyraził głębokim „hmmmm” i ściągniętymi brwiami, a ja czułam się naprawdę niepewnie. Ale przecież musiałam w końcu zaufać temu przeklętemu nietoperzowi, bo w ten sposób to długo nie pociągniemy.. Tylko, że zaufanie powinno działać w obie strony, a on nie wyglądał mi na takiego, który zamierzał dzielić się ze mną swoimi planami. A to mnie niezmiernie wkurzało!
- Dobrze… Pomogę wam, ale niech to będzie spłata mojego długu wobec świętej pamięci Dumbledore’a. – Już chciałam zaprzeczyć, ale Snape kopnął mnie w kostkę. Co to miało być?! No tak.. Miałam ochotę uderzyć się w czoło za własną głupotę. Przecież sama do niedawna myślałam, że on nie żyje.. Jak widać ta informacja była przeznaczona tylko dla nielicznych.
- Niech będzie. – Snape skinął, a Dimitri uśmiechnął się do mnie szeroko. Nie był to zbyt zachęcający uśmiech.
- Bo rozumiem, że na towarzystwo twojej partnerki nie mogę liczyć?
Chciałam zerwać się z krzesła, przyłożyć mu, rozkwasić ten kartoflany nos! Czy on właśnie zapytał czy ja jestem tanią dziwką?! Zagotowało się we mnie, ale Snape położył rękę na mojej i ścisnął (nieco mocniej niż to było konieczne) i przytrzymał mnie w miejscu, wciąż nie odrywając od niego wzroku.
- Ustaliliśmy już chyba, że to spłata długu. A panna Granger jeśli zechce to sama przyjdzie. Innej opcji nie widzę.
Zdziwiłam się słysząc jego chłodny głos. Dimitri też musiał uznać go za ostrzeżenie, bo chociaż wciąż się uśmiechał, widziałam jak cień strachu przebiegł po jego twarzy. A więc reputacja Snape’a – śmierciożercy sięgała tak daleko? No nieźle panie profesorze.
- A szkoda, wielka szkoda.. – zmierzył mnie pełnym głodu wzorkiem i z powrotem spojrzał na nietoperza. – Dobrze, niech wam będzie. Ale wracając do interesów.. Potrzebujecie przedostać się do granicy szlaku, a potem moi ludzie was pokierują. Dam wam mapę, na której zaznaczałem wszelkie oznaki obecności olbrzymów, ale pamiętajcie, że co jakiś czas się przenoszą – zaczął grzebać w biurku i w końcu wyciągnął pomięty kawałek papieru i wręczył go Snapeowi. Chciałam zerknąć na jego zawartość, ale ten nawet nie spojrzał na niego tylko wsunął do kieszeni kurtki. – Poza tym chyba nie muszę wam przypominać, że magia w ich pobliżu nie jest najlepszym pomysłem. Są jak radary na czary. Ale ucieszą ich podarunki.
- Nie mów mi czegoś co już wiem Dimitri – przerwał mu Snape, a tamten uśmiechnął się lekko.
- Widzę, że niewiele się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. Macie mapę, moi ludzie dowiozą was na szlak, a pot..
- Możemy im ufać? 
- Severus. Pytasz mnie o to czy można im powierzyć sekrety? – Roześmiał się chłodno. – Jakbyś nie wiedział. Oczywiście, że za grosz nie można wierzyć tym tępym osiłkom, ale są waszą jedyną szansą! Nikt nie przejdzie na szlak bez mojej wiedzy więc gdyby ktoś..
- Czarny Pan może też wysłać swoje siły tutaj.
- A niech się w dupę ugryzą te czarne psy. – Splunął na ziemię. Fuj. – Wyruszycie o świcie. Dowiozą was na szlak, a dalej musicie radzić sobie sami. Tam moja władza nie sięga. Postarajcie się nie rzucać w oczy i nie zdradzajcie kierowcy kim jesteście to powinno być w porządku. Powiem im, że chcecie się przedostać nielegalnie przez granice. – Zamyślił się na chwile. Wstał i podszedł do telefonu w rogu. Zaczął mamrotać coś po rosyjsku i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to nic dobrego.. Poza tym czarodziej, który używał mugolskich sprzętów? To dość niespotykane. 
Kręciłam się niecierpliwie na krześle i dopiero wtedy zorientowałam, że ręka Snape’a wciąż spoczywa na mojej. Aż dziwne, że nie spłonęła pod jego dotykiem czy coś.. Ale było to całkiem przyjemne uczucie, bo wbrew powszechnej opinii nie miał zimnych jak lód dłoni, a jego palce nie były tak kościste jak mi się wydawało.. 
O czym ty myślisz kretynko! Wyrwałam gwałtownie rękę, a on spojrzał na mnie i.. zarumienił się. O Merlinie! Święty, przenajświętszy Jezu – Snape się zawstydził! 
Szybko odwrócił głowę, a jego włosy opadły na twarz. Musiałam się tak mocno ugryźć w policzki żeby nie parsknąć śmiechem, że poczułam w ustach metaliczny posmak.
Dimitri w końcu do nas wrócił i zlustrował wzorkiem, jakby doskonale wiedział o tym co się wydarzyło. Jeśli tak było to bynajmniej nie zdradził się z tym, bo odchrząknął, odpalił kolejnego papierosa i wypuścił gęsty dym.
- Ach zgubny nałóg. – Powiedział lekkim tonem i odkaszlnął. – Bądźcie dziś moimi gośćmi! Nie chciałbym abyście się włóczyli po ulicach.. W gospodzie czeka na was pokój. Pamiętasz drogę, Severusie?
- Tak. – odpowiedział krótko i wstał, a ja zrobiłam to samo.
- Wyjdźcie tyłem. I tak już zwróciliście na siebie niepotrzebnie uwagę. – Mówiąc to znacząco uśmiechnął się do mnie i znowu zlustrował głodnym spojrzeniem. Zapięłam kurtkę pod samą szyję i jedyne o czym marzyłam to żeby uciec z tego miejsca.
Wyszliśmy na zewnątrz i zderzenie z chłodem było tak brutalne, że jęknęłam. Merlinie czemu one nie mogą się ukrywać no nie wiem.. na Hawajach na przykład? Musiały wybrać mroźną Syberie, wysokie szczyty..?
Zdziwiłam się jak czas szybko tu płynął, gdy powoli zapadał zmrok, ale potem przypomniałam sobie o strefach czasowych. Właściwie to nie miałam zielonego pojęcia, która może być godzina.
- Właź do środka. – Syknął nietoperz, zatrzymując się przed większym budynkiem niż ten poprzedni, ale wyglądał równie obskurnie i niepewne. 
Wśliznęłam się przez drzwi i odczułam ulgę, gdy dotarło do mnie ciepło wnętrza. Przy kilku stolikach siedzieli mieszkańcy, zajadając się czymś co chyba było zupą, bo aż z niej parowało. Momentalnie skurczył mi się żołądek i odchrząknęłam by zagłuszyć burczenie w brzuchu. Te podróże mnie wykańczały!
Snape podszedł do lady, przy której stała niska kobieta. Wyglądała na starszą niż chyba w rzeczywistości była, bo gdy z wigorem przeszła przez drzwi na zaplecze, aż pozazdrościłam jej tej energii. 
Wróciła szybko i wręczyła Snapeowi klucz, mamrocząc coś do niego. Nawet nie próbowałam zrozumieć o czym mówią, bo przecież jasne było, że moje umiejętności językowe są tak ograniczone..
Skinął na mnie ręką, więc podeszłam i uśmiechnęłam się do staruszki, ale nie odwzajemniła tego. Zmierzyła mnie z wyższością, po czym odwróciła i zabrała za robienie napojów. O co jej chodziło? Dlaczego tak się wyróżniałam w tej wiosce, co?
Niepewnie wdrapałam się za nietoperzem po schodach. Nie ufałam za grosz temu, że nie zawalą się pod naszym ciężarem, ale o dziwo nie zapadliśmy się! Korytarz nie był długi, ale tak samo paskudny jak cała reszta tego miasta. Snape poprowadził nas na koniec, gdzie zatrzymał się przed drewnianymi, szarymi drzwiami i otworzył je.
Mój wzrok natychmiast zatrzymał się na dużym, dwuosobowym łóżku, przykrytym stertą koców. Nie dziwne, że na nie spojrzałam, bo poza małym stolikiem i drzwiami zapewne do łazienki, nic więcej tu nie było.
- Niewiele osób korzysta tu z wynajmu. 
- Jakoś nie dziwi mnie mała ilość turystów.. – mruknęłam, mijając go w drzwiach. Przez chwilę miałam wrażenie, że się uśmiechnął, ale nie.. musiało mi się przywidzieć.
Usiadłam ostrożnie na łóżku, bo gdyby pękło pod moim ciężarem, to Snape chyba nigdy w życiu by mi tego nie zapomniał. Zdjęłam przez ramię torebkę i w końcu zsunęłam kurtkę. Nie było tutaj tak ciepło jakbym sobie życzyła, ale na pewno dużo przyjemniej niż na zewnątrz. 
Snape rozebrawszy się, usiadł przy stoliku i wyciągnął z kieszeni kurtki mapę, którą dostał od Dimitra.
- Kim był ten mężczyzna? – Zapytałam w końcu. Westchnął, zamknął oczy, otworzył je i spojrzał na mnie powolnie. No co? Przecież tylko chciałam wiedzieć!
- Stary znajomy.
- Och doprawdy? Nie domyśliłabym się. – Ściągnęłam wargi, a on znowu westchnął i przewrócił oczami.
- Poznaliśmy się wiele lat temu. Jeszcze podczas pierwszej wojny. Czarny Pan chciał go zrekrutować, ale skubany nie dał się. Dumbledore później ocalił jego syna przed śmiercią.
- To jakim cudem był dla ciebie taki miły, co?
Skrzywił się i rzucił mi spojrzenie mówiące „szacunek Granger”, ale wzruszył ramionami.
- Bo to ja doprowadziłem tutaj jego syna i wtedy uwierzył, że przeszedłem na stronę Zakonu. Oczywiście nigdy nie był jego członkiem, ale dobrze jest mieć kontakty na całym świecie. Dimitri jest dość.. specyficzny, jak wszyscy tutaj, ale to inna kultura, inny świat, inne zagrożenia.
- Zdążyłam zauważyć..
Ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się. No może nie był to wesoły rechot, bo przypominał bardziej prychnięcie pomieszane z kaszlem, ale mimo to uśmiechnęłam się lekko. 
- Nie często mają okazję oglądać tutaj takie.. okazy.
- OKAZY?! – ryknęłam, zrywając się na nogi, ale on tylko zmierzył mnie, wciąż się śmiejąc.
- Granger, wyobraź sobie to tak. W całym Hogwarcie jedynymi kobietami są.. McGonagall i Trelawney. Nagle zjawiasz się ty. Wcale nie musisz być ładna, zgrabna czy dobrze wychowana żeby każdy zaczął się ślinić na młode mięso.
Zatkało mnie. W jednym zdaniu zdołał obrazić mnie ze trzy razy i nawet nie mrugnął przy tym. Nie żebym przejmowała się swoim wyglądem i wcale nie spodziewałam się komplementów z jego ust.. Ale jednak nieco ukłuł mnie przytyk do mojej „brzydoty”.
Prychnęłam zachowując maskę obojętności i z powrotem usiadłam.
- Bo jak się myśli czymś innym niż głową to tak jest. 
- Nie martw się. W moim towarzystwie jesteś całkowicie bezpieczna jeśli o to chodzi. – Rzucił z wrednym uśmieszkiem i wrócił do studiowania mapy.
Jasne, bo o niczym innym nie marzę jak o byciu adorowaną przez Severusa Snape’a!


Nie wiedziałam czy spać, czy gapić się w białą ścianę, czy może wziąć prysznic.. Chociaż po wejściu do łazienki szybko odrzuciłam ostatnią opcję. Położyłam się na łóżku i wlepiłam oczy w sufit. Dobra, nie była to najlepsza wycieczka w moim życiu i chociaż nawet się dobrze nie zaczęła to już chciałam wracać do ciepłego domu, do pasztecików i pulpecików Molly, do przyjaciół… A co miałam? Kolejną mroźną zimę, chociaż jedna już minęła, obskurne łóżko, a potem to i pewnie tylko namiot, dziwnie wyglądającą zupę, którą przyniósł Snape i właśnie (punkt kulminacyjny!) miałam za towarzystwo nietoperza. A to chyba odrzucało mnie najbardziej.

Nawet się do mnie nie odzywał, chociaż nie mogę powiedzieć, że mi to przeszkadzało. 
Z myśli wyrwało mnie stukanie do drzwi. Odruchowo dotknęłam kieszeni, w której spoczywała różdżka i spojrzeliśmy po sobie ze Snape’m. Podszedł do drzwi i uchylił je. 
Do środka wparowała gospodyni z tacą, na której stały dwa kubki. Snape podziękował jej, a ona znowu spojrzała na mnie jak na największego karalucha jakiego widziała i wyszła, prychając.
- Dobra, o co jej chodzi co? Czemu tak patrzy na mnie?
Podparłam się na łokciach i zerknęłam na Snape’a, który tajemniczo się uśmiechał.
- Och to pewnie przez to co powiedział jej Dimitri.
- A co jej powiedział..? – Czułam narastający niepokój w środku.
- Nic takiego. – powiedział, ale ten cholerny uśmieszek mówił mi co innego. – Tylko tyle, że uciekłaś z domu od rodziny, bo nie chciałaś wyjść za jakiegoś bogatego arystokratę,  a ja jestem twoim kochankiem i ukrywamy się tutaj.
- CO TAKIEGO?! 
To było przegięcie! Nie przejmowałam się opinią innych, ale sama myśl, że Snape mógłby.. uch!
- Co się tak gorączkujesz Granger? Czyżbyś miała coś na sumieniu? – Uniósł prowokująco brew. Robił to specjalnie. Cholera jasna, Snape pchał mnie na krawędź mojej cierpliwości. Podeszłam i wetknęłam palec w jego pierś (tym razem upewniłam się, że to nie różdżka) i zmierzyłam go.
- Zapamiętaj sobie Snape raz na zawsze – nigdy nie spojrzę na ciebie inaczej niż w tym momencie!
Wygiął usta złośliwie.
- Och, w to akurat nie wątpię.

*
Ktoś potrząsał o wiele za mocno moim ramieniem. Otworzyłam oczy i pożałowałam tego od razu, gdy przed sobą zobaczyłam kurtynę czarnych włosów. Więc to nie był sen i wciąż tkwiłam w tym bagnie ze Snapem? 

Przeciągnęłam się i ziewnęłam.
- Wstawaj Granger. Czas na nas.
Na całe szczęście nie zamierzał spać, bo przeraziłam się na myśl, że położymy się w jednym łóżku. I chyba faktycznie nie zmrużył oka, bo nie wyglądał na zaspanego, gdy wyszłam w końcu z łazienki. Stał już opatulony w ciepłą kurtkę i nie mogłam się nie zaśmiać widząc czarną czapkę naciągnięta na jego uszy. Merlinie, gdybym nie wiedziała, że to on, w życiu bym go nie poznała!
- Na co się gapisz? Ubieraj się i idziemy! Nie będą wiecznie na nas czekać. 
- Już, już. – odpowiedziałam wciąż się śmiejąc. Może nie będzie tak tragicznie? Jeśli tylko się nie wymordujemy wzajemnie to mogło okazać się całkiem niezłą lekcją.

To był dobry wybór ubrać się w kilka warstw. O świcie było dużo zimniej niż poprzedniego dnia, a może mi się tylko wydawało? 

Przed gospodą stał zaparkowany samochód. Nie miałam zielonego pojęcia co to za auto, bo wyglądał na terenowy, ale zarazem był całkowicie zabudowany i chyba wzmocniony.
Kierowca spojrzał na nas w lusterku, gdy wsiedliśmy do środka i uśmiechnął się lekko, po czym wymienili kilka zdań ze Snape’m, który całkiem nieźle musiał grać rolę uciekiniera z Rumunii. Przynajmniej taką miałam nadzieję.. Dlatego odetchnęłam, gdy w końcu zapalił silnik i ruszył. Jego towarzysz odwrócił się do mnie, uśmiechnął krzywo, po czym wlepił wzrok w drogę, a ja przykleiłam czoło do szyby. Na całe szczęście adrenalina odpowiednio mnie pobudzała, bo gdyby nie to, ten senny krajobraz już dawno by mnie uśpił.


Droga nie należała do przyjemnych. Była wyboista i co chwila podskakiwałam, ale i tak nie miałam tak źle, bo nietoperz co chwila uderzał głową w dach i klął pod nosem. Dziwnie było podróżować mugolskim pojazdem, bo od ostatniego pobytu w domu (prawie dwa lata temu, ech) nie miałam okazji poruszać się samochodem. Snape chyba też nie, bo siedział spięty, a jego palce mocno zacisnęły się wokół uchwytu. 

Widoki za oknem praktycznie się nie zmieniały. Górskie szczyty ciągnęły się przez całą drogę. Słońce migotało już na horyzoncie i miałam nadzieję, że choć trochę ogrzeje ten lodowaty klimat. 
Nie czułam się komfortowo. Zerkałam co chwila na przednie siedzenia, gdzie dwóch nieznajomych rozmawiało cicho. Nie podobało mi się to bardzo. Chociaż i tak nie rozumiałabym ani słowa, to może Snape wychwyciłby choć jedno słowo.. Przeniosłam wzrok na niego. Widać nie tylko mnie niepokoiły te szepty, bo chociaż wciąż patrzył obojętnie, widziałam jak całe jego ciało jest napięte jakby szykował się do ataku albo ucieczki w każdej chwili. Powoli przekręcił głowę w moją stronę i kiwnął nią znacząco. Spojrzałam w dół, a krzyk ugrzązł w moim gardle. Spod rękawa jednego z nich wychodził koniec tatuażu, ale nie byle jakiego. 
Mroczny znak tak bardzo odznaczał się na bladej skórze, że nie było szans byśmy się pomylili. O cholera. A co jeśli w ogóle nie wiozą nas na ten cholerny szlak? Tylko Merlin jeden wie gdzie? I zaraz.. Czy Dimitri nas oszukał? Nie.. Snape mu chyba ufał..
Tylko co mieliśmy zrobić? Nie mogliśmy odejść, porzucając ich. Ale z drugiej strony może wcale nie wiedzieli kim jesteśmy.. Snape nie wyglądał jak Snape, a ja? Ja byłam raczej mało znaną osobą. Poza tym gdyby chcieli nas gdzieś wywieźć to chyba już byśmy o tym wiedzieli. Więc pozostało mi czekać. Mój towarzysz chyba doszedł do tych samych wniosków, bo pokręcił głową, gdy odruchowo przesunęłam dłoń na kieszeń, w której miałam różdżkę.
Od tego momentu nasza podróż stała się jeszcze gorsza. Nie żebym spodziewała się wygód i hoteli pięciogwiazdkowych, ale mijaliśmy jedną przeszkodę po drugiej, a nie minęła nawet doba.. 
Siedziałam jak na szpilkach. Barki rozbolały mnie już, ale nie potrafiłam się rozluźnić – nie kiedy dwóch śmierciożerców (w sumie to trzech) siedziało ze mną w jednym aucie.
W końcu zatrzymaliśmy się. Zrobili przerwę na siku czy to koniec trasy? 
Odwrócili się do nas, uśmiechając przebiegle. Nie mieli kilku zębów co dodawało im tego bandyckiego wyglądu. Zaczęli mówić do Snape’a, a ten odpowiedział po czym spojrzał na mnie.
- Jesteśmy na miejscu.
- W końcu.. – mruknęłam, ale zatrzymał mnie gdy próbowałam wysiąść. – No co?
- Musisz ich rozproszyć.
- CO? – przelotnie spojrzałam na mężczyzn, którzy patrzyli na nas, ale na szczęście nie rozumieli ani słowa.
- To co słyszałaś. Nie możemy pozwolić im odejść, a magii też nie możemy używać, bo ściągniemy tu innych.
- A niby co mam zrobić? – Powiedziałam chłodno, uśmiechając się sztucznie do nich.
- Wymyśl coś. 
Nie wierzyłam. Wysiadł z auta i zostawił mnie tu! Merlinie przysięgam, jeśli on wpadnie w moje ręce to rozszarpię go!
Chrząknęłam i przesunęłam się na środek siedzenia. Patrzyli na mnie tak.. że chciałam uciec z krzykiem. Ale dobra! Chcesz to proszę bardzo! 
Uśmiechnęłam się lekko, przygryzając wargę i pochyliłam do nich.
- Nic nie rozumiecie przygłupy, co? – Powiedziałam to tak słodkim głosem, że nawet mnie zemdliło. Ale niewiele ich obchodziło, że nie rozumieli ani słowa, bo zaśmiali się a ich wzrok zatrzymał się na mojej rozpiętej kurtce. Och, chcecie więcej? Nie ma problemu!
Sięgnęłam zamka, drugą ręką przesuwając zalotnie po udzie. Gdyby tylko dostrzegli, że w kieszeni mam różdżkę.. chyba nieco by ich to przygasiło, ale na moje szczęście – nie zauważyli. Kierowca wyciągnął rękę i chciał mi „pomóc” w rozpinaniu zamka, ale uderzyłam go na co drugi się roześmiał. Lubicie ostre dziewczyny? Super! 
Musiałam naprawdę improwizować, zwłaszcza, że kurtkę już miałam rozpiętą, a Snape’a nadal nie było. Dobrze, że ubrałam na siebie tyle warstw.. Powolnie zsunęłam ją z ramion, wciąż się szczerząc. Kretyni.
Teraz oboje wyciągali łapska w moją stronę. O nie, nie, nie, na to nie pozwolę! Sięgnęłam do kieszeni i zacisnęłam palce na różdżce, ale w tym samym momencie drzwi od strony pasażera otworzyły się i jednego z nich już nie było. Kierowca był tak samo zdezorientowany jak ja i widziałam tylko szok na jego twarzy, gdy i on wypadł z auta.
Wysiadłam pospiesznie, wciągając na siebie kurtkę. 
- Ja pieprzę.. – Dwóch mężczyzn leżało na ziemi. Ich puste oczy wpatrywały się w przestrzeń, a kończyny były rozrzucone jakby się wciąż szamotali.
- Granger, chodź tu i pomóż mi jeśli łaska. – Warknął Snape, a ja od razu podeszłam do niego. – Chwyć go za nogi. Musimy ich zrzucić w dół.
- CO ZROBIĆ?
- Jesteś głucha czy głupia? Nie żyją, a my musimy pozbyć się ich ciał.
Z niechęcią podeszłam do jednego z mężczyzn i wzięłam go za nogi. Nie był lekki, ale na szczęście Snape wziął większość na siebie. Podeszliśmy do krawędzi i pierwszy raz w życiu poczułam krew na swoich rękach. No nie dosłownie ale.. nigdy nie pozbywałam się niczyjego ciała. Nigdy nie zabiłam nikogo bez użycia magii.
- Co im zrobiłeś?
- Skręciłem karki. Bierz drugiego. 
Wstrzymałam oddech. Właśnie mówił, że zabił dwóch osiłków najprostszym, mugolskim sposobem i nawet nie mrugnął? Dobra, teraz już mogłam przyznać, że Snape był niebezpiecznym typem. 
Odruchowo drgnęłam, gdy podszedł do mnie. Oczy mu się lekko rozszerzyły.
- Nie bój się idiotko, przecież nie zrobię ci krzywdy – mruknął i zlustrował mnie wzrokiem. – Nie musiałaś się uciekać do striptizu. 
Prychnęłam i skrzyżowałam ramiona.
- Jasne, a co niby miałam zrobić? Może wciągnąć ich w dyskusję, co?
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, ale zimny powiew wiatru ocucił nas oboje.
- Chodźmy. – Powiedział, odwracając się i ruszył w stronę szlaku.
No to się teraz zacznie – pomyślałam i z ciężkim sercem ruszyłam za nim.



17 komentarzy:

  1. HAHHAHAHAHAHAHAHHAHA xD ♥ Kocham ten rozdział! Ubóstwiam! :D

    Najbardziej rozwaliły mnie dwa momenty:

    ,,...i dopiero wtedy zorientowałam, że ręka Snape’a wciąż spoczywa na mojej. Aż dziwne, że nie spłonęła pod jego dotykiem czy coś.. Ale było to całkiem przyjemne uczucie, bo wbrew powszechnej opinii nie miał zimnych jak lód dłoni, a jego palce nie były tak kościste jak mi się wydawało..
    O czym ty myślisz kretynko! Wyrwałam gwałtownie rękę, a on spojrzał na mnie i.. zarumienił się. O Merlinie! Święty, przenajświętszy Jezu – Snape się zawstydził!''

    ,,Och to pewnie przez to co powiedział jej Dimitri.
    - A co jej powiedział..? – Czułam narastający niepokój w środku.
    - Nic takiego. – powiedział, ale ten cholerny uśmieszek mówił mi co innego. – Tylko tyle, że uciekłaś z domu od rodziny, bo nie chciałaś wyjść za jakiegoś bogatego arystokratę, a ja jestem twoim kochankiem i ukrywamy się tutaj.
    - CO TAKIEGO?!"
    HAHAHAHHA :D Dimitri mistrzem tego rozdziału! :D

    Rosja, Rosjanie,
    to nie moje granie.
    Ja Ruskich osobiście nie preferuję,
    ale sobie porymuję.
    Bo co mi zaszkodzi pozostawić słowo,
    w czasie gdy opowiadanie owo,
    zaczyna się robić kolorowo! :D
    Snape zareagował dość surowo.
    Dobra, dość kulawa końcówka,
    ale przy rozdziale była harówka. ;)


    Pozdrawia i życzy weny, czasu, wypoczynku i pomysłów!
    Foxie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, cieszę się, że tak Ci się podobał rozdział xD Jakoś też go lubię i jak go czytałam dzisiaj to się zastanawiałam co ja brałam jak go pisałam (nie pamiętam nawet kiedy to było XD)
      Wierszyk jak zwykle piękny! Dziękuję :3

      PS. Kocham tą nową FOXIE XD <3

      Usuń
    2. FOXIE Z SZAFY! ;D Jak bierzesz coś, to się podziel! :DDD

      Usuń
    3. Chociaż nie. Mi nie potrzebne! xD

      Usuń
    4. Żebym ja jeszcze wiedziała co.. *.*

      Usuń
    5. Dobrze, że nie wiesz. .-.

      Usuń
    6. Pewnie banany. Albo kebaby. Bo to zawsze działa odurzająco ^-^

      Usuń
  2. Uhuhuhuhuhuh ;**** Biorę się za czytanie!

    Wielbię Cię ! <3
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam! Uwielbiam Twoją lekkość pisania, genialnie się to czyta. Wszystko opisane tak, że esem w stanie dokładnie wyobrazić sobie całą scenę. Jesteś cudowna! :D Tu masz dobić do 140 rozdziałów!!! :D
      ~DeMonique

      Usuń
    2. Hahahahaha chyba mi się pomysły skończą albo napiszę HGSS - drugie pokolenie XD

      Usuń
  3. Boski rozdział. Jak na razie najlepszy! Kocham wszystkie momenty gdzie jest Snape i Hermiona, a przez to że są we wspólnej podróży, liczę na wiele scen z nimi ;-)
    Powodzenia w pisaniu i dużo weny Ci życzę!
    PS. Proszę Cię, wstaw szybko kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo ja też proszę! :D
      ~DeMonique

      PS. mogę błagać :D
      PS2. Jak kiedyś zawiesisz bloga czy cokolwiek to Ci wpie...prze :D

      PS3. Możesz powoli zaczynać pisać trzecie HGSS :D Ogarnę jakoś 3 na raz :D

      Usuń
    2. Dziękuję Wam! Staram się żeby to było lżejsze od poprzedniego :D
      Och z trzecim to już nie ogarnę, oj nie xD Póki co muszę przemyśleć jak tym pokierować! :D
      I spokojnie - nie zawieszam w najbliższej przyszłości! (w dalszej też nie przewiduję, ale cóż.. nie jestem Trelawney xD)

      Usuń
  4. Hahahahaha XDD. No nie mogę! Uroczyście przysięgam, że kocham Panaceum i Ciebie!
    Te teksty, ich przekomarzanki i ah! Cudo! Lecę dalej, bo w żołądku mnie ściska od chwilowego niedoboru!

    OdpowiedzUsuń