Kocham dodawać posty z telefonu... Ale co poradzić :( Tak jak obiecałam pojawia się rozdział napisany pomiędzy leżeniem na plaży a leżeniem nad basenem xD
Dzięki uprzejmości Dominiki,
rozdział został zbetowany za co Ci bardzo dziękuję!
Kolejny pojawi się już po moim powrocie czyli w przyszły wtorek, bo nie mam nerwów do tego *.*
Zapraszam!
PS. Przepraszam, że nie odpowiadam na komentarze, ale na telefonie nie jest mi wygodnie no i nie siedzę bez przerwy w internecie :(
Ale odpowiadając na niektóre z nich, chciałam powiedzieć tylko,że akcja Sevcio-Miona potoczy się powoli. Lubię się nimi bawić, a poza tym Snape nie jest typem podrywacza i potrzebują czasu dla siebie! Buduję napięcie więc proszę na mnie nie krzyczeć, że jeszcze nie rzucili się sobie w ramiona!xD
*****************************************
Poranek nie do końca był taki, jakim go sobie wymarzyłam.
Jeśli liczyłam na to, że się wyśpię, zjem pożywne śniadanie i wezmę długi prysznic, to bardzo się rozczarowałam, gdy praktycznie zostałam wywalona z własnego łóżka, a Snape miał kolejną okazję do pooglądania mnie pół nagiej.
- Czego chcesz?! - warknęłam, podnosząc się z podłogi i niewiele obchodziło mnie paradowanie przed nim w samych majtkach.
Przecież ja byłam u siebie!
- Mamy coś do roboty, a ty myślisz, że możesz się wylegiwać do południa? Sama chciałaś to zadanie, więc teraz zbieraj szanowne dupsko i ruszaj się! - ryknął, ale nawet nie mrugnęłam. Byłam zbyt wściekła tym, jak mnie potraktował, żeby przejmować się jego wrzaskami.
Podeszłam bliżej i wetknęłam palec w jego pierś, mimo wszystko starając się nie chuchać mu nieświeżym oddechem (chociaż to pewnie dla niego codzienność...)
- A weź i się wypchaj! Mogłeś mnie po prostu obudzić, a nie zrzucać na ziemię, jakbym zrobiła coś złego! Jeśli Hestia nie ma nic przeciwko takiemu traktowaniu, to świetnie, ale ja...
Spojrzałam na niego i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
Kurwa - pomyślałam, zastanawiając się, co jest z moją głową nie tak.
- Czekam na dole. - Powiedział tylko i wyszedł, zostawiając mnie oniemiałą własnym zachowaniem.
Przegięłam. Z wielu powodów. Po pierwsze, to nie była moja sprawa i tak naprawdę nie zrobił nic, żebym mogła wytykać mu tę blondynkę... Po drugie, wyszłam na totalną, pustą, zazdrosną idiotkę, która była zbyt znudzona własnym życiem, żeby nie wtrącać się do innych.
Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Najchętniej ukryłabym się pod nim i tam sobie zgniła, ale niestety czekało mnie zadanie.
I chcąc nie chcąc, żałując czy nie, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i pognałam do gabinetu Dumbledore'a, starając się przekonać samą siebie, że wcale nie palnęłam gafy życia.
Snape siedział w środku, oglądając coś dokładnie na biurku dyrektora. Niepewnie weszłam i zamknęłam za sobą drzwi, starając się nie drżeć przed jego złością niczym galareta.
- Siadaj – powiedział tylko, a ja posłusznie klapnęłam na krześle obok niego i niepewnie podniosłam wzrok.
- Dumbledore’a nie ma? – Zapytałam cicho, zastanawiając się, dlaczego w sumie jestem taka speszona w jego obecności.
- Jakbyś czasami SŁUCHAŁA, a nie wiecznie kłapała tą jadaczką, to byś słyszała, jak mówił, że wyjeżdża. – Warknął, obrzucając mnie dwuznacznym spojrzeniem. Czyżby jakiś ukryty przekaz z jego strony?
Nic nie powiedziałam, tylko ściągnęłam wargi, zwracając swoją uwagę na myślodsiewnię, która leżała na biurku. Nigdy wcześniej z niej nie korzystałam, a jej działanie znałam tylko z książek i opowieści Harrego. Sama nie wiedziałam, czego się spodziewać i jakie to będzie uczucie.
- Idziemy – powiedział, po czym wstał i przechylił fiolkę z białą mgiełką do misy. Zrobiłam to samo i pochyliłam się nad rozwianą, mglistą poświatą i nie musiałam długo czekać na rezultaty.
Coś mnie wciągało, jakbym zanurzała się w głęboką wodę, a ona napierała na mnie odbierając mi dech w piersiach. Nie wiedziałam kiedy, świat wokół nas odbudował się, ale nie byliśmy już w gabinecie Dumbledore’a tylko stałam twardo na chodniku u boku Snape’a i dyrektora.
Rozejrzałam się zdezorientowana i muszę przyznać, że to było naprawdę niesamowite uczucie. Byłam tu, a jednocześnie nie byłam.
- Chodź, musimy iść za nim – powiedział Snape, zwracając przy tym tylko moją uwagę.
- To jest niewiarygodne – szepnęłam do siebie i poszliśmy za nim.
Mogłam podziwiać wszystko, co widział Dumbledore i to było dla mnie niesamowite. Patrzyłam na ludzi mijających nas, a oni zupełnie nas nie zauważali.
W pewnej chwili Dumbledore zatrzymał się, zmarszczył brwi i zaczął wpatrywać z innego mężczyznę. Spojrzałam za nim i przyznam, że zaskoczył mnie ten widok. Grinedlwald był naprawdę... przystojny. Oczywiście wiek odbił na nim swoją pieczęć, ale jeśli miał tyle lat, co Dumbledore, a wyglądał jak wyglądał, to byłam godna podziwu.
-To on? - zapytałam Snape'a, a on skinął głową, przyglądając się czarodziejowi.
- Na to wygląda - mruknął i podszedł bliżej. Grindelwald miał włosy sięgające ramion i krótka brodę starannie przystrzyżoną. Wpatrywał się w budynek przed sobą, uśmiechając się tajemniczo. Poszłam w jego ślady i uświadomiłam sobie, że to hotel. Nie byle jaki, ale miejsce dla ludzi z wyższych sfer.
Ruszyłam w tamtą stronę, ale nagle Snape szarpnał mnie za ramię.
- Co ty robisz?
- Interesuje go ten hotel. Chcę zobaczyć, co jest w nim takiego. - Mruknęłam, a on zawahał się, ale puścił mnie i dotrzymał mi kroku.
Przy wejściu, gdzie stało dwóch nienagannie ubranych odźwiernych, widniało pięknie oprawione zaproszenie.
- Bal maskowy? Dlaczego Grindelwald miałby chcieć iść na bal maskowy? - zapytałam siebie, ale to Snape mi odpowiedział.
-Bo będą tu ludzie jak i czarodzieje z wyższych sfer. Jeśli chce zdobyć nowych popleczników, to będzie ich szukał wśród wpływowych osób.
- Możliwe... To znaczy, że to będzie cel naszej podróży?
- Na to wygląda - odparł z niechęcią i złapał moje ramię. - Wystarczy. Zapamiętałaś jego twarz?Skinęłam głową i już po chwili siedziałam znowu na twardym krześle i aż się wzdrygnęłam.
- Już wiem, że nienawidzę wchodzić w czyjeś wspomnienia. - Powiedziałam cicho, ale wtedy on spojrzał na mnie unosząc brew.
- A już w czyjeś sprawy ci nie przeszkadza, co Granger?
Wiedziałam, do czego zmierza i założyłam ramiona na piersi w obronnym geście.
- Nie Snape, nie lubię się wtrącać w życie innych. - Odparłam spokojnie, wpatrując się w niego z zaskakującą pewnością.
- Jak uważasz. Spakuj się, z rana wyruszamy. Wygląda na to, że musimy go dorwać na tym balu.
- Nie lepiej będzie się wmieszać w tłum? - zapytałam, a on spojrzał na mnie tak jakbym właśnie kazała się mu rozebrać. - Nie patrz tak na mnie. Jeśli weźmiemy udział w balu, to możemy z nim już tam porozmawiać na dość neutralnym gruncie.
Westchnął i przetarł dłonią po czole.
- Zastanowię się - mruknął i wyszedł, zostawiając mnie samą.
No cóż, nie spodziewałam się gorącego pożegnania, dlatego wzruszyłam ramionami i przeszłam do kuchni, gdzie jak zawsze mogłam spotkać któregoś z domowników.
Lupin rozmawiał o czymś cicho z Moody'm i miałam dziwne wrażenie, że gdy weszłam to zmienili temat.
Usiadłam obok Harrego, który był niezwykle pobudzony jak na niego.
-Hej, co jest grane? - zapytałam, sięgając po półmisek kiełbasek.
-Dumbledore mnie dzisiaj wieczorem do siebie zaprosił. Może w końcu z czymś ruszę. Kiszę się tutaj nieznośne - rzucił podekscytowany, ale jednocześnie się krzywiąc.
- Wiem Harry, wiem. Ale skoro tylko ty możesz pokonać Voldemort'a... - wzruszyłam ramionami, a on zmarszczył brwi i powoli obrócił głowę z moją stronę.
-Eee, chyba nie jesteś na bieżąco.
- Jak to? - teraz to ja byłam zainteresowana, a on westchnął.
- Trelawney podobno miała kolejną przepowiednię. Nie wiem dokładnie, o co chodziło, a Dumbledore nie chce nam wyjaśnić, ale podobno straciłem status wybrańca - przewrócił obojętnie oczami, ale widziałam, że lekko go to dotknęło.
-Daj spokój Harry, wiesz, że nie dlatego wszyscy są z tobą. Jesteś przykładem i symbolem nadziei, a w czasie wojny to niezwykle ważne! Ludzie cię potrzebują. My ciebie potrzebujemy. Nie Harrego-wybrańca, ale Harrego-przyjaciela.
Zamrugał i przez chwilę jego nieco zamglony wzrok wpatrzony był we mnie, ale w końcu uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś niezastąpiona, wiesz?
Otwierałam już usta, ale w tym samym momencie wbiegła Ginny i rzuciła w Harrego Błyskawicą.
- Cześć Miona! Harry, chodźmy! Draco już jest, a bliźniaki na pozycjach - zawołała i wybiegła, nie oglądając się za siebie.
- Przepraszam, mieliśmy zagrać mecz, ale jeśli chcesz, możemy to przełożyć czy...
-Nie trzeba - machnęłam ręką. - I tak muszę się przygotować do wyprawy ze Snape'm. Później się spotkamy.
-Opowiesz mi potem! - zawołał zrywając się z krzesła. - Do zobaczenia!
No i tyle go widziałam.
Cieszyło mnie, że mogą się choć na chwilę rozerwać, ale z drugiej strony żyli ciągle w różowym świecie, gdy poza osłonami ginęli ludzie. Nawet Malfoy... Tak się narażał (nie omieszkał wspomnieć o tym przy każdej okazji), a jednak zachowywał się, jakby był w Hogwarcie. Paranoja.
Wieczorem wzięłam szybki prysznic i upewniając się, że wszystko, co potrzebne leży spokojnie w mojej małej torebce, związałam włosy w krótki kucyk i usiadłam na łóżku. Ginny wciąż nie było, ale ona nie musiała przebyć jutro międzynarodowej podróży w poszukiwaniu potężnego czarodzieja.
Dlatego nie ociagając się dłużej, ułożyłam głowę na poduszce i nawet nie chciałam myśleć o beznadziejności jutra, jaka na mnie czekała.
*
Ku mojemu zdziwieniu, o poranku spotkałam Snape'a przy stole. Było wcześnie, więc wcale nie zaskoczyło mnie, że poza nim siedziała tam tylko pani Weasley i Lupin. Uśmiechnął się do mnie i pomachał gazetą.
- Dzień dobry – rzuciłam, siadając obok niego.
Snape nawet nie podniósł wzroku znad książki, tylko prychnął i upił łyk czegoś, co chyba było kawą.
Skoro on zamierzał mnie ignorować, to czemu ja miałabym tego nie robić? Dziwne, że Hestia nie siedziała przyklejona do jego ramienia. Fuj.
- Co słychać Hermiono?- zagadnął mnie Remus, ściągając na ziemię.
Nalałam sobie do filiżanki herbaty i oparzyłam się nią, gdy próbowałam wziąć szybki łyk.
- Cholera - jęknęłam, czym zasłużyłam sobie na krótką uwagę ze strony Nietoperza.
Lupin zaśmiał się i pokręcił głową.
- No widzisz, tak właśnie wygląda moje życie - westchnęłam zrezygnowana, zerkając znacząco na Snape'a.
-Rozumiem. Ale nie może być tak źle. Trzeba szukać dobrych stron!
-Jak się okazuje, nie wszyscy je mają - mruknęłam pod nosem, a on parsknął śmiechem i wrócił do czytania.
Zajęłam się w ciszy i spokoju śniadaniem, a błogą ciszę przerwał dopiero Snape, gdy wstał od stołu.
- Za kwadrans ruszamy. - powiedział tylko i wyszedł.
Świetnie. Żadnego "dzień dobry" albo "pocałuj się w dupe"... Tak, to mogła być niezapomniana wyprawa.
*
W południe paryskie ulice wypełniały najróżniejsze modele aut, a ludzie tłumnie wylewali się na rozgrzane słońcem chodniki.
Cudnie było znowu być w tym miejscu, ale zarazem ściskało mnie w żołądku na wspomnienie wakacji, które spędziłam z rodzicami. I pomyśleć, że już nigdy ich nie zobaczę... Nie żyli i powinnam była pogrzebać tęsknotę głęboko pod ziemią, ale wciąż nie mogłam się z tym pogodzić.
- Ziemia do Granger. - Usłyszałam nad głową i momentalnie otrzeźwiałam, zostawiając te przykre chwile daleko za sobą.
-Dokąd teraz?
- Wygląda na to, że wybierzemy się na bal - mruknął, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
Spojrzałam z uśmiechem na hotel, w którym mieliśmy spędzić następne godziny. Nie sądziłam, że tak łatwo przystanie na ten plan, ale bardzo mnie to cieszyło. Co prawda, nie miałam pięknej sukni ukrytej na dnie torebki, ale od czego w końcu była magia?
- Myślisz, że będzie tu? Myślałam, że Grindelwald nienawidzi mugoli, a to chyba nie jest typowe miejsce dla czarodziejów.
- To prawda. Nie wiem, czego on szuka, ale musimy się dowiedzieć, o co mu chodzi. Mogę tylko podejrzewać, że bogaci czarodzieje z mniej czystą krwią się tu pojawią. Być może zmienił upodobania i cel w życiu.
- Skąd właściwie on wie, kto jest czystej krwi? Przecież to nie tak, że mam to wypisane na czole.
Snape zaśmiał się, zerkając na mnie z ukosa.
- Fakt. Linia krwi jest dość specyficzna i czystość w niektórych rodzinach przestrzegana od zawsze. Zachowują wielkie nazwiska, które coś znaczą. Jesli ktoś jest czystej krwi, to szybko się o tym dowiesz, bo nie omieszka cię poinformować.
-Weasley'owie tacy nie są - powiedziałam cicho, przywołując do wspomnień twarz Rona.
On różnił się od tych wywyższających się dupków. Pewnie dlatego, że jego rodzina nie miała pieniędzy, ale po prostu był też dobrym i wspaniałym człowiekiem.
Ciekawe, co by powiedział na wieść, że dłużysz się w Nietoperzu, co? - pomyślałam i zarumieniłam się na tę myśl.
- Nie są, ale to ze względu na to, że w taki sposób byli wychowani. Są nielicznymi ludźmi, których mogę uznać za prawdziwą arystokrację. Reszta zachowuje się jak rozpieszczone dzieci.
Poczułam nagły przypływ wielkiej sympatii do niego, bo szacunek, z jakim wypowiadał się o tej rodzinie, robił na mnie wrażenie.
- A ty? Wychowali cię mugole, prawda?
Przez chwilę milczał, wpatrując się w budynek przed sobą.
-Moja matka była czarownicą - powiedział krótko, zupełnie obojętny.
- Och, nie wiedziałam. Moi rodzice oboje byli mugolami... -zaczęłam, ale urwałam, bo smutek ścisnął mi gardło.
Kątem oka spojrzał na mnie.
-Co się z nimi stało?
Westchnęłam i wzruszyłam ramionami.
- Nie żyją. Ale nie chcę o tym mówić.
Obrócił głowę i przez kilka chwil patrzył na mnie, ale w końcu odwrócił wzrok.
-W takim razie idziemy. Musisz się przygotować, a ja coś jeszcze załatwię.
-Co?
-Nie twoja sprawa Granger.
Na końcu języka miałam romantyczną kolacje dla Hestii, ale przemilczałam to i ruszyłam za nim w stronę hotelu.
Muszę przyznać, że byłam naprawdę bardzo zadowolona ze swojego wyglądu. Nie przykładałam do niego wielkiej wagi, ale cóż, ten wieczór miał być wyjątkowy. Oczywiście nie zapomniałam o zadaniu, które mieliśmy do wykonania, ale jednoczenie okazja, gdy mogłam wystroić się przed Snape'm? Jak cholera, że skorzystam. Co prawda miałam go ignorować, ale nie mogłam przepuścić balu maskowego.
Dlatego spięłam krótkie włosy w kok, a cała resztę pojedynczych pasm pokręciłam tak, że delikatne loczki opadały mi na twarz. Nie miałam wielu wieczorowych sukni (tak w sumie to żadnej), dlatego transmutowałam ubranie, które miałam na sobie w długą, sięgającą ziemi, czarną sukienkę. Opinała mnie lekko na biodrach, a talia była przyozdobiona drobnymi kamyczkami, które się pięknie mieniły. Srebrne ramiączka dodawały jej tylko blasku i byłam pod ogromnym wrażeniem tego, co udało mi się stworzyć. W takich chwilach niewielki biust był atutem, bo aż się rumieniłam patrząc na głeboki dekold, sięgający poniżej mostka. Z szarej myszki, z wojowniczki stałam się kobietą. Damą. Cholernie seksowną i gdybym nigdy nie widziała się w lustrze, nie uwierzyłabym, że to ja.
Przyłożyłam czarną, posrebrzaną maskę do oczu i z dumnie podniesioną głową, wyszłam z pokoju i skierowałam się w dół, gdzie zapewne już czekał na mnie Snape. Schodziłam ostrożnie po schodach, poprawiając jeszcze srebrne kolczyki i byłam ogromnje ciekawa jego reakcji. Dzisiaj czułam się jak księżniczka i chociaż wciąż to wszystko miało pomóc nam zdobyć względy Grindelwalda, to nie zamierzałam odpuścić sobie dobrego humoru.
Moje ego urosło dużo powyżej oczekiwań, gdy Snape spojrzał na mnie i wręcz oniemiał. Nie żeby od razu zemdlał z wrażenia, ale jego oczy wodziły po moim ciele, a usta miał lekko rozchylone. Patrzył, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.
Sam wyglądał nienagannie. Czarny garnitur przepięknie kontrastował z jasną karnacją.
Zaczesał z wdziękiem włosy do tyłu, chociaż kilka niesfornych kosmyków wciąż opadała mu na oczy.
Wzięłam głęboki wdech i w końcu dołączyłam do niego, ale wtedy już nie zaszczycił mnie choćby jednym spojrzeniem.
- Nie wiem po cholerę cała ta szopka, ale miejmy to za sobą. Pamietaj, że...
- Tak, mam wypatrywać Gindelwalda i go obserwować. Pamiętam Snape, nie musisz się martwić.
- Nie martwię się - mruknął pod nosem, westchnął i wyciągnął ramię w moją stronę. Wyszczerzyłam do niego zęby i ujęłam go pod rękę.
Razem wmaszerowaliśmy do ogromnej sali, w której tłoczyła się masa ludzi. Nie odbiegaliśmy strojem od nich, więc nie wyróżnialiśmy się zbytnio.
- Oczy otwarte - Szepnął mi przy uchu, a ja odruchowo ścisnęłam mocniej jego rękę.
Nie byłam zadowolona, gdy po kilku minutach rozdzieliliśmy się, ale chociaż mogłam w spokoju podziwiać piękną salę, przekąski i ludzi ubranych jak na królewski bal. To wszystko zapierało dech w piersiach, a zwłaszcza, gdy w tle orkiestra zaczęła grać spokojną, piękną melodię. Nie wiedzieć kiedy, weszłam w tłum kobiet, które chichotały głośno, komentując stroje innych. Wyszłam po cichu z tego zgromadzenia i wpadłam na kelnera, który serwował podejrzanie wyglądające przekąski.
Starałam się zachowywać jak panna z wyższysz sfer, ale gdy patrzyło się na to wszystko po raz pierwszy, to nie mogłam skupić spojrzenia w jednym miejscu. Stanęłam pod ścianą i rozejrzałam się w poszukiwaniu Grindelwalda lub Snape’a, ale nie mogłam w tłumie masek ich odnaleźć. Swoją drogą, ciekawe, czy było tutaj coś mocniejszego... To by zdecydowanie pomogło mi przetrwać kolejną noc w towarzystwie Nietoperza.
Bal maskowy nie ułatwiał nam zadania. I tak mieliśmy małe pojęcie o naszym poszukiwanym, a przyodziane maski utrudniały wszystko jeszcze bardziej.
Spojrzałam na zegar. Zostało pół godziny do północy, a potem maski opadną. To dawało nam jedyną szansę na odnalezienie czarodzieja.
Stanął koło mnie wysoki blondyn w granatowej masce z pokaźnym dziobem. Wydawało mi się, że mrugnął do mnie, więc spojrzałam na niego, a on wyszczerzył idealnie białe, równe zęby w czarującym uśmiechu i skłonił się lekko.
- Jakim cudem taka piękność stoi tutaj zupełnie sama? Proszę mi wybaczyć tę śmiałość, ale gdy widzę tak zjawiskową istotę, nie potrafię się powstrzymać.
O Boże, dobrze, że nic nie jadłam, bo chyba zwróciłabym mu to wszystko na ten idealny frak. Czy ja wyglądałam na aż tak głupią i pustą, za jaką najwyraźniej mnie miał?
Chciałam go spławić, ale z drugiej strony przypomniałam sobie blond małpę, która tak mnie denerwowała i to była idealna okazja żeby pokazać Snape'owi jak bardzo mam go gdzieś.
Zdobyłam się na najsłodszy uśmiech i zachichotałam jak kretynka.
- Ależ nic nie szkodzi. Mój partner zostawił mnie tu samą, ale chyba niewiele straciłam. Straszby gbur z niego - wzdrygnęłam się teatralnie ku wyraźnej uciesze chłopaka.
- W takim razie może zechcesz zatańczyć ze mną?
Wyciągnął ramię, a ja z obrzydzeniem, ale jednak, chwyciłam je i skinęłam głową.
-Bardzo chętnie - odparłam i już po chwili wirowaliśmy na parkiecie.
Chyba coś mówił do mnie, ale najwidoczniej wystarczało mu chichotanie i szczerzenie się bez przerwy. Jego ego musiało być niezwykle wysokie.
Poczułam dłoń na ramieniu, gdy stanął koło nas wyższy mężczyzna i nawet nie musiałam spoglądać w jego stronę, żeby go poznać.
- Pani pozwoli - powiedział cicho, gardłowym głosem, od którego robiło mi się gorąco.
- Oczywiście - obrzuciłam przepraszającym spojrzeniem mojego partnera i wpadłam w ramiona Snape'a.
Musiałam się porządnie ugryźć w język, żeby nie palnąć salwy przekleństw. Z jednej strony cieszyłam się, że uwolnił mnie od marnego towarzystwa, ale gdy jego czarne oczy wlepione byly w moje, zaczynałam wątpić w słuszność swojego wyboru.
Mimo to patrząc na niego, nie wierzyłam, że można wyglądać tak niewiarygodnie. Wcale nie przypominał teraz starego, wrednego nietoperza, a raczej dostojnego mężczyznę, który właśnie zamierzał prowadzić w tańcu. Jedną ręką przyciągnął mnie do siebie, a drugą ujął moją dłoń i zaczął powoli poruszać się w rytm muzyki.
Niepewnie, ale poszłam w jego ślady. Przesunęłam dłoń na jego ramię i ścisnęłam lekko, gdy uśmiechnął się naprawdę... czarująco.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytałam cicho, gdy pochylił głowę w moją stronę.
- Naprawdę sądzisz Granger, że bym cie nie poznał? - szepnął, a ja zadrżałam w jego ramionach.
Nie do końca wiedziałam, co miały oznaczać te słowa, ale pozwoliłam, by to niedopowiedzenie zawisło między nimi.
- Nie powinniśmy szukać Grindelwalda?
- Właśnie to robimy. Stąd dużo łatwiej go zauważyć, poza tym dopóki ma maskę wciąż będzie to trudne. - odpowiedział spokojnie i odsunął głowę, a jego oczy znowu powędrowały do mojej twarzy.
Nie mogłam go rozgryźć, zwłaszcza, gdy uśmiechał się tak jak teraz, przyglądając mi się z uwagą.
- Poza tym z tego, co zdążyłem zauważyć, to ty zapomniałaś zupełnie o naszym zadaniu. Nie posądzałem cię o bycie tak płytką, ale cóż - nie ocenia się książki po okładce – dodał i spochmurniał, ale jednocześnie na jego ustach błądził wredny uśmiech.
Westchnęłam i lekko speszona, odwróciłam wzrok. Pięknie, miałam mu pokazać, jak sobie świetnie radzę bez niego, a wyszłam tylko na pustą lalę.
- Doprawdy Snape, ja za to nie posądziłabym ciebie o zazdrość - rzuciłam lekko, na powrót spoglądając w jego stronę.
Nie zamierzałam dać się zmiażdżyć, a jak to mówią “najlepszą obroną jest atak”.
- Coraz bardziej wątpię w istnienie twojego mózgu Granger - mruknął tylko, ale wciąż jego oczy intensywnie mnie lustrowały.
- Snape, mam coś na twarzy czy jak? - pożałowałam tych słów, gdy się zaśmiał, ale jednocześnie peszył mnie, chociaż tak długo pragnęłam jego uwagi.
- Po prostu ciężko uwierzyć, że pod takim kaczątkiem kryje się łabędź.
Oblałam się soczystym rumieńcem, bo nawet w snach nie usłyszałam takich słów od niego. Udało mi się nie zwrócić uwagi na fakt, że normalnie uważa mnie za brzydką.
- No cóż, to samo mogę powiedzieć o tobie. Nie spodziewałam się, że wystarczy zmienić worki na ubranie i od razu inny człowiek.
Uniosłam lekko kąciki ust, za to on roześmiał się, odrzucając głowę w tył. Mimo wszystko, nie mogłam uwierzyć w tę chwilę, którą zamierzałam przeżywać jeszcze długo. Jeśli myślałam, że uda mi się od tak zignorować narastające we mnie uczucie, to ten jeden taniec przekreślił wszystko. Właśnie teraz zapragnęłam go jak nigdy wcześniej. Obrócił mną i przyciągnął gwałtownie do siebie, a ja znowu padłam w jego ramiona jakbym potrzebowała ich opieki.
- Chyba powinienem przywyknąć, że panna Granger nie przyjmuje łatwo komplementów jak i krytki.
Uśmiechnął się zalotnie, a ja jak idiotka wciąż wpatrywałam się w niego tak, jakbym zobaczyła go pierwszy raz w życiu.
- Chyba powinieneś - powiedziałam cicho, zupełnie nieświadoma tego, że moja ręka na jego ramieniu przyciągała go i oboje byliśmy już jak sklejeni.
Nie żeby Snape protestował...
- Uważaj dzielna Gryfonko, bo jestem wciąż tylko mężczyzną - wymruczał mi przy uchu i przysięgam, że przez minutę nie mogłam nabrać oddechu.
Płonęłam cała. Sama nie wiem czy z zażenowania naszą bliskością, czy z podniecenia czy z radości... Niewiarygodne, że tak niewiele wystarczyło, by przyciągnąć go do siebie. Gdy spojrzałam mu w oczy dostrzegłam ten sam głód, który widziałam w odbiciu własnych. Cholera, to przecież niemożliwe! Niemożliwe żeby Severus Snape pragnął mnie tak, jak ja jego od tygodni. Tyle czasu wypierałam to z siebie, że teraz ledwo utrzymywałam się w ryzach. Właściwie to miałam ochotę wysłać sumienie i moralność na wakacje, a sama rzucić się na niego tu i teraz i dostać w końcu to, na co tyle czekałam.
Ale postanowiłam zagrać w jego grę. Pozwolić, by wszystko potoczyło się własnym rytmem.
-A ktoś powiedział, że się boję? Nie przypominam sobie – odpowiedziałam, ściskając ponownie jego ramię.
Czarne oczy rozszerzyły się w szoku i wydawało mi się, że serce mu przyspieszyło. A może to moje własne?
Zacisnął rękę na mojej talii, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
Tylko, że teraz nie istniało już nic, co mogłoby stanąć między nami.Jego oczy sennie błądziły po mojej twarzy, a ja kierowana pożądaniem, przesunęłam językiem po dolnej wardze. Wychwycił ten ruch i nim się obejrzałam, wplótł palce w moje włosy, niszcząc mi fryzurę i odchylił głowę do tyłu. Nie opierałam się, tylko pozwoliłam mu prowadzić jak w tańcu.
- Pamiętasz, że mam wciąż jedno życzenie? - zapytał cicho, przysuwając usta do mojej szyi.
Zadrżałam niecierpliwie.
- Tak - udało mi się wyszeptać, a on uśmiechnął się tylko i puścił moje włosy.
Wyprostowałam się i spojrzałam w oczy, które płonęły pragnieniem. Przyciskał mnie mocno do swojego ciała, a ja marzyłam żeby w końcu się zamknął i pocałował mnie tak, jak tego chciałam.
Serce waliło mi jak oszalałe, gdy pochylał się powoli nade mną, a miliony myśli wypełniały moją głowę. Jedna z nich im przewodziła: “pocałuje mnie”, ale właśnie wtedy rozległy się oklaski, a muzyka przestała grać.
- Drodzy państwo, czas zdjąć maski! - zagrzmiał donośny głos, a Snape odsunął się gwałtownie, jakby właśnie dotarło do niego, co zamierzał zrobić. A ja? Stałam tam jak kretynka, na środku sali z rozczochranymi włosami, rumieniąc się i przepełniona furia, bo w jednej chwili wszystko legło w gruzach.
Spojrzałam na niego nieco zmieszana i zsunęłam maskę z oczu, ale on już patrzył ponad moją głową z obojętnością wymalowaną na twarzy.
- Znalazłem go. - Powiedział spokojnie, jakby wszystko, co się wydarzyło, nie miało miejsca.
Dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNo cudo :D Jestem ciekawa, kto pierwszy pękneie Hermiona czy Sev i rzuci się na drugie, niewątpliwie iskrzy ;)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź już w następnym rozdziale! :D
UsuńCudownie, cudownie! Strasznie krótko ;-;. Wiem kto jak kto, ale ja przy swoich króciutkich rozdziałam raczej nie mam co narzekać xD.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko strasznie podobał mi się rozdział i jestem zachwycona rozwojem sytuacji oraz tempem w jakim się to odbywa! <3
Także pisz dalej, bo czekam. Odpoczywaj, bo w końcu od tego są wakacje i pamiętaj! Ja czekam na rozdziały napisane pod czujnym okiem Tego talentu :3
Twoja Isa <3
Dziękuję jak zawsze za tone cukru z dodatkiem słodzika :3
UsuńNo kochana, trzymam Cię za słowo że tu będzie happy end.
OdpowiedzUsuńTak jak niektórzy zastanawiam się kto pierwszy pęknie. A co do Hestii, to mam nadzieję że okaże się jakąś kuzynką Seva, czy czymś w podobie xdd. Bo sama mam ochotę powyrywać jej te kłaki tak jak Hermi.
Pozdrawiam i weny życzę, Ann Marie
Hahaha spokojnie, coś z nią zrobimy! :D
UsuńHappy end będzie - obiecałam to obiecałam. :3
Również pozdrawiam i dziękuję. <3
Boski rozdział! W pewnym momencie nawet mi szybciej zabiło serce :D haha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dziękuję!
UsuńRównież pozdrawiam. :)
Gdzie można się z Tobą skontaktować? Mam pewną sprawę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój email: jeczacamarta02@gmail.com
UsuńPozdrawiam :)
Cudowny rozdział! :O
OdpowiedzUsuń~DeMonique
Dziękuję!
Usuńjestem pod wrażeniem opowiadania ! czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam niedawno na Twojego wcześniejszego bloga i bardzo się cieszę, że prowadzisz również tego :D ten Sev i Hermiona bardzo mi się podobają bo nie są tacy cukierkowi :D czekam na kolejny rozdział i umieram z ciekawości jak się potoczy cała akcja:D
OdpowiedzUsuńps Hestia to strasznie pusta gąska
pozdrawiam Kora
Ach, nowa czytelniczka, jak cudownie! <3
UsuńCieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że zostaniesz tu ze mną do końca. :3
Pozdrawiam. :)
Więceeeeejjjjjjjjjjj MARTAAAAAAAAAAAAAAAAA.............
OdpowiedzUsuńHihihihihihihi :3
UsuńZ góry przepraszam, że dopiero teraz komentuje. Oczywiście rozdział przeczytałam od razu jak go wstawiłaś.
OdpowiedzUsuńCudowny jak każdy inny xD
Najwspanialsza była sama końcówka, liczę na jeszcze więcej w kolejnych rozdziałach :-)
Czekam na kolejny...
Pozdrawiam
WampDam
Ach, dziękuję bardzo i oczywiście nic nie szkodzi! :3
UsuńPozdrawiam również! <3
Rozdział genialny! Uwielbiam twój styl i to jak ukazałas tych bohaterów w zupełnie innym świetle :) Jestem pod wrażeniem, trzymaj tak dalej :))
OdpowiedzUsuń