Cześć kochani!
Po długim i leniwym wypoczynku wracam do Was z nową energią i pełną głową pomysłów. *.* Dobrze było odpocząć, bo wrócił mi zapał do pisania. :)
Nowy rozdział pojawi się jutro, ale dzisiaj mam dla Was świetną miniaturkę napisaną przez Gosię. Nie ma swojego bloga i chciałaby poznać Wasze opinie na temat swojej twórczości aby wiedzieć jak się przyjmuje. :D Osobiście uważam, że jest genialna i zabawna, ale też z przyjemnym dreszczykiem. :3
Także zapraszam do czytania i proszę - piszcie co sądzicie!
TANGO Z DIABŁEM
Cholera…kolejny
szlaban za mądrzenie się Snape’owi. Ten stary nietoperz nie ma nic innego do
roboty po godzinach, więc upatrzył sobie na cel Gryfonów i funduje im szlabany…
Weszła do lochów i podążając do sali nauczyciela eliksirów
zastanawiała się, co takiego dostanie tym razem do roboty. W duchu cieszyła
się, że będzie to jeden z ostatnich szlabanów, bo za niedługo kończy się szkoła
– w końcu uwolni się na dobre od cholernego Mistrza Eliksirów.
- Dobry wieczór, panie profesorze. – powiedziała Hermiona
bez zbytniego entuzjazmu.
- Granger. Mam dla ciebie dzisiaj dość…nietypowe zadanie. W
ramach szlabanu, oczywiście.
- Oczywiście. Co to za zadanie?
- Dasz mi łaskawie skończyć?
Inaczej być nie mogło. I kto teraz zgrywa mądralę?!
- Przepraszam. – powiedziała Hermiona przez zaciśnięte zęby.
- Tak lepiej. – uśmiechnął się złośliwie – A teraz
posłuchaj. Kończysz za niedługo szkołę, konkretnie za tydzień. Po jej
uroczystym zakończeniu odbędzie się bal absolwentów
i nauczycieli. Tak się składa, że niestety muszę na nim być, a nauczyciele tak
się podobierali, że…zostałem bez pary.
Dziewczyna stanęła jak wryta, nie wiedząc, czy Snape sobie
stroi żarty, czy mówi poważnie. Zastanawiała się, czy ma się śmiać, czy
płakać.
- I…jaki ma być w tym mój udział?
- W ramach twojego szlabanu i kary będziesz mi towarzyszyła
podczas balu i tańca. Jasne?
- Yyy…mogę mieć pytanie? – Za dużo informacji jak na jedno
zdanie. Hermionie głos lekko osłabł, co Snape chyba wyczuł, bo nieznacznie
uniósł brew.
- Dałbym sobie rękę uciąć, że będziesz miała pytanie…pytaj
więc, jeśli musisz.
- Dlaczego akurat ja? Czemu nie któraś dziewczyna ze
Slytherinu?
Snape nagle spochmurniał. Jeszcze bardziej niż zwykle.
- …bo ty, panno Granger, przynajmniej prezentujesz sobą
jakiś poziom i masz pewne wartości, których moim wychowankom brakuje.
Hermiona wybałuszyła oczy. Czy ON ją właśnie pochwalił?
Chyba się przesłyszała. Po chwili zdała sobie sprawę, że ma otwartą buzię, a
jej nauczyciel dziwnie na nią patrzy. Szybko się więc zreflektowała – zamknęła
usta i kiwnęła głową.
- Mogę już w takim razie sobie pójść? – zapytała.
- Przecież dopiero co przyszłaś, Granger. Jest jedna rzecz,
którą muszę wiedzieć. Umiesz tańczyć?
Zadane pytanie było dziwnie niewygodne. Coś ukłuło ją gdzieś
w dole brzucha.
- Panie profesorze, czy to ko…
- Tak, Granger, konieczne. Mnie też to nie jest na rękę,
jeśli cię to pocieszy. Potraktuj to jako karę, jeśli chcesz.
Co to miało znaczyć? Severus Snape będzie za moment tańczył
z Hermioną Granger. Świat stanął na głowie. Skrzywiła się w duchu. Tylko czemu mam to traktować jako karę?
Czyżby on był taki kiepski?
- Coś tam umiem.
- „Coś tam” mnie nie satysfakcjonuje, Granger. Albo umiesz,
albo nie.
- …chyba powinniśmy więc zacząć od podstaw. – przyznała
lekko zawstydzona.
- Więc zaczynajmy. – powiedział Snape, po czym włączył
odpowiednią muzykę, podał jej rękę, przyciągnął do siebie i położył dłoń na jej
talii.
Hermionie zrobiło się słabo. Jego bliskość ją odrzucała. To
w końcu znienawidzony nietoperz! Kto widział tańczyć z nauczycielem w taki
sposób! Tylko nie patrz mu w oczy! – upominała się w duchu.
Ledwie o tym pomyślała, Snape chwycił ją delikatnie za
brodę, i pociągnął w górę.
- Granger, w tańcu partnerzy powinni utrzymywać kontakt
wzrokowy, jakbyś tak nie wiedziała.
- Spróbuję, profesorze.
Dłonie Snape miał, wbrew pozorom, zaskakująco ciepłe a jego
średniej długości włosy poruszały się zgodnie z ich krokami tańca i pachniały
delikatnie szamponem.
Opiekun Ślizgonów był na tyle wysoki, że miał pod nosem
włosy Hermiony, więc chcąc
nie chcąc, wdychał zapach jej perfum. Były całkiem przyjemne. Dotyk gładkiej,
miękkiej skóry tej upartej Gryfonki bardzo mu się podobał. Uspokój się!
Oczy Hermiony były na wysokości brody Mistrza Eliksirów.
Czuła zapach kawy, piżma
i czegoś słodkiego, czego nie umiała zidentyfikować. Zamknęła oczy i dała się
prowadzić swojemu nauczycielowi. Rozluźniła się. Chyba nawet za bardzo, bo
niedługo później potknęła się o własne nogi i runęła na Snape’a kierując ich
oboje na podłogę.
- Granger, do jasnej cholery, czy ty potrafisz choć na
chwilę się skupić? – warknął profesor
i, gdy podrywając głowę z ziemi, zauważył, że Hermiona upadła na twardą podłogę
i trzyma się za kostkę, zaklął w duchu.
- Przepraszam, ale rozprasza mnie pan…odrobinę.
To go zbiło z tropu. Zaraz jednak zaskoczenie ustąpiło
miejsca obojętności.
- Ty nawet upaść nie możesz bez szkody! Pokaż tę kostkę.
Hermiona niepewnie zdjęła but i podniosła szatę uczniowską
na wysokość kolana, by zdjąć podkolanówkę. Skrzywiła się z bólu podczas
ostatniej czynności, gdy trzeba było zmienić położenie stopy.
- Wygląda na skręconą. Zaraz podam ci Eliksir Wiggenowy.
- Nie trzeba. To ja może już pójdę… - powiedziała Hermiona,
ale gdy nie miała nawet siły
się podnieść, skapitulowała.
- Czy ty musisz zawsze z uporem maniaka próbować robić
wszystko po swojemu?
I tak musisz tu na razie zostać, a bez tego twojego „pokazu” bolałoby cię
mniej.
Odpowiedziała mu cisza.
Podszedł do szafki z eliksirami i zaczął szukać. Głupi
Gryfoni. Zawsze mają inny plan niż wszyscy. A tak dobrze jej szło! To znaczy…dobrze,
jak na Granger. Znalazł eliksir, postawił go na swoim stoliku nocnym i poszedł
do Hermiony, by przenieść ją na łóżko.
- Chodź, przeniosę cię na łóżko, podam ci eliksir i
odpoczniesz. Swoją drogą, należy
ci się chwila odpoczynku.
- Nie powinnam spróbować sama przejść?
- Och, pewnie, idź, ciekawe ile razy jeszcze upadniesz i co
jeszcze sobie zrobisz.
- Nie jestem pewna, czy pan sobie ze mnie kpi, czy to
troska?
- Możesz być pewna, że to pierwsze.
On? Naprawdę? Weźmie
mnie na ręce? Hermiona nawet nie zdążyła spróbować protestu,
bo ani się nie spostrzegła, a Snape już ją niósł. Była jeszcze bliżej niego niż
podczas tańca.
I, co najdziwniejsze, nie czuła odrazy ani się nie bała. Gdzieś w środku czuła,
że profesor
nie ma zamiaru jej skrzywdzić.
Mistrz Eliksirów położył dziewczynę na swoim łóżku, wziął do
ręki fiolkę z eliksirem, wylał trochę na dłoń, po czym delikatnie wtarł w
kostkę Hermiony.
- Powinno do rana przestać boleć. – powiedział sucho. – A,
zapomniałbym. Radzę ci dziś
tu spać. Ilość schodów, jaką mamy w Hogwarcie, oraz ich częste humory, na pewno
nie pomogą twojej kostce dojść do siebie odpowiednio szybko. Panny Weasley nie
ma w szkole, więc raczej nikt specjalnie nie będzie się o ciebie gorączkował w
dormitorium.
- Ale…to gdzie pan będzie spał? – Hermiona czuła, że
napięcie w dole jej brzucha rośnie.
- Jak to gdzie? Mam przecież kanapę w pokoju obok.
Coś ty sobie, durna
dziewucho, myślała?! Że twój NAUCZYCIEL będzie spał z tobą w jednym łóżku?
Ogarnij się lepiej i nie wymyślaj głupot. Oj, ta noc będzie ciężka. I raczej
nieprzespana…
- Sna… panie profesorze Snape, czy mogłabym się wykąpać? –
zapytała, nieco zawstydzona, gdyż wiedziała, że przez jej zapominalstwo
nauczyciel będzie musiał drugi raz posmarować kostkę, bo woda zmyje eliksir.
- Tak myślałem, że przypomni ci się o tym po czasie, panno
Granger. Oczywiście, że możesz się wykąpać. Byłoby to nawet wskazane. Chciałbym
rano się obudzić. – dodał, unosząc brew i lekko się uśmiechając.
O, cholera. Nie
uśmiechaj się tak więcej. Albo rób to…? Co się ze mną dzieje? Chwileczkę, skoro
wiedział, że o tym zapomnę, czemu sam nie zaproponował kąpieli przed użyciem
eliksiru?
- Dziękuję, nie ma to jak w ładnych słowach zawrzeć tyle
obelg. Widzę, że obrażanie uczniów to pana specjalizacja.
- Och, Granger, nie znasz mnie jeszcze. Wcale a wcale…chodź.
– mówiąc to, wyciągnął do niej ręce.
Jeszcze?
- Słucham? – Hermiona nie dała po sobie poznać, ale nie
wiedziała co znów się dzieje.
- Czy ty wiesz co mówisz? Najpierw chcesz iść się kąpać, a
później nie dajesz się zanieść
do łazienki. Co z tobą nie tak?
Właśnie Granger, co z
tobą nie tak?!
- Aha, przecież nie umiem chodzić…
- Brawo! W końcu chyba włączyłaś tę garstkę szarych komórek,
która ci pozostała. Idziemy do łazienki.
Wziął ją na ręce, a ona znów czuła, że pomimo tego, że Snape
jest tak cholernie arogancki
i chamski wobec niej, w pewnym sensie jej to pasuje. Oczywiście tylko i
wyłącznie dlatego, że inny styl bycia po prostu by mu nie pasował, nie żeby ją
to jakoś specjalnie interesowało…pod połami peleryny czuła, jak bije jego duże,
pewnie czarne, nietoperzaste serce.
- Poradzisz sobie, czy mam cię jeszcze rozebrać i wymyć? –
postawił ją delikatnie
na dywaniku przy umywalce, a ona na te słowa prawie się zatoczyła, na co profesor
zareagował krótkim, aczkolwiek rzeczowym chrząknięciem.
- …poradzę sobie sama, dziękuję panu. – Hermiona starała się
zachować kamienną twarz,
ale zdawała sobie sprawę, że zbytnio jej to nie wychodzi. Odprowadziła Snape’a
wzrokiem
i gdy drzwi się za nim zamknęły, usiadła
na stojącym tam taborecie i wzięła głęboki oddech.
Kobieto, co on z tobą
robi?! Jest prawie 20 lat starszy od ciebie a ty liczysz na cokolwiek
z jego strony? Nie obchodzą go takie panienki jak ty. Na pewno woli swoje lochy
i swoje eliksiry.
Zdjęła z siebie szatę uczniowską i w samej bieliźnie
rozejrzała się po łazience. Była skromnie urządzona, ale było w niej wszystko:
prysznic, wanna, pralka, ubikacja i umywalka.
- Skoro mam skręconą kostkę, lepszym wyborem na dzisiaj będzie wanna. –
powiedziała sama do siebie, po czym zdjęła bieliznę i nalała sobie wody, do
której dodała odrobinę płynu do kąpieli. Zanurzyła się aż po szyję w wannie
pełnej gorącej wody i piany i zaczęła powoli wracać do bycia zwykłą Hermioną
(tak jakby kiedykolwiek nią nie była) – myślała o lekcjach, które jutro ją
czekają, zadaniach domowych…swoją drogą,
ciekawe jak często będą lekcje tańca z Diabłem z lochów?
Bal ma być w sobotę.
Ciekawe co powiedzą Ron i Harry na wieść, że idę na imprezę ze Snape’m…pewnie
mnie wydziedziczą z Gryffindoru. Trudno. Szlaban to szlaban
Dziewczyna wyszła z wanny, wypuściła wodę i transmutowała
szatę szkolną w koszulkę nocną przed kolano. Włosy – a raczej mokry busz –
spięła w luźny kucyk. Obrzuciła wzrokiem łazienkę, by sprawdzić, czy nie
pozostawiła po sobie bałaganu i wygramoliła
się na zewnątrz, kuśtykając.
To, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania.
Snape w długich spodniach
z piżamy, bez koszulki. Wyglądał, jakby na coś czekał. Gdy zobaczył, że
wychodzi, omiótł
ją wzrokiem od góry do dołu, podszedł do niej z zamiarem wzięcia na ręce, lecz
ona w porę powiedziała:
- Nie, profesorze, dziękuję. Wystarczy, że mnie pan weźmie
pod rękę.
- Och, jak ci Gryfoni działają mi czasem na nerwy. Człowiek
chce być miły, a oni
to odrzucają.
- Przepraszam, proszę pana…po prostu nie jestem
przyzwyczajona, że jest pan taki…miły
dla innych ludzi. – prychnął, gdy prowadził ją do łóżka.
- Jesteś głodna? – szybko zmienił temat.
- Nie, przed wyjściem do pana jadłam kolację.
- Granger, to było całe 5 godzin temu. ILE? Zdajesz sobie sprawę, że przy twojej wadze
i skręconej kostce jest to co najmniej szkodliwe dla zdrowia? Musisz jeść, żeby
szybciej
się zregenerować. Masz ochotę na coś szczególnego?
- Nie, zjem cokolwiek.
- W porządku, wchodź do łóżka, a ja pójdę coś przygotować. –
mówiąc to, odszedł do kuchni.
On gotuje? A to
ciekawe. No w sumie, skoro jest sam, to pewnie umie przygotować sobie jedzenie.
Nie ma nikogo, kto mógłby mu gotować.
Siedziała w łóżku, przykryta kołdrą po biodra, jeszcze przez
kilka minut rozmyślając
o różnorakich rzeczach, gdy wszedł Snape z drewnianą tacą na metalowych
nóżkach, na której w miseczce były pulpeciki z w sosie pomidorowym. No nie. Skąd on wiedział? Postawił tacę
na kołdrze, przy jej udach, przy okazji muskając włosami jej twarz. Hermiona
zamknęła na moment oczy, ale nie dała po sobie niczego poznać.
- Masz, tylko się nie poparz, dość szkody już sobie zrobiłaś
dzisiaj. – popatrzył znacząco
na jej stopę, na co ona lekko się zarumieniła. – Jedz, a ja posmaruję ci
kostkę.
- Dziękuję panu, naprawdę nie wiem, jak się odwdzięczę.
- Może kiedyś będzie okazja, kto wie. Na chwilę obecną – nie
ma za co. Jutro rano obejrzymy twoją kostkę i o ile będzie z nią wszystko w
porządku, każdego wieczoru chcę cię widzieć
u mnie na lekcjach tańca. Zrozumiano?
- Oczywiście, że tak. – dziewczyna pokiwała głową, zajadając
pierwszego pulpecika. –
Jest pan świetnym kucharzem, chyba wiem, dlaczego wybrał pan eliksiry jako
swoją profesję. – uśmiechnęła się szczerze.
- To miał być komplement, panno Granger? – uniósł znacząco
brew.
- Skądże, ma pan tylko moje słowa uznania, profesorze. Ale
jeśli woli pan określenie „komplement”, możemy tak powiedzieć – był to
komplement z mojej strony.
- Zatem dziękuję. Smacznego. – Snape uśmiechnął się lekko i
zaczął zbierać się do wyjścia.
- Dobranoc, panie profesorze.
- …dobranoc, Hermiono. – powiedział, i drzwi za nim się
zamknęły.
Może jednak ta noc nie
będzie bezsenna…chwileczkę! Czy Mistrz Eliksirów powiedział
jej właśnie po imieniu pierwszy raz od 7 lat? No nie, coś MUSI być na
rzeczy…tylko co
i czy ja tego chcę? Chyba jednak nie zasnę.
Spojrzała na podświetlony zegar – 01:30. Śniadanie na 08:00, więc trzeba wstać
przynajmniej godzinę wcześniej – o ile w ogóle uda mi się zasnąć…
Całą noc myślała, co by było, gdyby faktycznie profesor
Snape coś do niej czuł. Nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości. Przecież nie dał ci praktycznie żadnego
znaku, że ma wobec ciebie jakieś zamiary…a ty robisz sobie jakieś głupie złudne
nadzieje. Jak zwykle z resztą.
Była godzina 06:00, gdy usłyszała głos swojego nauczyciela z
pokoju, w którym spał.
Na początku był to jakiś niezrozumiały bełkot, z którego po chwili zaczęły się tworzyć
słowa, potem pełne zdania.
- Panno Granger, gotowa na swoją karę? Byłaś niegrzeczna na lekcji, trzeba cię ukarać. Dam ci zaraz parę klapsów, to może się nauczysz odpowiadać normalnie, nie pyskując.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze. Czyżby jednak?
- Teraz połóż się na plecach. Ja położę się na ciebie i
wyliżę ci szyję, piersi, później pobawię się trochę niżej...
Dziewczynie zaczęło się robić słabo i…mokro. Kuźwa, moje ciało go chce. Teraz albo nigdy.
Muszę spróbować. I tak za niecały tydzień kończę szkołę. Chyba mnie nie wywalą…
Próba zejścia z łóżka zakończyła się tak, jak tego chciała –
kostka nie bolała wcale. Z każdym krokiem w kierunku drzwi robiło jej się coraz
cieplej i kamień w dole brzucha stawał się coraz cięższy.
- Lumos.
Otworzyła kawałek drewna dzielący ich pokoje i zobaczyła
Snape’a na kanapie, z kołdrą
na ziemi…i ręką w spodniach. Tego było za
wiele.
Kanapa z łatwością pomieściłaby dwie osoby, z czego Hermiona
natychmiast skorzystała. Położyła się wygodnie obok Mistrza Eliksirów, podparła
się na łokciu i wolną ręką delikatnie dotknęła jego wolno unoszącej się klatki
piersiowej. Wyczuła serce niemal natychmiast.
Z klatki piersiowej przeniosła rękę na
jego włosy, później na twarz. Przejechała mu delikatnie kciukiem po wargach, na
co nieznacznie odchylił głowę. Podniosła się więc, uklękła nad nim okrakiem i
zaczęła składać delikatne pocałunki na jego szyi, na co odpowiedział jej
zduszony jęk profesora. Kierowana coraz bardziej rosnącym pożądaniem, coraz to
bardziej łapczywie zbliżała się do jego ust. Gdy ich wreszcie dosięgła, o dziwo
Snape…oddał pocałunek. Przebudził się,
czy wcale nie spał?
Wpił się w jej usta, wdzierając się językiem do środka.
Wyciągnął rękę ze spodni i niepewnie położył ją na udzie Hermiony, powoli
kierując się coraz wyżej, na co ta wydała z siebie cichy jęk. Dotarł do talii,
pogłaskał ją bo brzuchu, po czym przeszedł do ugniatania piersi,
nie przerywając całowania.
Młoda czarownica nigdy się tak nie czuła. Gdzieś w kąt
odsunęła myśli o tym, jakie to nieprzyzwoite, że przecież to o wiele starszy facet, w dodatku jej
nauczyciel.
Snape chyba myślał dokładnie tak samo, bo zdjął jej koszulkę
nocną, zrzucił z siebie spodnie, po czym posadził Hermionę na swoim kroczu i,
przez bieliznę, dał jej do zrozumienia,
by się o niego ocierała. Ta od razu podchwyciła o co chodzi i przystąpiła do
działania.
- Profesorze…pragnę pana. Bardzo…
- Och, Granger, ja także. Czy gdyby było inaczej,
pozwoliłbym ci się dotykać?
- Ee, ja myślałam, że pan spał.
Bez słowa, jedynie uśmiechając się przelotnie, nietoperz
przerzucił nagą dziewczynę
na plecy, zdejmując spodnie i kładąc się na nią, sadowiąc swojego członka na
jej brzuchu
i powodując u niej drgawki.
- Severusie, chyba musisz o czymś wiedzieć.
- O czym takim?
- To będzie mój pierwszy raz.
Profesor nie krył zdziwienia, ale po krótkiej chwili lekko
się uśmiechnął.
- Cieszę się, że uprzedzasz. Będę więc najdelikatniejszy,
jak to tylko możliwe.
Czarownica uśmiechnęła się zalotnie na te słowa i pozwoliła
Snape’owi działać. Wszedł
w nią delikatnie, na co ona gwałtownie wciągnęła powietrze i mocno wbiła
paznokcie
w jego plecy.
- Chcesz więcej, Hermiono? – zapytał nauczyciel.
- Tak, proszę, Severusie…
Kochali się tak aż do rana, zostawiając sobie tylko kilka
godzin na sen. Snape obudził
się jak zwykle, o 07:00, by w spokoju zdążyć na śniadanie. Obudził także swoją
kochankę, która słodko się przeciągnęła, wstała i pocałowała go w policzek na
powitanie.
- Witaj, profesorze.
- Dobrze spałaś? – zapytał z troską.
- Bardzo dobrze. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak jestem
wypoczęta.
- Cieszy mnie to. Idź już na śniadanie, ja przyjdę za
chwilę. A, pamiętaj o cowieczornych lekcjach tańca. Widzę, że z twoją kostką
już wszystko w porządku. O 22:00 u mnie
w lochach. Aż do piątku przed balem.
- Nie ma problemu, Severusie. – uśmiechnęła się promiennie,
co on delikatnie odwzajemnił.
- Do wieczora, Granger.
- Do wieczora, panie profesorze.
Aaa, teraz to widzę. Pokręciłam się trochę w godzinach. Wybaczcie!
OdpowiedzUsuńMiało być, że później już nie spali...tak to jest jak się pisze takie rzeczy robiąc tysiąc innych...
Świetna miniaturka, bardzo mi się podobała :-)
OdpowiedzUsuńNie miałabym nic przeciwko gdyby powstała jej druga część, w której pojawiłby się motyw balu...
Zaczęcam Cię do stworzenia innych miniaturek albo dłuższego opowiadania.
Świetnie piszesz, bez większych błędów i masz dojrzały styl pisania :-)
Pozdrawiam
WampDam
Dzięki za opinię.
UsuńTakże pozdrawiam :)
Powiem szczerze, że miniaturka bardzo mi się spodobała (miałaś rację Miona! xD). Została napisana w cudowny, przyjemny wręcz sposób.
OdpowiedzUsuńHm.. Czytałam to wczoraj i pamiętam jak bardzo zryła mnie ta miniaturka. Siedziałam z laptopem na kolanach i patrzyłam w ekran jak idiotka xD. Nie mniej jednak bardzo mi się podobała.
Mym skromnym zdaniem uważam, że powinnaś założyć bloga i wrzucać tam swoje prace, bo z chęcią bym je przeczytała (tylko nie bądź zazdrosna Miona <3).
No i to chyba tyle jeśli chodzi o to co uważam. Zakładaj bloga i nie czekaj - to takie ostatnie zdanie zachęcające.
Isa :3
Dzięki bardzo za opinię. :)
UsuńNie ma za co :3. Zawsze do usług
UsuńNo nieźle, nieźle... :) Bardzo fajna miniaturka, aż mi się smutno zrobiło gdy skończyłam czytać :) Na twoim miejscu napisałabym na jej podstawie dłuższe opowiadanie, albo drugą część. Tak jak Isness radzę Ci założenie własnego bloga :) Chętnie przeczytam więcej Twoich miniaturek :)
OdpowiedzUsuńStokrotne dzięki!
UsuńNo nieźle, nieźle... :) Bardzo fajna miniaturka, aż mi się smutno zrobiło gdy skończyłam czytać :) Na twoim miejscu napisałabym na jej podstawie dłuższe opowiadanie, albo drugą część. Tak jak Isness radzę Ci założenie własnego bloga :) Chętnie przeczytam więcej Twoich miniaturek :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna miniaturka I powiem nawet że jedna z lepszych jakie czytałam masz talent Lady Goshia. Jeśli masz lub będziesz mieć bloga to chętnie go poczytam. Pozdrawiam Różowy_dementor
OdpowiedzUsuńBardzo fajna miniaturka i również popieram, że pomysł z kontynuacją na balu jest świetny ;) Dużo weny i oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuń