Od razu chciałabym zaznaczyć kilka rzeczy:
1. Akcja dzieje się poza Hogwartem i jest to okres po śmierci Dumbledore'a.
2. Miona nie będzie tutaj potulną Gryfonką - oj nie. Pokaże pazurki, więc jeśli ktoś wolał spokojną kujonicę to niestety, ale się rozczaruje.
3. Będzie to dłuższe opowiadanie - tak jak moje poprzednie.
No w sumie to chyba na tyle xD
Będę przeplatać rozdziały na jednym i drugim blogu także nie martwcie się, że tamtego porzucę - nigdy w życiu! <3
Dajcie koniecznie znać co myślicie, bo muszę wiedzieć czy Wam się podoba!
Enjoy!
************************************************************
************************************************************
Zerwałam się
z ziemi. Mgła zasnuła mi obraz, ale może to lepiej, bo nie wierzyłam w to na co
patrzyłam. Hogwart – mój dom, moja ostoja, moje prawie całe życie legło w
gruzach i to bardzo dosłownie. Na korytarzu unosił się pył, kurz, ale było
cicho. Jakby wszyscy.. umarli. Przełknęłam ślinę. Ruszyłam kuśtykając przed
siebie i nie mogłam powstrzymać łez i cichego szlochu na widok ciał wokół.
Merlinie, przecież to byli uczniowie.. Dzieci!
Z trudem utrzymywałam się na nogach, ale przyspieszyłam. Gdzie byli moi przyjaciele? Dusiłam się od kurzu, od płaczu, który mną wstrząsał, od strachu i zmęczenia.. Co tu się stało do cholery?! I dlaczego wciąż żyłam, chociaż straciłam przytomność..
Nie dokończyłam nawet myśli, bo to co zobaczyłam miało już na zawsze pozostać w moich koszmarach..
Ruda czupryna odznaczała się na tle gruzu. Ciało chłopaka leżało na kamieniach, jego kończyny rozrzucone w krzykliwej pozie...
Stanęłam jak wryta, ale szybko się opamiętałam i podbiegłam do ciała. Ból w mojej nodze natychmiast ustąpił, gdy adrenalina wypełniła moje żyły.
- Ron! Ronald! – Potrząsnęłam jego ciałem, ale powiedzmy sobie szczerze.. Kogo chciałam oszukać? Wiedziałam, czułam w każdej komórce, że Ron.. że on nie żyje. Oczy miał otwarte i krzyczały wręcz strachem, zdziwieniem.. Usiadłam obok niego i patrzyłam. Nie płakałam już – nie mogłam.
- Ron.. Ron ocknij się.. – nie mogłam uwierzyć, że ten cichy, drżący, przepełniony rozpaczą głos należał do mnie.
Tak samo jak nie mogłam uwierzyć, w to, że on nie żyje. Przecież nie mógł, to było po prostu fizycznie, duchowo i pod każdym względem niemożliwością! Moje serce pękało z trzaskiem, gdy mijały kolejne sekundy.
Zamrugał.
Otworzyłam buzię i pochyliłam się nad nim. Nie.. wydawało mi się.
Zamrugał znowu.
Serce podszedł mi do gardła.
- R.. Ron? – przełknęłam ślinę. Jak..? Jak to możliwe.
Podniosłam się z ziemi i głęboko, bardzo głęboko czułam, że coś jest nie w porządku. Przecież widziałam, widziałam, że nie żył!
Nim się obejrzałam on też stał i wyciągał przed siebie różdżkę. Co grosza – celował we mnie. Jego oczy były puste – tak jak moje serce w tej chwili.
Cofnęłam się, a on z obojętnym wyrazem zrobił krok w moją stronę.
- Ron? Ronald ocknij się!
Kolejny krok. Czułam się jak w pułapce, przygnieciona ciężarem strachu.
- Ron przestań! Opuść różdżkę!
I jeszcze jeden.
Uderzyłam plecami o ścianę. Dlaczego nie przestawał? Dlaczego wciąż szedł w moją stronę, a jego różdżka wcelowana była we mnie? Milion myśli i pytań przewijało się w tych sekundach przez moją głowę.
Zatrzymał się, ale dopiero gdy koniec różdżki utkwił w moich żebrach. Oblał mnie zimny pot i nie byłam w stanie myśleć.
- Ron.. Ron odsuń się, ostrzegam!
Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i wcelowałam w niego. Ręka drżała mi tak bardzo, że ledwo ją utrzymywałam. Zacieśniłam uścisk.
Wpatrywał się we mnie zielonymi oczami, z których wiał chłód i pustka tak głęboka, że mogłabym się w niej zatopić.. Ale to nie był on. To niemożliwe!
Otworzył usta. Wstrząsnął mną dreszcz, bo wiedziałam co za chwilę nastąpi. Nim spojrzałam ostatni raz na jego twarz, zamknęłam oczy.
- Avad..
- Avada kedavra! – Byłam szybsza.
Jego ciało padło na ziemię tuż obok moich stóp. Co ja zrobiłam.. Merlinie, co ja uczyniłam!
Teraz jego oczy znowu wyglądały na przerażone. Wpatrywały się we mnie krzycząc „to twoja wina!”.
Usiadłam na łóżku, odgarniając włosy z twarzy. Pot spływał po moim czole. Rozejrzałam się po namiocie i odetchnęłam z ulgą – nie byłam w Hogwarcie. I całe szczęście. Choć ten koszmar powracał cały czas, starałam się nie przywoływać tych wspomnień i nie zastanawiać dlaczego to ja zabijam go każdej nocy..
Usilnie odpychałam od siebie myśl, że czułam się winna jego śmierci, mimo tego, że tak naprawdę to nie ja pozbawiłam go życia. Tak samo jak pozostałych uczniów..
Z trudem utrzymywałam się na nogach, ale przyspieszyłam. Gdzie byli moi przyjaciele? Dusiłam się od kurzu, od płaczu, który mną wstrząsał, od strachu i zmęczenia.. Co tu się stało do cholery?! I dlaczego wciąż żyłam, chociaż straciłam przytomność..
Nie dokończyłam nawet myśli, bo to co zobaczyłam miało już na zawsze pozostać w moich koszmarach..
Ruda czupryna odznaczała się na tle gruzu. Ciało chłopaka leżało na kamieniach, jego kończyny rozrzucone w krzykliwej pozie...
Stanęłam jak wryta, ale szybko się opamiętałam i podbiegłam do ciała. Ból w mojej nodze natychmiast ustąpił, gdy adrenalina wypełniła moje żyły.
- Ron! Ronald! – Potrząsnęłam jego ciałem, ale powiedzmy sobie szczerze.. Kogo chciałam oszukać? Wiedziałam, czułam w każdej komórce, że Ron.. że on nie żyje. Oczy miał otwarte i krzyczały wręcz strachem, zdziwieniem.. Usiadłam obok niego i patrzyłam. Nie płakałam już – nie mogłam.
- Ron.. Ron ocknij się.. – nie mogłam uwierzyć, że ten cichy, drżący, przepełniony rozpaczą głos należał do mnie.
Tak samo jak nie mogłam uwierzyć, w to, że on nie żyje. Przecież nie mógł, to było po prostu fizycznie, duchowo i pod każdym względem niemożliwością! Moje serce pękało z trzaskiem, gdy mijały kolejne sekundy.
Zamrugał.
Otworzyłam buzię i pochyliłam się nad nim. Nie.. wydawało mi się.
Zamrugał znowu.
Serce podszedł mi do gardła.
- R.. Ron? – przełknęłam ślinę. Jak..? Jak to możliwe.
Podniosłam się z ziemi i głęboko, bardzo głęboko czułam, że coś jest nie w porządku. Przecież widziałam, widziałam, że nie żył!
Nim się obejrzałam on też stał i wyciągał przed siebie różdżkę. Co grosza – celował we mnie. Jego oczy były puste – tak jak moje serce w tej chwili.
Cofnęłam się, a on z obojętnym wyrazem zrobił krok w moją stronę.
- Ron? Ronald ocknij się!
Kolejny krok. Czułam się jak w pułapce, przygnieciona ciężarem strachu.
- Ron przestań! Opuść różdżkę!
I jeszcze jeden.
Uderzyłam plecami o ścianę. Dlaczego nie przestawał? Dlaczego wciąż szedł w moją stronę, a jego różdżka wcelowana była we mnie? Milion myśli i pytań przewijało się w tych sekundach przez moją głowę.
Zatrzymał się, ale dopiero gdy koniec różdżki utkwił w moich żebrach. Oblał mnie zimny pot i nie byłam w stanie myśleć.
- Ron.. Ron odsuń się, ostrzegam!
Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i wcelowałam w niego. Ręka drżała mi tak bardzo, że ledwo ją utrzymywałam. Zacieśniłam uścisk.
Wpatrywał się we mnie zielonymi oczami, z których wiał chłód i pustka tak głęboka, że mogłabym się w niej zatopić.. Ale to nie był on. To niemożliwe!
Otworzył usta. Wstrząsnął mną dreszcz, bo wiedziałam co za chwilę nastąpi. Nim spojrzałam ostatni raz na jego twarz, zamknęłam oczy.
- Avad..
- Avada kedavra! – Byłam szybsza.
Jego ciało padło na ziemię tuż obok moich stóp. Co ja zrobiłam.. Merlinie, co ja uczyniłam!
Teraz jego oczy znowu wyglądały na przerażone. Wpatrywały się we mnie krzycząc „to twoja wina!”.
Usiadłam na łóżku, odgarniając włosy z twarzy. Pot spływał po moim czole. Rozejrzałam się po namiocie i odetchnęłam z ulgą – nie byłam w Hogwarcie. I całe szczęście. Choć ten koszmar powracał cały czas, starałam się nie przywoływać tych wspomnień i nie zastanawiać dlaczego to ja zabijam go każdej nocy..
Usilnie odpychałam od siebie myśl, że czułam się winna jego śmierci, mimo tego, że tak naprawdę to nie ja pozbawiłam go życia. Tak samo jak pozostałych uczniów..
***
Patrzyłam z
ulgą na masę z rudymi włosami, która poruszyła się niespokojnie. Merlinie, udało
się. Znalazłam ją.
Uklękłam przy pryczy, na której leżała Ginny. Właśnie otworzyła oczy, które zrobiły się ogromne. Momentalnie usiadła i zatkała dłonią usta.
- He.. Hermiona? – Skinęłam nieznacznie głową i mimowolnie uśmiechnęłam się. Boże, po roku w końcu widziałam przyjazną twarz, która nie próbowała mnie zabić. – Ale.. jak? Gdzie ja jestem? – Rozejrzała się niespokojnie, a ja wstałam i westchnęłam. No cóż, ciężko będzie streścić co się działo przez ostatnie miesiące, bo nie do końca sama umiałam sobie to wyjaśnić, ale będę musiała spróbować..
- Nie martw się, jesteś już bezpieczna. Jesteśmy w południowej Walii. – Ginny obrzuciła mnie takim spojrzeniem jakbym właśnie ogłosiła, że zmieniłam płeć. Zdecydowanie takie rozwiązanie byłoby prostsze, ale cóż.. nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe.
- Powiesz mi jakim cudem się tutaj znalazłam? I jakim cudem ty żyjesz?! – Westchnęłam. No to się zacznie zabawa..
- Zjedz coś najpierw, musisz odzyskać siły. – Wciąż gapiła się we mnie, więc podniosłam z ziemi miskę pełną zupy i wcisnęłam jej siłą do ręki. Nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu zaczęła jeść, coraz łapczywiej. Zabolało mnie to. Co ona przeszła? Boże była taka wychudzona, zmizerniała.. Nawet jej kolor włosów nie był tak krwisty jak wcześniej. Ale mimo tego, moje serce rozsadzała radość na jej widok. Tak za nią tęskniłam.. Oczywiście nie zamierzałam się do tego przyznać, bo teraz byłam Granger zabójcą śmierciożerców i podobno nie posiadałam uczuć. Roześmiałam się w myślach – piękne podsumowanie. Wyszłam z namiotu i usiadłam na ziemi, zostawiając ją samą. Przywykłam już do swojej małej samotności, więc dziwnie było znowu mieć się do kogoś odezwać. Wiedziałam, że w końcu będę musiała jej opowiedzieć co się stało, a nie wiedziałam czy będę zdolna powiedzieć o.. o nim. Momentalnie jak na zawołanie poczułam w środku ból, którego nie mogłam się pozbyć przez tyle miesięcy. Jedynie co mi pomagało to niemyślenie o nim. Odwróciłam się mechanicznie w stronę rudej, gdy również wyszła i usiadła obok mnie.
- Hermiona, musisz mi powiedzieć co się dzieje. Nie poznaję cię.. – Faktycznie, nie mogłam jej winić za te słowa. Nie żebym godzinami przeglądała się w lustrze, ale potrafiłam dostrzec zmiany w swoim ciele. Nie było jak chude, wiotkie i bezbronne. Nie – zmieniło się od ciągłego biegania, walki i trudności, które stały mi pod nogami. Mogłam albo się poddać i zginąć, albo wziąć się w garść i kopać tyłki tym, którzy chcieli kopać mój. Dotknęłam odruchowo dłonią włosów, które sięgały mi teraz trochę powyżej ramion. Nie mogłam sobie pozwolić na te ciągle kręcące się kudły, nad którymi ciężko było zapanować więc obcięłam je, ale zdążyły już trochę odrosnąć.
- Dobra, czas zacząć spowiedź. – Pomyślałam, spoglądając niepewnie na Ginny i pierwszy raz od miesięcy poczułam prawdziwe wyzwanie. Teraz nie miałam do stracenia tylko życia, które było mi już zupełnie obojętne. Nie, teraz obok mnie siedziała przyjaciółka, którą musiałam chronić.
- Nie wiem od czego zacząć..
- Najlepiej od początku. Gdzie byłaś w czasie walki? Co się stało ze wszystkimi?!
Nim się ponownie odezwałam, wzięłam głębszy oddech i zamknęłam oczy, cofając się rok wstecz.
- Byłam cały czas w zamku. Razem z Harrym.. – skrzywiłam się wspominając go, ale odepchnęłam fale bólu i kontynuowałam - Byliśmy na wieży Astronomicznej gdzie.. Snape zabił Dumbledore’a. Ale o tym wiesz – skinęła głową - Harry rzucił się w pogoń za nimi, a ja szukałam ciebie i.. i Ron’a, ale po drodze dorwał mnie Malfoy i zaczęliśmy walczyć. No cóż, nie dziwne, że szybko przegrałam ten pojedynek i spetryfikował mnie. Nie wiem czemu nie zabił, ale cóż.. – poczułam na sobie jej wzrok i musiałam spojrzeć w te zmęczone oczy, które teraz patrzyły pełne nadziei, a ja zaraz miałam rozbić ją jak szklaną kulę. – Kiedy ocknęłam się było już cicho. Zaczęłam was szukać, ale nie było nikogo, rozumiesz? Nie znalazłam nikogo kto żył.. Na ziemi leżały martwe ciała i wtedy natknęłam się na.. – zacisnęłam mocno oczy i przygryzłam wargę tak bardzo, że aż poczułam charakterystyczny metaliczny smak w ustach. Jak miałam jej to powiedzieć? Było za wcześnie..
- Hermiona, mów!
- Natknęłam się na ciało Ron’a.
Ginny zaciągnęła się powietrzem tak bardzo, że myślałam, że za chwile zemdleje. Wciąż wlepiała we mnie oczy, ale widziałam jak powoli pojawia się w nich pustka. Co miałam zrobić? Przytulić ją i powiedzieć, że przykro mi, że jej brat nie żyje? Po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem, ale wzięła głęboki wdech.
- Co było dalej? – Serce mi się krajało na dźwięk głosu, który się łamał. Nie Hermiona, musisz być twarda. Nie skończyłaś jeszcze swojego zadania.
- Potem szukałam innych i.. nie znalazłam nikogo. Żadnych ciał osób, które znałam. Ciebie, Neville’a, Luny.. Nawet Harrego nigdzie nie było. McGonagall i co dziwniejsze ciało Dumbledre’a też zniknęło. Wszystko, jakby was tam nigdy nie było. Długo zajęło mi nim się pozbierałam i.. poszłam do Nory. Ale tam też było pusto. Nic, żadnego śladu życia. – Bałam się spojrzeć ponownie na nią. Wiedziałam, że te wszystkie wiadomości naraz spowodują, że się załamie, ale musiała znać całą prawdę. – Z Nory udałam się do siedziby Zakonu, ale tam też niczego nie znalazłam. Prawdę mówiąc wyglądało to tak jakby wszystko i wszyscy po prostu zniknęli.. Załamałam się. Naprawdę Ginny, byłam tak przerażona.. – wzdrygnęłam się na te wspomnienia. – Ukrywałam się. Miesiąc kryłam się po lasach, bo wiedziałam, że nadal szukają mugolaków i każdego kto stał po stronie Dumbledore’a. W końcu dorwali mnie Szmalcownicy… No nie jest to najprzyjemniejsze wspomnienie jakie mam, ale to dzięki nim się w końcu pozbierałam. Byłam taka pełna.. bólu i nienawiści i.. zabiłam ich.
Musiałam przerwać. To nie było coś o czym chciałam mówić, bo chociaż to było niezbędne to przeżycia, czułam jak Czarna Magia buzowała w moich żyłach od tego dnia. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek użyję śmiercionośnego zaklęcia, ale cóż, musiałam wybierać – albo oni albo ja. Wybrałam siebie.
Spojrzałam na Ginny, która milczała. O dziwo nie patrzyła na mnie z wyrzutem, z nienawiścią ani z obrzydzeniem. Po prostu patrzyła i w końcu skinęła głową bym kontynuowała.
- Po tamtym dniu.. Zaczęłam ćwiczyć. Naprawdę ostro. Musiałam was odnaleźć. Nie mogłam uwierzyć, że nie żyjecie dopóki nie widziałam ciał. Szukałam was. W końcu miesiąc temu udało mi się wydusić z kilku szmalcowników, że żyjesz i że ten pieprzony Malfoy przetrzymuje cię jako swoją zdobycz. Byłam pewna, że mi się nie uda, bo Malfoy Manor to prawdziwa forteca więc z ulgą dowiedziałam się, że jesteś w innym domu. Trochę mi zajęło nim się tam dostałam, a dalszą część już znasz. Zabrałam cię i oto jesteśmy tutaj.
- I jestem pierwszą osobą, którą znalazłaś..?
Skinęłam głową i skrzywiłam się słysząc to wahanie w jej głosie. Ja też nie tryskałam radością, że rok zajęło mi znalezienie jednej osoby.
- Tak, póki co nie trafiłam na żaden ślad reszty.
- A moi rodzice..? Wciąż mogą żyć, prawda?
Jak miałam jej powiedzieć, że raczej w to wątpię i składam kondolencje? Wbrew sobie znowu kiwnęłam głową, a w jej oczach zamigotała ponownie nadzieja, którą ja już dawno straciłam.
- W takim razie znajdziemy ich! Teraz jesteśmy we dwie i pomożesz mi nauczyć się walczyć!
- Ginny.. Jesteś bardzo osłabiona a poza tym ja nie wiem.. Powinnyśmy się ukryć, bo na pewno Malfoy już wie, że zniknęłaś. Polują na mnie od dawna, a teraz jeszcze..
- Hermiona. Jak udało ci się tyle miesięcy nie zostać złapaną?
Westchnęłam. Jednak nie dała się zwieść mojemu ciężkiemu treningowi.
- Ja.. Kiedy znalazłam ciało Ron’a.. stało się coś dziwnego. Długo przy nim zostałam i poczułam taki ból, taką nienawiść.. – wyciągnęłam w jej stronę swoją różdżkę, a ona odruchowo cofnęła się.
- Jak..?
- Nie wiem Ginny, naprawdę. Ale od tamtej chwili jestem naprawdę.. potężna. – Spojrzałam na kawałek drewienka w mojej dłoni, które nie było jasnobrązowe jak kiedyś, ale całe czarne i lśniło takim dziwnym blaskiem..
- Musimy ich znaleźć Hermiona, musimy. – Powiedziała po chwili milczenia, a ja westchnęłam. Tak bardo cieszyłam się, że odnalazłam chociaż ją, że nawet nie pomyślałam o tym co dalej. Ale miała rację. Nie mogłyśmy przestać. Nie mogłyśmy zatrzymać się w miejscu. Teraz miałam coś do stracenia, poza swoim życiem oczywiście. Cieszyło mnie, że tak spokojnie przyjęła te wszystkie informacje, ale coś mi podpowiadało, że jeszcze tkwiła na etapie wyparcia…
Uklękłam przy pryczy, na której leżała Ginny. Właśnie otworzyła oczy, które zrobiły się ogromne. Momentalnie usiadła i zatkała dłonią usta.
- He.. Hermiona? – Skinęłam nieznacznie głową i mimowolnie uśmiechnęłam się. Boże, po roku w końcu widziałam przyjazną twarz, która nie próbowała mnie zabić. – Ale.. jak? Gdzie ja jestem? – Rozejrzała się niespokojnie, a ja wstałam i westchnęłam. No cóż, ciężko będzie streścić co się działo przez ostatnie miesiące, bo nie do końca sama umiałam sobie to wyjaśnić, ale będę musiała spróbować..
- Nie martw się, jesteś już bezpieczna. Jesteśmy w południowej Walii. – Ginny obrzuciła mnie takim spojrzeniem jakbym właśnie ogłosiła, że zmieniłam płeć. Zdecydowanie takie rozwiązanie byłoby prostsze, ale cóż.. nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe.
- Powiesz mi jakim cudem się tutaj znalazłam? I jakim cudem ty żyjesz?! – Westchnęłam. No to się zacznie zabawa..
- Zjedz coś najpierw, musisz odzyskać siły. – Wciąż gapiła się we mnie, więc podniosłam z ziemi miskę pełną zupy i wcisnęłam jej siłą do ręki. Nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu zaczęła jeść, coraz łapczywiej. Zabolało mnie to. Co ona przeszła? Boże była taka wychudzona, zmizerniała.. Nawet jej kolor włosów nie był tak krwisty jak wcześniej. Ale mimo tego, moje serce rozsadzała radość na jej widok. Tak za nią tęskniłam.. Oczywiście nie zamierzałam się do tego przyznać, bo teraz byłam Granger zabójcą śmierciożerców i podobno nie posiadałam uczuć. Roześmiałam się w myślach – piękne podsumowanie. Wyszłam z namiotu i usiadłam na ziemi, zostawiając ją samą. Przywykłam już do swojej małej samotności, więc dziwnie było znowu mieć się do kogoś odezwać. Wiedziałam, że w końcu będę musiała jej opowiedzieć co się stało, a nie wiedziałam czy będę zdolna powiedzieć o.. o nim. Momentalnie jak na zawołanie poczułam w środku ból, którego nie mogłam się pozbyć przez tyle miesięcy. Jedynie co mi pomagało to niemyślenie o nim. Odwróciłam się mechanicznie w stronę rudej, gdy również wyszła i usiadła obok mnie.
- Hermiona, musisz mi powiedzieć co się dzieje. Nie poznaję cię.. – Faktycznie, nie mogłam jej winić za te słowa. Nie żebym godzinami przeglądała się w lustrze, ale potrafiłam dostrzec zmiany w swoim ciele. Nie było jak chude, wiotkie i bezbronne. Nie – zmieniło się od ciągłego biegania, walki i trudności, które stały mi pod nogami. Mogłam albo się poddać i zginąć, albo wziąć się w garść i kopać tyłki tym, którzy chcieli kopać mój. Dotknęłam odruchowo dłonią włosów, które sięgały mi teraz trochę powyżej ramion. Nie mogłam sobie pozwolić na te ciągle kręcące się kudły, nad którymi ciężko było zapanować więc obcięłam je, ale zdążyły już trochę odrosnąć.
- Dobra, czas zacząć spowiedź. – Pomyślałam, spoglądając niepewnie na Ginny i pierwszy raz od miesięcy poczułam prawdziwe wyzwanie. Teraz nie miałam do stracenia tylko życia, które było mi już zupełnie obojętne. Nie, teraz obok mnie siedziała przyjaciółka, którą musiałam chronić.
- Nie wiem od czego zacząć..
- Najlepiej od początku. Gdzie byłaś w czasie walki? Co się stało ze wszystkimi?!
Nim się ponownie odezwałam, wzięłam głębszy oddech i zamknęłam oczy, cofając się rok wstecz.
- Byłam cały czas w zamku. Razem z Harrym.. – skrzywiłam się wspominając go, ale odepchnęłam fale bólu i kontynuowałam - Byliśmy na wieży Astronomicznej gdzie.. Snape zabił Dumbledore’a. Ale o tym wiesz – skinęła głową - Harry rzucił się w pogoń za nimi, a ja szukałam ciebie i.. i Ron’a, ale po drodze dorwał mnie Malfoy i zaczęliśmy walczyć. No cóż, nie dziwne, że szybko przegrałam ten pojedynek i spetryfikował mnie. Nie wiem czemu nie zabił, ale cóż.. – poczułam na sobie jej wzrok i musiałam spojrzeć w te zmęczone oczy, które teraz patrzyły pełne nadziei, a ja zaraz miałam rozbić ją jak szklaną kulę. – Kiedy ocknęłam się było już cicho. Zaczęłam was szukać, ale nie było nikogo, rozumiesz? Nie znalazłam nikogo kto żył.. Na ziemi leżały martwe ciała i wtedy natknęłam się na.. – zacisnęłam mocno oczy i przygryzłam wargę tak bardzo, że aż poczułam charakterystyczny metaliczny smak w ustach. Jak miałam jej to powiedzieć? Było za wcześnie..
- Hermiona, mów!
- Natknęłam się na ciało Ron’a.
Ginny zaciągnęła się powietrzem tak bardzo, że myślałam, że za chwile zemdleje. Wciąż wlepiała we mnie oczy, ale widziałam jak powoli pojawia się w nich pustka. Co miałam zrobić? Przytulić ją i powiedzieć, że przykro mi, że jej brat nie żyje? Po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem, ale wzięła głęboki wdech.
- Co było dalej? – Serce mi się krajało na dźwięk głosu, który się łamał. Nie Hermiona, musisz być twarda. Nie skończyłaś jeszcze swojego zadania.
- Potem szukałam innych i.. nie znalazłam nikogo. Żadnych ciał osób, które znałam. Ciebie, Neville’a, Luny.. Nawet Harrego nigdzie nie było. McGonagall i co dziwniejsze ciało Dumbledre’a też zniknęło. Wszystko, jakby was tam nigdy nie było. Długo zajęło mi nim się pozbierałam i.. poszłam do Nory. Ale tam też było pusto. Nic, żadnego śladu życia. – Bałam się spojrzeć ponownie na nią. Wiedziałam, że te wszystkie wiadomości naraz spowodują, że się załamie, ale musiała znać całą prawdę. – Z Nory udałam się do siedziby Zakonu, ale tam też niczego nie znalazłam. Prawdę mówiąc wyglądało to tak jakby wszystko i wszyscy po prostu zniknęli.. Załamałam się. Naprawdę Ginny, byłam tak przerażona.. – wzdrygnęłam się na te wspomnienia. – Ukrywałam się. Miesiąc kryłam się po lasach, bo wiedziałam, że nadal szukają mugolaków i każdego kto stał po stronie Dumbledore’a. W końcu dorwali mnie Szmalcownicy… No nie jest to najprzyjemniejsze wspomnienie jakie mam, ale to dzięki nim się w końcu pozbierałam. Byłam taka pełna.. bólu i nienawiści i.. zabiłam ich.
Musiałam przerwać. To nie było coś o czym chciałam mówić, bo chociaż to było niezbędne to przeżycia, czułam jak Czarna Magia buzowała w moich żyłach od tego dnia. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek użyję śmiercionośnego zaklęcia, ale cóż, musiałam wybierać – albo oni albo ja. Wybrałam siebie.
Spojrzałam na Ginny, która milczała. O dziwo nie patrzyła na mnie z wyrzutem, z nienawiścią ani z obrzydzeniem. Po prostu patrzyła i w końcu skinęła głową bym kontynuowała.
- Po tamtym dniu.. Zaczęłam ćwiczyć. Naprawdę ostro. Musiałam was odnaleźć. Nie mogłam uwierzyć, że nie żyjecie dopóki nie widziałam ciał. Szukałam was. W końcu miesiąc temu udało mi się wydusić z kilku szmalcowników, że żyjesz i że ten pieprzony Malfoy przetrzymuje cię jako swoją zdobycz. Byłam pewna, że mi się nie uda, bo Malfoy Manor to prawdziwa forteca więc z ulgą dowiedziałam się, że jesteś w innym domu. Trochę mi zajęło nim się tam dostałam, a dalszą część już znasz. Zabrałam cię i oto jesteśmy tutaj.
- I jestem pierwszą osobą, którą znalazłaś..?
Skinęłam głową i skrzywiłam się słysząc to wahanie w jej głosie. Ja też nie tryskałam radością, że rok zajęło mi znalezienie jednej osoby.
- Tak, póki co nie trafiłam na żaden ślad reszty.
- A moi rodzice..? Wciąż mogą żyć, prawda?
Jak miałam jej powiedzieć, że raczej w to wątpię i składam kondolencje? Wbrew sobie znowu kiwnęłam głową, a w jej oczach zamigotała ponownie nadzieja, którą ja już dawno straciłam.
- W takim razie znajdziemy ich! Teraz jesteśmy we dwie i pomożesz mi nauczyć się walczyć!
- Ginny.. Jesteś bardzo osłabiona a poza tym ja nie wiem.. Powinnyśmy się ukryć, bo na pewno Malfoy już wie, że zniknęłaś. Polują na mnie od dawna, a teraz jeszcze..
- Hermiona. Jak udało ci się tyle miesięcy nie zostać złapaną?
Westchnęłam. Jednak nie dała się zwieść mojemu ciężkiemu treningowi.
- Ja.. Kiedy znalazłam ciało Ron’a.. stało się coś dziwnego. Długo przy nim zostałam i poczułam taki ból, taką nienawiść.. – wyciągnęłam w jej stronę swoją różdżkę, a ona odruchowo cofnęła się.
- Jak..?
- Nie wiem Ginny, naprawdę. Ale od tamtej chwili jestem naprawdę.. potężna. – Spojrzałam na kawałek drewienka w mojej dłoni, które nie było jasnobrązowe jak kiedyś, ale całe czarne i lśniło takim dziwnym blaskiem..
- Musimy ich znaleźć Hermiona, musimy. – Powiedziała po chwili milczenia, a ja westchnęłam. Tak bardo cieszyłam się, że odnalazłam chociaż ją, że nawet nie pomyślałam o tym co dalej. Ale miała rację. Nie mogłyśmy przestać. Nie mogłyśmy zatrzymać się w miejscu. Teraz miałam coś do stracenia, poza swoim życiem oczywiście. Cieszyło mnie, że tak spokojnie przyjęła te wszystkie informacje, ale coś mi podpowiadało, że jeszcze tkwiła na etapie wyparcia…
Przenosiłyśmy
się przez cały tydzień w inne okolice. Jak wspominałam – nie zostawałam długo w
jednym miejscu. Teraz byłam podwójnie na celowniku. Malfoy na pewno już
wiedział, że Ginny zniknęła z jego posiadłości i zapewne nikt nie miał
wątpliwości kto to zrobił. Dałam się już poznać im przez ostatnie miesiące,
kiedy skutecznie unieszkodliwiałam tych słabszych śmierciożerców albo grupy
szmalcowników. Nie bawiłam się w delikatność – nie po tym co zrobili moim
przyjaciołom.
- Hermiona, jak ich znajdziemy? – westchnęłam, bo dokładnie to samo pytanie zadawałam sobie od roku, gdy szukałam jakichkolwiek poszlak. Poza tym pytała o to codziennie, a to stawało się już nieco męczące..
- Najpierw musimy zdobyć różdżkę dla ciebie. Nie możesz być bezbronna. – Ginny wiedziała, że unikam odpowiedzi, ale poza przelotnym spojrzeniem nie zrobiła nic więcej i weszła do namiotu. Usiadłam na zmarzniętej jeszcze ziemi, choć był już koniec kwietnia. Pogoda chyba się synchronizowała z moim humorem, bo właśnie zaczął padać zimny deszcz. Uniosłam twarz i pozwoliłam by strugi wody spływały po niej, jakby obmywała mnie ze wszystkich grzechów. A trochę ich popełniłam przez te miesiące. Jednak miałam to totalnie gdzieś. Co z tego, że zabijałam? Co z tego, że przetrzymywałam i torturowałam? Oni też grali nieczysto, czemu ja powinnam? Moim mottem przewodnim stało się: „albo oni albo ty” i wszystko nagle stało się proste.
Wstałam i podeszłam jeszcze raz do zabezpieczeń, sprawdzając czy wszystko w porządku. Wiedziałam, że tak, bo jeszcze nie było razu, gdy coś poszło nie tak, ale mimo wszystko.. Wyciągnęłam czarną różdżkę i spojrzałam na nią. Na początku nie mogłam przywyknąć do tego nowego koloru, bo nie rozumiałam co się dzieje. Właściwie to wciąż nie wiedziałam, ale jakby przestało mnie to obchodzić. Szukałam wytłumaczenia wszędzie gdzie mogłam, ale go nie znalazłam, więc po co drążyć temat? Była czarna, była potężna, była moja. I czułam się z nią bezpiecznie.
- Hermiona! Chodź szybko!
Pobiegłam w stronę namiotu, ale rudej w nim nie było. Cholera! Jej głos dobiegał zza namiotu, więc skierowałam się w tamtą stronę i zamarłam. Weasleyówna uśmiechała się szeroko i wyciągała właśnie rękę do srebrnej łani, która patrzyła na nią zaciekawionym spojrzeniem. Zaklęłam w myślach i pociągnęłam Ginny do tyłu, z takim impetem, że obie się przewróciłyśmy. Spojrzała na mnie wściekle, gdy patronus się rozpłynął.
- Co ty robisz?! To była łania! Przecież Harry..
- Harry miał jelenia Ginny, a to zdecydowanie nie miało rogów! – Rzuciłam oschle i raz jeszcze z niepokojem spojrzałam w miejsce gdzie chwilę temu stała łania. – Musimy się stąd wynosić. Nie wiemy do kogo należał, a zdecydowanie nie zamierzam ryzykować żeby się tego dowiedzieć.
Odwróciłam się od niej i podeszłam do namiotu, wyciągając różdżkę. Świetnie, wygląda na to, że utrzymanie nas obu przy życiu wcale nie będzie takie proste.
- Hermiona! Co się z tobą stało? – Uśmiechnęłam się do siebie, ale nie zamierzałam odpowiadać. – Kiedyś byś chciała to sprawdzić, kiedyś byś uznała to za znak i..
- Kiedyś Ginny było dawno temu, a teraz chcę jedynie przeżyć. To już nie Hogwart i powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. W końcu rok trzymali cię w niewoli i..
- Nie byłam tam przez cały czas.
Wypuściłam z ręki namiot, który właśnie upychałam w małej torebce i spojrzałam na nią. Jak to nie była tam przez cały czas?! To gdzie w takim razie była?!
- O czym ty mówisz?
- Ja no.. Spędziłam sporo czasu z Draco. Wtedy nie trzymali mnie w niewoli.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Jak to? Mogłaś odejść?
- No.. nie mogłam, ale wtedy traktowali mnie całkiem.. dobrze. Dopiero jakiś czas temu zamknęli mnie w tej przeklętej celi i nie wiem dlaczego.
- Bo wiedzieli, że cię szukam. – Odpowiedziałam za nią, a ona zamrugała. Świetnie, więc została przyjaciółką dworu Malfoyów, a ja ryzykowałam życiem żeby ją stamtąd wydostać?
- Hermiona.. Ja wiem, że to brzmi strasznie, ale naprawdę nie zrobili mi krzywdy. Zabrali i złamali różdżkę, ale poza tym byłam bezpieczna.
- Świetnie, więc skoro chcesz to wracaj. Szkoda tylko, że Draco nie poinformował cię o tym, że jednak żyję.
- Nie chcę! Po prostu mówię ci to, bo nie wiem czemu tak mnie traktowali.. I faktycznie, mówili, że wszyscy nie żyją.. Bałam się Hermiona! Byłam sama..
- Bo jesteś czystej krwi. I tak naprawdę to zostałaś zdobyczą Malfoyów. Dlatego Ginny. – Każde słowo wypowiadałam dobitnie, ale ona jedynie skinęła głową i podeszła do mnie.
- Ja wiem, że wiele przeszłaś.. Że byłaś sama. Ja też. I nie umiem sobie wyobrazić tego co przeżyłaś, ale jesteśmy teraz w tym razem i proszę, znajdźmy moją rodzinę, znajdźmy Harrego..
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Naprawdę zabrakło mi po prostu słów, bo gdy patrzyła na mnie błagalnie nie potrafiłam odmówić. Ba, sama chciałam ich znaleźć, ale nie chciałam też ryzykować.
- Dobra. To co chcesz zrobić? – Zapytałam w końcu, a ona odetchnęła. Świetnie, więc teraz zamieniłyśmy się rolami?
- Możemy jakoś zdobyć różdżkę dla mnie? Naprawdę czuję się bez niej.. naga.
- Nie licz na nic wielkiego, ale coś wykombinujemy.
- To dobrze. A potem powinnyśmy sprawdzić jeszcze raz te wszystkie miejsca gdzie mogą być.
- Ginny, ale ja już..
Podniosła rękę by mnie uciszyć.
- Wiem, sprawdziłaś, ale byłaś tam później? Może wrócili!
- To trochę zbyt oczywiste i wątpię, ale cóż.. to zawsze jakiś start.
Ruda rozpromieniła się i rzuciła mi na szyję. Zesztywniałam. Merlinie, jak dawno tego nie czułam. Objęłam ją również i poczułam jak tama, którą budowałam tyle miesięcy, pęka. Nie, przecież nie będę płakać! Odsunęłam ją od siebie żeby nie rozryczeć się jak dziecko i zdobyłam na lekki uśmiech. No cóż, w końcu nadal były przyjaciółkami, prawda?
- Dobra, zbierajmy się stąd. – Wyszłyśmy poza zabezpieczenia i już miałyśmy się deportować, gdy w tym samym momencie ktoś się aportował w bliskiej odległości. O cholera!
W panice wyciągnęłam różdżkę i drugą ręką chwyciłam Ginny. Zdążyłyśmy się deportować nim ten ktoś podszedł, ale mignęła mi jego twarz i gdy stałyśmy już na skraju klifu, nie byłam pewna czy widziałam to co widziałam. Spojrzałam niepewnie na Weasleyównę, która była równie zdziwiona co ja.
- Czy to był..
- Snape. – Dokończyłam i zaklęłam siarczyście, aż Ginny się wzdrygnęła. Cholera, jakim cudem on nas znalazł?! I czy w takim razie to był jego patronus?
Byłam zdenerwowana. Tak bardzo, że z trudem zakładałam zaklęcia ochronne wokół nas. Jakim cudem on się tam znalazł?! To było jasne, że mnie ścigał. Jak większość śmierciożerców w końcu. Ale dziwne, że pofatygował się sam. Tchórz i morderca. Podeszłam na skraj klifu i spojrzałam w dół. Fale rozbijały się z hukiem o skały, a ja miałam ochotę zobaczyć na nich ciało tego zdrajcy. Wszystko co się stało było jego winą! W między czasie zdążyłam się dowiedzieć, że został dyrektorem w Hogwarcie. Prychnęłam. Też mi coś. Pozbyli się połowy Zakonu, nauczycieli i Dumbledore’a, a on awansował? Zaskakujące – nie ma co. Ale co w takim razie robił tutaj? Nie powinien zajmować się wypełnianiem poleceń Voldemort’a i gnębieniem uczniów? Czemu mnie ścigał? Aż mnie głowa rozbolała od natłoku pytań, a co gorsza na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.
- Hermiona, jak ich znajdziemy? – westchnęłam, bo dokładnie to samo pytanie zadawałam sobie od roku, gdy szukałam jakichkolwiek poszlak. Poza tym pytała o to codziennie, a to stawało się już nieco męczące..
- Najpierw musimy zdobyć różdżkę dla ciebie. Nie możesz być bezbronna. – Ginny wiedziała, że unikam odpowiedzi, ale poza przelotnym spojrzeniem nie zrobiła nic więcej i weszła do namiotu. Usiadłam na zmarzniętej jeszcze ziemi, choć był już koniec kwietnia. Pogoda chyba się synchronizowała z moim humorem, bo właśnie zaczął padać zimny deszcz. Uniosłam twarz i pozwoliłam by strugi wody spływały po niej, jakby obmywała mnie ze wszystkich grzechów. A trochę ich popełniłam przez te miesiące. Jednak miałam to totalnie gdzieś. Co z tego, że zabijałam? Co z tego, że przetrzymywałam i torturowałam? Oni też grali nieczysto, czemu ja powinnam? Moim mottem przewodnim stało się: „albo oni albo ty” i wszystko nagle stało się proste.
Wstałam i podeszłam jeszcze raz do zabezpieczeń, sprawdzając czy wszystko w porządku. Wiedziałam, że tak, bo jeszcze nie było razu, gdy coś poszło nie tak, ale mimo wszystko.. Wyciągnęłam czarną różdżkę i spojrzałam na nią. Na początku nie mogłam przywyknąć do tego nowego koloru, bo nie rozumiałam co się dzieje. Właściwie to wciąż nie wiedziałam, ale jakby przestało mnie to obchodzić. Szukałam wytłumaczenia wszędzie gdzie mogłam, ale go nie znalazłam, więc po co drążyć temat? Była czarna, była potężna, była moja. I czułam się z nią bezpiecznie.
- Hermiona! Chodź szybko!
Pobiegłam w stronę namiotu, ale rudej w nim nie było. Cholera! Jej głos dobiegał zza namiotu, więc skierowałam się w tamtą stronę i zamarłam. Weasleyówna uśmiechała się szeroko i wyciągała właśnie rękę do srebrnej łani, która patrzyła na nią zaciekawionym spojrzeniem. Zaklęłam w myślach i pociągnęłam Ginny do tyłu, z takim impetem, że obie się przewróciłyśmy. Spojrzała na mnie wściekle, gdy patronus się rozpłynął.
- Co ty robisz?! To była łania! Przecież Harry..
- Harry miał jelenia Ginny, a to zdecydowanie nie miało rogów! – Rzuciłam oschle i raz jeszcze z niepokojem spojrzałam w miejsce gdzie chwilę temu stała łania. – Musimy się stąd wynosić. Nie wiemy do kogo należał, a zdecydowanie nie zamierzam ryzykować żeby się tego dowiedzieć.
Odwróciłam się od niej i podeszłam do namiotu, wyciągając różdżkę. Świetnie, wygląda na to, że utrzymanie nas obu przy życiu wcale nie będzie takie proste.
- Hermiona! Co się z tobą stało? – Uśmiechnęłam się do siebie, ale nie zamierzałam odpowiadać. – Kiedyś byś chciała to sprawdzić, kiedyś byś uznała to za znak i..
- Kiedyś Ginny było dawno temu, a teraz chcę jedynie przeżyć. To już nie Hogwart i powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. W końcu rok trzymali cię w niewoli i..
- Nie byłam tam przez cały czas.
Wypuściłam z ręki namiot, który właśnie upychałam w małej torebce i spojrzałam na nią. Jak to nie była tam przez cały czas?! To gdzie w takim razie była?!
- O czym ty mówisz?
- Ja no.. Spędziłam sporo czasu z Draco. Wtedy nie trzymali mnie w niewoli.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Jak to? Mogłaś odejść?
- No.. nie mogłam, ale wtedy traktowali mnie całkiem.. dobrze. Dopiero jakiś czas temu zamknęli mnie w tej przeklętej celi i nie wiem dlaczego.
- Bo wiedzieli, że cię szukam. – Odpowiedziałam za nią, a ona zamrugała. Świetnie, więc została przyjaciółką dworu Malfoyów, a ja ryzykowałam życiem żeby ją stamtąd wydostać?
- Hermiona.. Ja wiem, że to brzmi strasznie, ale naprawdę nie zrobili mi krzywdy. Zabrali i złamali różdżkę, ale poza tym byłam bezpieczna.
- Świetnie, więc skoro chcesz to wracaj. Szkoda tylko, że Draco nie poinformował cię o tym, że jednak żyję.
- Nie chcę! Po prostu mówię ci to, bo nie wiem czemu tak mnie traktowali.. I faktycznie, mówili, że wszyscy nie żyją.. Bałam się Hermiona! Byłam sama..
- Bo jesteś czystej krwi. I tak naprawdę to zostałaś zdobyczą Malfoyów. Dlatego Ginny. – Każde słowo wypowiadałam dobitnie, ale ona jedynie skinęła głową i podeszła do mnie.
- Ja wiem, że wiele przeszłaś.. Że byłaś sama. Ja też. I nie umiem sobie wyobrazić tego co przeżyłaś, ale jesteśmy teraz w tym razem i proszę, znajdźmy moją rodzinę, znajdźmy Harrego..
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Naprawdę zabrakło mi po prostu słów, bo gdy patrzyła na mnie błagalnie nie potrafiłam odmówić. Ba, sama chciałam ich znaleźć, ale nie chciałam też ryzykować.
- Dobra. To co chcesz zrobić? – Zapytałam w końcu, a ona odetchnęła. Świetnie, więc teraz zamieniłyśmy się rolami?
- Możemy jakoś zdobyć różdżkę dla mnie? Naprawdę czuję się bez niej.. naga.
- Nie licz na nic wielkiego, ale coś wykombinujemy.
- To dobrze. A potem powinnyśmy sprawdzić jeszcze raz te wszystkie miejsca gdzie mogą być.
- Ginny, ale ja już..
Podniosła rękę by mnie uciszyć.
- Wiem, sprawdziłaś, ale byłaś tam później? Może wrócili!
- To trochę zbyt oczywiste i wątpię, ale cóż.. to zawsze jakiś start.
Ruda rozpromieniła się i rzuciła mi na szyję. Zesztywniałam. Merlinie, jak dawno tego nie czułam. Objęłam ją również i poczułam jak tama, którą budowałam tyle miesięcy, pęka. Nie, przecież nie będę płakać! Odsunęłam ją od siebie żeby nie rozryczeć się jak dziecko i zdobyłam na lekki uśmiech. No cóż, w końcu nadal były przyjaciółkami, prawda?
- Dobra, zbierajmy się stąd. – Wyszłyśmy poza zabezpieczenia i już miałyśmy się deportować, gdy w tym samym momencie ktoś się aportował w bliskiej odległości. O cholera!
W panice wyciągnęłam różdżkę i drugą ręką chwyciłam Ginny. Zdążyłyśmy się deportować nim ten ktoś podszedł, ale mignęła mi jego twarz i gdy stałyśmy już na skraju klifu, nie byłam pewna czy widziałam to co widziałam. Spojrzałam niepewnie na Weasleyównę, która była równie zdziwiona co ja.
- Czy to był..
- Snape. – Dokończyłam i zaklęłam siarczyście, aż Ginny się wzdrygnęła. Cholera, jakim cudem on nas znalazł?! I czy w takim razie to był jego patronus?
Byłam zdenerwowana. Tak bardzo, że z trudem zakładałam zaklęcia ochronne wokół nas. Jakim cudem on się tam znalazł?! To było jasne, że mnie ścigał. Jak większość śmierciożerców w końcu. Ale dziwne, że pofatygował się sam. Tchórz i morderca. Podeszłam na skraj klifu i spojrzałam w dół. Fale rozbijały się z hukiem o skały, a ja miałam ochotę zobaczyć na nich ciało tego zdrajcy. Wszystko co się stało było jego winą! W między czasie zdążyłam się dowiedzieć, że został dyrektorem w Hogwarcie. Prychnęłam. Też mi coś. Pozbyli się połowy Zakonu, nauczycieli i Dumbledore’a, a on awansował? Zaskakujące – nie ma co. Ale co w takim razie robił tutaj? Nie powinien zajmować się wypełnianiem poleceń Voldemort’a i gnębieniem uczniów? Czemu mnie ścigał? Aż mnie głowa rozbolała od natłoku pytań, a co gorsza na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.
Przeczytałam rozdział i stwierdzam ze jest super. Opowiadanie wzbudza we mnie ciekawość. Podoba mi sie ta Hermiona, jest taka dzielna, twarda i z pazurkiem ☺ Do glowy nasuwa mi się kilka pytań: Dlaczego Snape szuka Hermiony? Czarny Pan mu kazał? Czy Snape ma w tym swój interes? Hmm...Ciekawe. No nic. Muszę lecieć. Życzę ci weny i powodzenia. A i oczywiście czekam na kolejny rozdział.☺
OdpowiedzUsuńSuper! Właśnie o to chodziło - żeby wciągać od pierwszego rozdziału! :D
UsuńDzięki wielkie i ciesze się, że nadal śledzisz moje wypociny. :3
Nie byłam pierwsza ;-;. No trudno.. chlip, chlip.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.. Nie zawiodłaś mnie *-*. Genialnie opisane i mogłabym nawet stwierdzić, że lepiej od Twojego obecnego, który tak namiętnie śledzę. Aż mnie zmroziło jak przeczytałam o tym, że pojawiła się przed nimi łania. Już myślałam, że Sev wyskoczy zza jakiegoś krzaczka niczym Jack Sparrow i krzyknie "wróciłem!" xD. Ah, to byłoby złe. Ale co ważniejsze.. kolejny blog zacznę nachodzić! Naprawdę genialnie napisałaś, a sam pomysł bardzo, bardzo, ale to bardzo przypadł mi do gustu. Szkoda tylko, że dodałaś jeden rozdział. Tak, wiem.. masz w zapasie i naraz nie wrzucisz i w ogóle, ale pomarzyć zawsze można xD.
Chciałaś usłyszeć moją opinię? No cóż.. Pisz więcej! Czuję w kościach, że tego opowiadania nikt nie zapomni do końca swoich dni (albo przynajmniej ja nie zapomnę). Szkoda tylko, że nie widziałaś jak japa mi się cieszyła, kiedy podesłałaś mi link *O*
No, ale dobra. Koniec tego mamrotania, bo inaczej mój komentarz będzie dłuższy od Twojego rozdziału XD, a tego nikt nie chce.
Pisz dalej, bo czekam jak na szpilkach i pamiętaj! Naprawdę wyjątkowo piszesz :3
Twoja prześladowczyni, I.H.
HAHAHAHAHAHAHAHA jeju, żebyś Ty widziała jak mi się mordeczka cieszy za każdym razem jak czytam Twoje komentarze xD Serio - mistrzostwo świata!
UsuńHehe właśnie dlatego mi się to opowiadanie podoba, mam tu więcej swobody. :3 Bedzie duzio, duzio Seva, ale zza krzaczka nie będzie wyskakiwał xD
Tak, uwielbiam się znęcać i każę Ci czekać! *.*
Powiem tyle, że dalej jest więcej akcji, więcej nietoperzastej Mionki i więcej nietoperza. :3
W takim razie cieszę się niezmiernie :3
OdpowiedzUsuńTo widać, że masz tu więcej swobody. Ale.. ale jak to nie będzie wyskakiwał? ;-; Nawet raz? Malutki jeden? Chlip, chlip.
Co do tego, że będzie dużo Seva.. Tak trzymaj! :3
Domyślam się ;-;. Tak strasznie chciałabym przeczytać je teraz całe od deski do deski, żeby móc się zachwycać xD.
Więcej nietoperza! Więcej Miony! Więcej akcji! Więcej wszystkiego *-*
Ehh nigdy się nie nauczę, żeby zaznaczyć, że chcę odpowiedzieć na Twoją odpowiedź i właśnie przez to tworzę nowe komentarze do posta zamiast do Ciebie XD. Wybacz.
OdpowiedzUsuńDobra wybaczam, podbijasz statystyki chociaż XD
UsuńNo pomyślę z tym wyskakiwaniem, ale nic nie obiecuję!
Nawet robiąc coś złego się przydaję XD
UsuńDziękuję :3
Wyczuwam kolejne świetne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńKochana! Dziękuję. <3
UsuńTo definitywnie będzie moje ulubione opowiadanie wraz z wcześniejszym twojego autorstwa. Już to kocham, choć ledwo się zaczęło. Muszę ci przyznać, masz te pomysły, które sprawiają wrażenie wiecznie się niekończących. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię i weny ci życzę,
Zagubiona pomiędzy blogami i komentarzami, a opowiadaniami.
C.S Fox Potterhead
Jeeeej następna fanka! Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieje, że wciągnie równie mocno co poprzednie! *.*
UsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam. <3
,,Jeeej następna fanka!" Nie przeczytałaś kto pisze? :D
UsuńPrzeczytałam! Ale tutaj jeszcze Cię nie było, a nowy blog=nowy funclub XD <3
UsuńKółko wzajemnej adoracji! XD
UsuńOpowiadanie wciąga już od samego początku! Bardzo podoba mi się taka Hermiona, dla mnie jest nawet lepsza niż grzeczna i zawsze miła dla wszystkich uczennica. I oczywiście Snape... Jakie są jego zamiary względem Hermiony? Chce ją złapać i zaprowadzić do Voldemorta czy może jednak chce jej pomóc? No nic, będę musiała poczekać na te odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa Twojego nowego opowiadania i liczę, że kolejny rozdział szybko się pojawi :-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział przeczytałam i muszę Ci powiedzieć że te opowiadanie jest mega! Idę dalej czytać XD
OdpowiedzUsuń-Darietta
Jak cudownie! Nowa czytelniczka i pięknie. :3
UsuńCzytaj, czytaj!
Swietnie piszesz, potrafisz zaciekawic czytelnika juz od pierwszego rozdzialu. Twoje drugie opowiadanie ,,Panaceum" rozpoczyna sie rownie ciekawe co pierwsze. Pozdrawia nowa fanka
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu pierwszego rozdziału stwierdzam że z pewnoscią będzie to cudowne opowiadanie ☺
OdpowiedzUsuń