Wolne dni błogosławieństwem!
Tak właśnie - kocham ten stan, gdy nic nie muszę.. No dobra, muszę, ale przecież kilka godzin odpoczynku nie spowoduje, że świat się zawali. :3
Macie tutaj kolejny rozdział i chociaż nie ma za wiele akcji, to mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba! W tym opowiadaniu Sevmione będzie baaaardzo dużo, bo jak się dowiecie, planuję dla nich coś specjalnego. <3
No nic, zostawiam Was sam na sam z Panaceum i ładnie proszę o komentarze!
*************************************************************************
- Nie zdążyłam ci jeszcze podziękować.
Mało nie wrzasnęłam, gdy wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik, a na moim łóżku
siedziała Hestia, która wyglądała już jak człowiek a nie jego wrak. Mimo to.. dlaczego
siedziała w moim pokoju, na moim łóżku co?!
- Eee.. no nie ma sprawy. - Wzruszyłam ramionami
i rozejrzałam się za ubraniami które cisnęłam gdzieś w kąt. Uśmiechnęła sie
lekko i zaczesała kosmyk blond włosów na ucho. Czy ona nie była przypadkiem
szatynką?
- Zrobiłaś coś niesamowitego. Ty i Severus.
Gdyby nie wy.. - westchnęła i pokręcił głową. - W każdym razie dziękuję i
przykro mi z powodu twojej blizny.
- Daj spokój. - Machnęłam ręką a ona wstała i
podeszła do drzwi. – To tylko blizna.
- Wciąż.. jestem waszą dłużniczką. - Otworzyła
je a ja jęknęłam. Czy to był dzień oglądania Granger nago?
Snape stał na korytarzu przed moim pokojem i skrzywił się na mój widok. Z
wzajemnością oczywiście.
- Granger jak już przestaniesz paradować goła to
złaź na dół. Dumbledore chce cie widzieć.
- Tak jest. - Przytrzymałam ręcznik ręką w
obawie ze się zsunie, a drugą zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Wspominałam
już, że Snape to prawdziwy dupek?
Minęło ledwie popołudnie, a wszyscy już wiedzieli o wydarzeniach minionej nocy. W międzyczasie zdążyłam się na
szczęście wyspać, a Snape chociaż miał odpoczywać, warczał znowu na
wszystkich. Jak on to robił, że wrócił
ledwo żywy, a tak szybko stał się palantem?
Ledwo wciągnęłam na siebie dżinsy, gdy rozległo
się pukanie do drzwi. Co ich dzisiaj wszystkich ugryzło?
- Hermiona, nie śpisz już?
Harry wszedł do środka i uśmiechnęłam się do
niego.
- Nie, nie. Ale musze iść zaraz do Dumbledore'a
więc może przejdziemy sie później?
- Super. – Uśmiechnął się szeroko, ale
zlustrował mnie troskliwie wzrokiem. - Dobrze się czujesz?
- Tak, wszystko w porządku. Naprawdę nie masz o
co sie martwić.
Skinął i zniknął na korytarzu. Przysięgam -
niech jeszcze raz ktoś mnie o to zapyta.. Rozumiałam, że sie martwili ale na
brodę Merlina, to nie ja wróciłam na wpół żywa!
Zbiegłam po schodach i przemknęłam do gabinetu.
Jeszcze tego mi brakowało żeby wpaść w ręce pani Weasley..
- Dzień dobry. Widzę, że już wypoczęłaś. - Przywitał
mnie ciepłym uśmiechem Dumbledore i wskazał miejsce. - Nim Severus do nas
dołączy, chciałem się dowiedzieć czy obeszło sie bez żadnych.. komplikacji.
- Pyta pan czy panuje nad sobą?
- Tak. - Trzeba mu przyznać, że nie owijał w
bawełnę.
- Niech mi pan zaufa, że radzę sobie naprawdę
dobrze. I nie, nie straciłam kontroli.
- Świetnie! Cieszy mnie ta wiadomość.
W tym samym momencie wszedł Snape i usiadł na
krześle obok. Dopiero teraz miałam okazje sie mu przyjrzeć. Wcale nie wyglądał
na zdrowego i wypoczętego. Bruzdy na jego twarzy pogłębiły się, a oczy miał
niezwykle zmęczone. Chyba wcale nie spał.. Zauważył, że mu sie przyglądam, bo
jego usta wygięły się we wrednym uśmiechu, którym mnie uraczył.
- Severusie nalegam byś po spotkaniu odpoczął. Poppy
urwie głowy nam wszystkim.
- Jak sobie życzysz. – Rzucił cierpko.
- Dobrze. Teraz chciałbym żebyście opowiedzieli mi OBOJE jak przebiegło wasze
wtargnięcie do domu. – No nie, naprawdę musieliśmy? Po co..? Westchnęłam, a
Snape ściągnął brwi. Chyba jemu też się to nie podobało.
- Albusie przejdź do rzeczy, bo naprawdę nie sądzę, że chcesz usłyszeć o tym
ilu śmierciożerców zabiłem, a ilu Granger. Prawda?
Mężczyzna przyglądał się nam chwilę w skupieniu. Czyżby nietoperz miał racje?
To o co mu chodziło?
- Masz rację. Właściwie to chciałem wiedzieć od Hermiony jak udało ci się
otworzyć celę Hestii. Opowiadała, że naprawdę.. silne zaklęcia zostały na nią
nałożone.
O cholera. Poruszyłam się niespokojnie, a Snape spojrzał na mnie ciekawsko.
Pięknie, znowu przesłuchiwana?
- Po prostu ją otworzyłam. Nie wiem jak. – Wzruszyłam ramionami. Mówiłam
prawdę. Nie wiedziałam jak, ale gdy czegoś bardzo chciałam to się po prostu
działo.
- Właściwie to jak mnie tu przeniosłaś? – Takiego pytania ze strony Snape’a się
nie spodziewałam.
- No.. deportowaliśmy się. Co w tym dziwnego? Nie bardzo rozumiem o co chodzi..
- Sama mówiłaś, że wokół domu są bariery. A ty deportowałaś się bez żadnego
problemu.
Och. A więc o to chodziło.. W sumie to nawet nie myślałam o tym, zupełnie
wypadło mi z głowy, że dom był zabezpieczony! Cóż, to faktycznie było dobre
pytanie. Nie umiałam na nie odpowiedzieć, więc wbiłam wzrok w podłogę. Może
jednak coś było ze mną nie tak..?
- Również mnie to zastanawia Severusie. – Powiedział Dumbledore, przerywając
ciszę jaka zapadła. – Panno Granger? Wygląda na to, że jesteś o wiele
silniejsza niż mogliśmy przypuszczać. Powiedz mi, jak idą ci zaklęcia
niewybaczalne?
Merlinie, czemu po raz kolejny byłam inwigilowana? Wezbrała we mnie złość.
Dopiero co wróciłam z domu pełnego śmierciożerców, ucierpiałam ratując Snape’a,
zrobiłam wszystko czego chcieli, a oni patrzyli na mnie tak jakbym miała w
każdej chwili zmienić się w smoka i spalić ich wszystkich żywcem? Nie, to było
nie do wytrzymania!
- Nijak. – Rzuciłam zirytowana, po czym wstałam.
- Nie skończyliśmy. – Warknął Snape, ale uśmiechnęłam się do niego cierpko.
- No to masz pecha. – Po tych słowach wyszłam.
Co miałam zrobić żeby mi zaufano, co? Teraz wiedziałam jak czuł się Snape przez
te wszystkie lata. Tylko, że ja nigdy ich nie zdradziłam! Nigdy nie poparłam
Voldemort’a! A byłam traktowana nieco jak wyrzutek, jak ktoś niebezpieczny
chociaż wciąż byłam tą samą osobą! No dobra – może nie do końca tą samą, ale
narażałam własne życie dla innych, a ich tylko obchodziło jak idą mi
niewybaczalne i czy czarna magia pochłonęła mnie już doszczętnie? No tak, to
mogłoby zniszczyć tajny plan Dumbledore’a!
Wpadłam na Harrego tuż przed domem i zaklęłam pod nosem. Zupełnie zapomniałam o
nim.. A teraz nie miałam się już jak wywinąć. Westchnęłam i zdobyłam się na
lekki uśmiech.
- Szybko wam poszło. Idziemy?
Skinęłam głową i przeszłam z nim przez ogród. Musiałam się uspokoić. Opanować.
- Harry, nie miałam nawet okazji zapytać jak się trzymasz z tym wszystkim.
Westchnął i spojrzał na mnie smutno.
- Tak sobie. Znaczy.. Jestem szczęśliwy, że tylu ludzi jest tutaj bezpiecznych,
ale czuję się taki bezużyteczny.. Wtedy, od wydarzeń na wieży astronomicznej
właściwie żyję pod kluczem. Nie robię nic, a to strasznie frustrujące. –
Wcisnął ręce do kieszeni i przeniósł wzrok na drogę. Cóż, rozumiałam go.
- Nie jesteś bezużyteczny! Ale wiem o co ci chodzi.. Sama się tak czułam.
- To niesamowite jak się zmieniłaś, wiesz? W pierwszej chwili cię nie poznałem.
Ale nie mówię tylko o wyglądzie. Zmieniłaś się w środku.. Jesteś taka.. Sam nie
wiem – dorosła? Mam wrażenie, że wyplenili z ciebie strach i tego mola
książkowego, a wstawili do środka silną wojowniczkę.
Roześmiałam się. Nie wiem czy to było takie trafne określenie.
- Musiałam Harry jeśli chciałam przeżyć.
- Strasznie mi głupio i źle, że cię nie szukaliśmy.. Ale jak dowiedziałem się o
Ronie.. – Zrobił pauzę, a ja odruchowo zagryzłam wargę. Też nie chciałam o nim
rozmawiać. – Byłem pewny, że ty też nie żyjesz.
- Harry daj spokój. Było minęło, teraz jesteśmy razem i poradzimy sobie z tym
wszystkim.
- Bałem się, że odejdziesz, wiesz? Od kiedy tu przybyłaś z Ginny.. Miałem
wrażenie, że nie chcesz tu być. – Och, nawet nie wiedział jak blisko prawdy
był.. – Ale po tym co zrobiłaś ze Snapem, jak uratowaliście Hestię.. Wiem, że
jesteś z nami całkowicie. – Ujął moją dłoń i ścisnął lekko. – Swoją drogą, dogadałaś
się jakoś z nim?
- Merlinie, nigdy w życiu! – Tym razem to on parsknął śmiechem na moją reakcję.
Może była zbyt gwałtowna, ale całkowicie zasłużona!
- Nie jest taki zły. Znaczy jest beznadziejnym facetem, ale jak poznałem prawdę
to nie potrafię go nienawidzić. Naprawdę jest tutaj ważny i pomaga wszystkim.
To samo Malfoy.
- Czuję się jakbyśmy zamienili się osobowościami.. Gdzie ten Harry, który
nienawidził wszystkiego co ślizgońskie?
- Nie ma go. Widzisz, nie tylko ty przeszłaś małą metamorfozę.
- Chyba wszyscy ją przeszliśmy.. – Westchnęłam, ale po chwili uśmiechnęłam się
i spojrzałam na niego z ciekawością. – A co z Ginny?
Zarumienił się lekko. Ha!
- Nie widziałem jej rok.. I chociaż Malfoy na bieżąco nas informował to.. Sam
nie wiem, strasznie się bałem. Ale mam wrażenie, że wydarzyło się coś o czym
tylko oni wiedzą, bo Ginny nawet nie chce ze mną o nim rozmawiać.
Więc nie tylko ja zauważyłam, że miała lekki sentyment do Ślizgona? Cóż, chyba
faktycznie działo się coś o czym nikt miał nie wiedzieć. Ale kim ja byłam żeby
to oceniać? Sama tonęłam w morzu sekretów, które nigdy miały nie ujrzeć światła
dziennego.
Nim wróciliśmy zaczęło się już powoli
ściemniać. Potrzebowałam takiego popołudnia. Spacerowaliśmy we dwoje i
rozmawialiśmy. Było jak za starych czasów tylko, że teraz byliśmy we dwójkę –
nie we trójkę. Zdziwiłam się jak bardzo brakowało mi tych chwil. Nie myślałam o
tym przez ostatnie miesiące, a teraz gdy znowu byliśmy razem.. Nie było jak
kiedyś. Zbyt wielka dziura pozostała w miejscu, w którym powinien być Ron.
W kuchni na swoje nieszczęście wpadłam na Snape’a. Harry ku mojemu zdziwieniu
uśmiechnął się do niego lekko. Merlinie, dobrze, że tego nie odwzajemnił bo
chyba bym zwymiotowała.
- Granger na słówko.
Och pewnie! Już biegnę! Ale wyglądał jakby nie przyjmował sprzeciwu więc
powłóczyłam za nim nogami. Weszliśmy do jego pokoju. Nie, nie, nie zamierzałam
się tak łatwo poddawać. Skrzyżowałam ramiona na piersiach i oparłam się o
drzwi.
- Czego chcesz? – Czyżby szykowała się kolejna pogadanka? Bo jeśli tak to niech
sobie nie myśli, że zostanę tu choćby minutę dłużej!
- Po pierwsze zacznij się do mnie odnosić z szacunkiem.
- Jasne. Coś jeszcze? – Sięgałam już klamki, ale podszedł do mnie szybkim
krokiem i szarpnął za ramię. – Puść mnie! – Warknęłam, a on zgromił mnie
spojrzeniem. Co go ugryzło?
- Granger na litość Boską, staram ci się pomóc! Doceń to może?!
- Ty? Starasz się pomóc? Błagam cię. – Rozmasowałam sobie bark. Trochę na
pokaz, ale przecież nie musiał tego wiedzieć. – Ciągle tylko słyszę jaka jestem
niebezpieczna i słaba. Naprawdę świetnie sobie radziłam bez TWOJEJ opieki. –
Mierzyliśmy się chwile wzrokiem, ale w końcu westchnął i rozmasował skronie.
- Nie uważam, że jesteś słaba kretynko.
- Nie? – Uniosłam brew wciąż poirytowana.
- Nie. Wbij sobie do tego łba, że jestem jedyną osobą, która zna się tutaj na czarnej
magii, a ty jesteś jak tykająca bomba.
- Tak wiem, już to słyszałam wyobraź sobie. Czekaj! Nawet od ciebie!
- Czemu musisz być taka irytująca? Zamieniłaś się z Weasleyem na mózgi czy jak?
Zamrugałam. Jak śmiał wciągać w to Ron’a? Kto jak kto, ale on?
- Zamknij się. – Teraz to on wyglądał na nieco zbitego z tropu, ale szybko na
jego twarz wypłynęła obojętność. Och pewnie, szpieg doskonały! Dźgnęłam go
palcem w tors, a on skrzywił się. – Nie masz prawa mieszać w to Ron’a
rozumiesz? Jesteś winny jego śmierci. Więc nie waż się nawet wspominać o nim.
- Granger opanuj się.. – Mruknął, ale nie odsunął się. – I schowaj tę różdżkę.
Co? Jaką.. O cholera. Spojrzałam w dół i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To
nie palec wbijałam w jego pierś, ale swoją czarną różdżkę.
Cofnęłam się jak poparzona i wypuściłam ją z dłoni. Rozległo się cisze
szczęknięcie, gdy uderzyła o podłogę, ale nie mogłam oderwać wzroku od swojej
ręki. Jak to się stało? Merlinie, byłam zupełnie nieświadoma.
- Ja.. – Zaczęłam, ale urwałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Dobra, chyba
jednak coś się we mnie zepsuło.
- Właśnie o tym mówiłem. – Westchnął i schylił się by podnieść różdżkę, na
którą nie mogłam spojrzeć. Co gdyby na jego miejscu stała Ginny? Albo Harry? Co
jeśli nie zapanowałabym nad sobą? Podniósł ją i wetknął do mojej ręki.
- Snape jak ty.. Przecież widziałeś co się dzieje, gdy ktoś próbuje jej
dotknąć!
- Bo magia przyciąga magie. Gdybyś zaczęła słuchać, a nie tylko rzucać swoje
wątpliwe uwagi to byś wiedziała. Twoja różdżka przesiąknięta jest twoją magią i
chociaż nie czarną to bardzo potężną. Tak samo jak moja.
- Ale Dumbledore..
- Och Dumbledore to zupełnie inna historia. – schowałam różdżkę do kieszeni
spodni. Nie mogłam, nie chciałam jej dotykać. – We mnie płynie bardzo, bardzo
dużo pokładów czarnej magii, która jest tak samo potężna jak ta która płynie w
tobie. Dopóki mi na to pozwolisz, mogę ją dotykać ile mi się podoba.
- Ale ja nie chcę. – Mruknęłam, chociaż podświadomie czułam, że ufałam mu
odrobinę bardziej niż na początku.
- To się postaraj żebym tego nie robił. Zależy to tylko i wyłącznie od ciebie.
Spojrzałam na niego z pod byka. Może i miał trochę racji, ale czy naprawdę
zamierzałam zaczął słuchać Snape’a?
- Severu… Och przepraszam! Nie chciałam przeszkadzać. – Hestia wparowała do
jego pokoju jak do siebie, co spotkało się z pełnym oburzenia chrząknięciem.
- Nie przeszkadzasz. Właśnie wychodziłam. – Uśmiechnęłam się krzywo i minęłam
ją w drzwiach. Proszę, proszę, Snape i romantyczne schadzki? Kto by pomyślał?
*
Kolejne dni mijały spokojnie. Nawet nie
wiem kiedy z mojego życia zniknęły dwa następne tygodnie, bo chociaż nie
zajmowałam się niczym szczególnym, poczułam się dużo lepiej w tym miejscu. Pani
Weasley skutecznie wypełniała luki w ciągu dnia rozmaitymi zadaniami, przy
których o dziwo, było naprawdę dużo zabawy. Coraz częściej łapałam się na
pozytywnym myśleniu – jakby przyjaciele usuwali ze mnie tą mroczną część życia.
Jednak pomimo tego nie mogłam patrzeć na różdżkę. Właściwie używałam jej tylko
gdy musiałam i tak jak byłyśmy nierozłączne przez prawie rok, tak teraz
omijałam ją szerokim łukiem. Najbardziej pożyteczną rzeczą jaką zrobiłam było
to, że powróciłam do codziennych treningów. Tak, to właśnie robiłam codziennie
o szóstej rano – biegałam. Musiałam wrócić do formy, bo moje lenistwo każdego
dnia wypominała mi biała blizna na biodrze. Gdybym była szybsza i sprawniejsza
uniknęłabym tego. Przez ten rok nauczyłam się, że dobre pojedynkowanie się nie
ogranicza się jedynie do czarów. Trzeba też było być sprawnym i szybkim.
Związałam włosy w ciasny kucyk, a Ginny przetarła oczy i spojrzała na mnie
niedowierzając.
- Nie wiem jak ty to robisz, ale podziwiam cię.. – mruknęła sennie, a po chwili
znowu zasnęła. Zaśmiałam się pod nosem. Cóż – jak się miewa koszmary to
błogosławieństwem jest, gdy można wstać wcześniej.
Wyszłam na dwór i zaciągnęłam się chłodnym powietrzem. Oznaki wiosny majaczyły
już gdzieniegdzie, ale wciąż było zimno. Zatarłam ręce i po krótkiej rozgrzewce
ruszyłam wzdłuż klifu. Starałam się nie myśleć o tym, że przeklęty nietoperz ma
idealny widok ze swojego pokoju na mnie, ale właśnie tutaj lubiłam biegać
najbardziej. Szum fal i świadomość, że kilka metrów dzieli mnie od przepaści
dodawały mi wigoru.
Właściwie to unikałam go w przez ostatnie dni jak ognia. Naprawdę nie chciałam
wracać do rozmowy o tym, że nad sobą nie panuję, bo chociaż głęboko w środku
czułam, że tak jest, to nie przyznawałam się do tego. A już na pewno nie przed
nim! Prędzej piekło zamarznie niż Severus Snape zostanie moim powiernikiem i
strażnikiem sekretów!
Po powrocie wzięłam gorący prysznic.
Wciąż jeszcze miałam zakwasy, ale wiedziałam, że to minie. Lubiłam to uczucie.
Ból był przypomnieniem dlaczego to robię.
Zeszłam na śniadanie, a mokre włosy otulały moją szyję.
- Hermiona jesteś prawdziwym weteranem. – Harry uśmiechnął się i ziewnął, a ja
usiadłam obok niego.
- Też mógłbyś się ruszyć. – powiedziałam sięgając po tosta.
- To chyba nie dla mnie..
- Wymówki – mruknęłam, ale ten wzruszył ramionami i pogrążył ją w rozmowie z
Ginny. Nie słuchałam ich – uznałam, że zasługują na odrobinę prywatności.
Do środka wparował nagle Malfoy.
- Kochaneczku zjesz z nami? – Spojrzałam na panią Weasley krzywo. Dobra, do
tego nie mogłam zdecydowanie przywyknąć. Snape to już było wiele, a teraz jeszcze
Dracon? Wgryzłam się gniewnie w kanapkę i postanowiłam go ignorować. Tak, to
bardzo rozważna opcja biorąc pod uwagę to, że miałam małe problemy z
kontrolowaniem się!
- Właściwie to muszę się spotkać ze Snapem.
- Och oczywiście. Chyba jest w pokoju Hestii. Drugie drzwi na lewo od
Dumbledore’a.
Mimowolnie uniosłam brew. Snape i Jones? Naprawdę? Przecież to obrzydliwe.
Skrzywiłam się i spojrzałam z niesmakiem na tosta w dłoni, po czym odłożyłam
go. Chyba się już najadłam…
Malfoy krzątał się po domu cały dzień ku
mojej irytacji. Starałam się nie włazić mu w drogę, ale cóż, kiedy nagle zjawia
się drzwiach twojej sypialni, to chyba nie jest łatwo unikać kontaktu, prawda?
- Czego chcesz? – Warknęłam, a on uśmiechnął się w iście snapeowski sposób. Na
jednej ziemi hodowani..
- Nie do ciebie przyszedłem Granger. – Odgryzł się, a ja zmierzyłam go i
prychnęłam. Och więc przyszedł go Ginny, tak? Tego nie mogłam odpuścić.
- Ginny wyszła z Harrym. Poszli na dłuuugi spacer. – Z lubością obserwowałam
krótkie wahanie na jego twarzy i to jak odwrócił się zbity z tropu i
pomaszerował na schody. Wbiłam nóż tam gdzie bolało najbardziej! Kto by
pomyślał, że Malfoy ma uczucia? I to jeszcze do Weasleyówny? Zaśmiałam się pod
nosem z poczuciem triumfu.
- Proszę, proszę, nasza Hermiona taka okrutna?
- Co się stało z prefekt naczelną Granger, co?
Spojrzałam na bliźniaków, którzy opierali się o ścianę przy drzwiach do pokoju.
- Fred, George, nie wiem o czym mówicie. – Zamrugałam udając zaskoczenie i
posłałam im niewinny uśmiech.
- No nie wątpię, zwłaszcza w to, że dopiero co Ginny była z mamą w kuchni, a
Harry poszedł z Nevillem.
Wzruszyłam ramionami.
- Naprawdę? No to musiałam się pomylić. – Zatrzasnęłam drzwi. Przecież nie
zrobiłam tego specjalnie…
Tego wieczoru Dumbledore zaskoczył mnie
ponownie. Schodziłam właśnie na dół, gdy zawołał mnie do swojego gabinetu.
- Panno Granger, mam dla ciebie zadanie.
Zdziwiłam się, ale zaciekawił mnie. Weszłam do jego gabinetu i nie czekając na
zaproszenie, usiadłam w fotelu.
- O co chodzi? – Zapytałam rzeczowym tonem. Nie próbował mnie więcej wypytywać
o moją magię, chyba zrozumiał w końcu, że to dosyć grząski grunt.
- Chciałbym abyście z Severusem udali się na pertraktacje z olbrzymami.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Chyba sobie żartował, prawda?
- Przepraszam, ale czy dobrze słyszałam.. Ja i Snape i olbrzymy?
- Dokładnie. – uśmiechnął się i spojrzał z nad swoich połówek. – Proszę o to
waszą dwójkę, ponieważ wiem, że jesteście rozważnymi ludźmi i wasze argumenty
mogą ich przekonać, a jednocześnie nie martwię się o wasze bezpieczeństwo.
- Ale oni nienawidzą czarodziejów! Nawet nie będą chcieli z nami rozmawiać.. –
Powiedziałam lekko oniemiała. Naprawdę nie byłam przekonana, że to dobry plan.
Nie, to na pewno nie był dobry plan!
- Dlatego to zostawiam właśnie waszej dwójce. Nie ukrywam, że gdyby
opowiedzieli się za nami, bardzo by nas to wspomogło.
Westchnęłam i zaczesałam włosy za ucho.
- Skoro tak pan stawia sprawę.. Dobrze, ja się zgadzam. Aczkolwiek nie jestem
przekonana co do swojego partnera.
Zaśmiał się i podrapał brodę.
- Cóż, miałem pewne wątpliwości, ale ostatnim razem pokazaliście, że pomimo
wzajemnych.. uprzedzeń, tworzycie zgrany duet.
Miałam ochotę się roześmiać, ale zdusiłam to w sobie. Ja i Snape zgrany duet?
Dobre sobie.
- Kiedy mielibyśmy wyruszyć?
- Musicie się dobrze przygotować, bo może was długo nie być, a w ich pobliżu
lepiej abyście nie używali magii. Poza tym Voldemort może również wysłać kogoś
od siebie, a magia w tak odludnym miejscu będzie niezwykle zauważalna.
Dobra, tego nie przewidziałam. To zadanie już wydawało się być coraz
trudniejsze, ale przecież nie mogłam powiedzieć, że się boję, prawda? Nie!
Wcale się nie bałam.
- W porządku. Czy.. Snape już wie?
Skinął głową. Dobrze – chociaż nie musiałam czekać na jego decyzję.
- Świetnie. Zatem przygotowania zostawiam wam, ale gdybyś miała jakieś pytania
czy wątpliwości to służę radą.
Super! To może instrukcja obsługi nietoperza?
Nie zamierzałam zwlekać więc (chociaż z
bólem i obrzydzeniem) poszłam prosto do Snape’a. Zastukałam w drzwi i uniosłam
brew, gdy drzwi otworzyła Hestia. Merlinie to robiło się naprawdę męczące i za
każdym razem powodowało skurcze w moim żołądku.
- Och Hermiona! Przyszłaś do Severus’a?
Nie kretynko, do ciebie – dlatego pukam do jego drzwi. Westchnęłam i wysiliłam
się na nikły uśmiech.
- Tak. Jest tu może? – Jak mnie irytował ten pełen radości wyraz twarzy, aż
miałam ochotę się skrzywić. Ale otworzyła szerzej drzwi i zaprosiła mnie do
środka. Czyżby przyszła pani Snape?
- Wejdź. Bierze prysznic, ale zaczekaj tu sobie na niego.
Nie musiała tego mówić, naprawdę nie musiała, bo sama myśl nietoperza nago..
Wzdrygnęłam się i usiadłam w fotelu. Fuj. Zdziwiłam się, gdy wyszła aczkolwiek
nie przeszkadzało mi to. Nie miałam ochotę jeszcze patrzeć na ich wylewne pożegnanie
albo coś gorszego..
- Obrzydlistwo. – Mruknęłam do siebie i przewiesiłam nogi przez poręcz fotela.
A niech się przyzwyczaja do mnie dupek jeden! Merlin wie ile czasu spędzimy
razem.. Westchnęłam ciężko. Za jakie grzechy, co?
Spojrzałam w stronę łazienki, gdy drzwi się otworzyły i momentalnie poczułam
jak robi mi się gorąco, a moja twarz zapłonęła rumieńcem.
- GRANGER CO TY TU ROBISZ DO CHOLERY JASNEJ?! – Ryknął wściekle, a ja miałam
ochotę zasłonić oczy. Stał owinięty ręcznikiem od pasa w dół, ale nie wyglądał
na zawstydzonego, a raczej na wkurzonego. Ba, nawet nie cofnął się do łazienki,
tylko skrzyżował ramiona i wpatrywał we mnie z grymasem.
- Również cieszę się, że cię widzę Snape. – Rzuciłam oschle, ale pożałowałam,
gdy uśmiechnął się wrednie.
- No nie wątpię, że cię raduje taki widok - pewnie wielu mężczyzn w swoim życiu
nie miałaś okazji oglądać.
Zatkało mnie. Dosłownie, bo słowa ugrzęzły mi w połowie gardła. Co za
perwersyjny dupek! Zaśmiał się i zmierzył z wyższością.
- Co jest Granger? Pchasz się śmierci w ramiona, a przeraża cię nagi mężczyzna?
Otrzeźwiałam, ale nie miałam ochoty patrzeć na jego tors, który już przecież
widziałam i wcale, ale to ani trochę nie zamierzałam patrzeć na niego!
- Snape tu nie chodzi o patrzenie na mężczyznę… tylko na ciebie. – Skrzywiłam
się z obrzydzeniem, by podkreślić swoje słowa. Po jego twarzy przebiegł cień i zaraz
potem zniknął za drzwiami. Ha! Kolejny punkt dla Granger. Tylko, że nie mogłam
pozbyć się z głowy myśli, że skubany miał naprawdę.. niezłe ciało.
Wstałam gwałtownie jak oparzona. Wypluj te myśli kretynko!
Kilka minut później wyszedł już kompletnie ubrany, ale na jego twarzy wciąż
czaił się ten nietoperzasty grymas.
- Dobra, teraz mów czego chciałaś.
- Dumbledore powiedział mi o naszej wyprawie. Uznałam, że tym razem wypadałoby
mieć jakieś plan.
- Niesamowite, panna wszystko-wiem-najlepiej chce byśmy wspólnie coś ustalili?
- Hej! Ostatnim razem to ty z wyższością wywaliłeś mnie praktycznie.
- Nie jęcz. – Usiadł w fotelu, a ja musiałam zdusić warknięcie. Dupek! – Myślę,
że dwa dni nam starczą na przygotowania.
- Od czego zaczniemy?
- Może od tego, że się przymkniesz i dasz mi dokończyć?
Zazgrzytałam zębami. Jeśli tak miały wyglądać najbliższe dni to potrzebna mi
będzie cierpliwość setki osób żebyśmy się nie pozabijali. Albo żebym to ja nie
wetknęła różdżki w jego tors.
- Od razu lepiej. – Skwitował wykrzywiając usta złośliwie. Wzniosłam oczy do
nieba. Zapowiadał się naprawdę długo wieczór.
Po godzinie moja głowa pękała, uszy mnie
piekły od krzyków Snape’a, a ręce świerzbiły niemiłosiernie żeby mu przywalić.
I my mieliśmy spędzić ze sobą, Merlin wie ile, czasu? Prychnęłam pod nosem.
Przecież prędzej olbrzymy same przyjdą i pokłonią się nam w pas niż ja i on nie
pozabijamy się już po dwóch dniach.
Ale musiałam przyznać, że znał się na rzeczy. Biorąc pod uwagę fakt, że
mieliśmy się obyć bez magii większość czasu to naprawdę potrzebowaliśmy dobrego
planu. Musieliśmy zabrać wszystko co potrzebne by zminimalizować czary, a w tym
był zdecydowanie lepszy ode mnie. Oczywiście nie żebym miała problem z
planowaniem czegokolwiek! Ale nigdy wcześniej nie porwałam się na podróż tak
bardzo mugolską, w tak bardzo niebezpieczny świat. Plusem było to, że mogłam
zabrać swoją torebkę zmniejszająco-zwiększającą, a nie tachać się z gigantycznym
plecakiem i dyszeć ze zmęczenia.
Rzecz jasna nie omieszkałam też skomentować jego „tęsknoty” za przyszłą panią
Snape. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego jakiej piany dostał, gdy to
usłyszał. Tak – to było warte kilku minut wrzasków jakimi mnie poczęstował.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na sen. Nie
mogło być lepiej niż zwykle (i wcale się tego nie spodziewałam) więc
przygotowałam się na falę obrazów, wspomnień i słów: „to twoja wina”, które
dopadły mnie chwilę po tym jak opadły mi powieki.
Czekało nas dużo pracy, a koszmary, które nawiedzały mnie każdej nocy od prawie
roku wcale nie pomagały wypocząć przed podróżą.
Komentarza pisać nie będę zbyt długiego,
OdpowiedzUsuńgdyż pomysłu nie mam żadnego.
Czasu, wypoczynku i weny,
Fox Potterhead.
PS: Serio nie mam pomysłu, ale pod 33 z 1 bloga pojawi się o wiele dłuższy. ;)
Haha dobrze, dziękuję i będę czekać! <3
UsuńTwoja wena szaleje, natomiast moja nie za bardzo. Dlatego komentarz nie będzie zbyt wylewny.
OdpowiedzUsuńTo, że niesamowicie piszesz, to już chyba wiesz :-)
Piękny rozdział, i ten pomysł na wyprawę ;-) Już nie mogę się jej doczekać. Jestem ciekawa czy oni to przeżyją, czy raczej pozabijają się wzajemnie :-D
Życzę weny, czasu i nowych inspiracji :-)
PS. Jak mogłaś urwać w takim momencie?
Przepraszam, już nie będę przerywać :c
UsuńDziękuję bardzo za miły komentarz a kolejny rozdział już wkrótce! :D
Bardzo ciekawy rozdział, już sobie wyobrażam kłótnie Seva i Hermiony w trakcie ich "urlopu" :D weny ;)
OdpowiedzUsuńOj no będzie się działo, oj będzie :3
UsuńDziękuję!
Dawaj kolejny!!!!!!!!!!!! ;D
OdpowiedzUsuń~DeMonique
Krótko, zwięźle i na temat xD
Usuńno ale nie słuchasz! Ja tu maniakalnie kilka razy dziennie wchodze. Dziś to była pierwsza rzecz po przebudzeniu! :D
Usuń~DeMonique
Proszę! Specjalnie dla Ciebie! <3
UsuńAh, jestem i tutaj Miona :3
OdpowiedzUsuńZaczynam się martwić, że śmiechem obudzę wszystkich w domu, ale co tam! To jest tego warte XDD. Piszesz tak genialnie, że aż mi słów brakuję, tak więc lecę dalej, pozostawiając po sobie nikły ślad :3