poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 12

Dobra, trochę spóźniony, ale w końcu jest! :) Napięty grafik i to stąd ta obsuwa :(
Dodatkowo za dwa dni wyjeżdżam i nie będzie mnie całe dwa tygodnie... *.* W końcu zasłużone wakacje po zdanych egzaminach! 
Postaram się w tym okresie mimo wszystko dodać jakieś rozdziały, ale nie wiem jeszcze jak będzie z internetem no i z pisaniem. Bardzo, bardzo się zepnę, ale niczego nie obiecuję!
Tymczasem zapraszam na nowy rozdział. <3
***********************************************************************



Uniosłam głowę i wyprostowałam się. Może i nie wyglądałam jak angielska królowa, ale miałam w sobie na tyle godności aby nie drżeć przed nim jak galareta.
Zamknęłam za sobą cicho drzwi i przyznałam sobie dziesięć punktów za takie opanowanie, ale gdy tylko się odwróciłam i moje oczy napotkały jego surowy wzrok… spochmurniałam. Skrzyżowałam ramiona i nie potrafiłam dłużej prezentować się godnie, a jedynie przyjąć obronną pozę.
- Czego chcesz? – Zapytałam najgrzeczniej jak umiałam. Dlaczego nie mogliśmy wrócić do relacji, które udało nam się stworzyć tak niedawno? Dlaczego byliśmy tutaj dopiero jeden dzień, a już się wszystko pochrzaniło tak bardzo, że oboje mieliśmy siebie dosyć?
- Porozmawiać z tobą. – Odpowiedział i usiadł w fotelu. Nie czekałam na zaproszenie, które nigdy nie nadeszło i zajęłam miejsce obok. – Nie powinienem był wchodzić do twojej głowy, ale miałem nadzieję, że pójdzie ci nieco lepiej… Nie mniej jednak przepraszam.
Otworzyłam ze zdziwienia buzię. Przeprosiny od Snape’a? Nie, to musiał być piękny sen.
- Ale wracając do tematu… Zaczniemy ćwiczyć pojedynki. Najpierw musisz nauczyć się porządnie walczyć, a potem zajmiemy się twoim popapraniem mózgowym, zgadzasz się?
Wpatrywałam się w niego oniemiała. Nie wiem czy Hestia zafundowała mu miłe popołudnie czy po prostu postanowił być miły, ale jego zachowanie odbiegało od normy aż za mocno.
- Dobra, a czego chcesz w zamian?
- Czemu uważasz, że czegoś mógłbym chcieć od ciebie?
Miałam wrażenie, że jego oczy rozbłysły, ale zignorowałam to. Musiałam się w końcu pozbyć tego mętliku w mojej głowie, a ignorowanie uczuć do niego było najlepszą opcją.
Uśmiechnęłam się lekko i przybrałam typowo szkolny wyraz twarzy.
- Przepraszam, masz rację. Nie powinnam się tak odzywać. Dziękuję za pomoc, chętnie z niej skorzystam. – Odpowiedziałam i teraz to on zmarszczył brwi, przyglądając mi się niepewnie.
Chyba to był właśnie klucz do naszych poprawnych relacji, bo innego wyjścia nie dostrzegałam.


Ten wieczór zmienił wszystko. Postanowiłam i wiedziałam, że wytrzymam – musiałam żeby nie zwariować i nie zniszczyć połowy domu. 
Kolejne dni mijały nam w pokoju i nawet udawało mi się ignorować Hestię, która doprowadzała mnie do białej gorączki. Nie tylko przez Snape’a, ona po prostu była tak… irytująca. Przypominała mi nieco Lavender, która pizdrzyła się do Rona rok temu, a teraz jej ciało spoczywało głęboko pod ziemią. Oczywiście to nie ja jej to zafundowałam, ale czasy się zmieniły i mogłam nie być już taka wyrozumiała…

Ale skoro przysięgłam sobie, że zapomnę o durnych wymysłach mojego umysłu, tak właśnie robiłam. Było mi ciężko, zwłaszcza gdy wieczory spędzałam ze Snape’m, trenując pojedynki w ogrodzie. Z początku szło mi to opornie, bo przywykłam do własnego stylu walki, a on na siłę próbował wepchnąć mnie w schematyczne kroki. W końcu to podłapałam i kilka razy udało mi się odbić jego zaklęcie i nikt nie musiał zeskrobywać mnie ze ściany. Jedno trzeba było mu przyznać – był niesamowity. Gdyby chciał mnie zabić zrobiłby to nawet nie psując sobie fryzury. Teraz rozumiałam, że wtedy w Norze naprawdę panował nad sobą. Tak jak zresztą robił to zawsze.
Jedyne z czym nie mogłam się pogodzić to z częstymi wizytami Malfoy’a. Wiedziałam, że często tu przebywał, ale wcześniej byłam daleko stąd i nie musiałam znosić jego obecności. Tymczasem kokoszył się niczym księżniczka, ciągle podkreślając jak on biedny się naraża, a świat jest taki straszny i niesprawiedliwy. Zwykle wychodziłam zamiast wysłuchiwać jego narzekań, ale reszta domowników litowała się nad nim jak nad porzuconym dzieckiem.
Co gorsza – nawet Harry go polubił. Miałam wrażenie, że wyprali mu mózg. Najpierw Snape, teraz Malfoy… Kto następny? Może Voldemort? Może on też wcale nie był potworem tylko miał złe towarzystwo? Któż mógł to wiedzieć.
Marzyłam o wezwaniu od Dumbledore’a a on jak na złość przesiadywał w swoim gabinecie, co jakiś czas znikając gdzieś. Męczyło mnie tkwienie w tym cukierkowym świecie, gdy poza murami toczyła się prawdziwa wojna. Miałam być taką potężną bronią, a jedyne co robiłam to wciąż i wciąż trenowałam.

Po tygodniu moja tama pękła. Ten dzień od samego początku skazany był na porażkę, bo nic nie szło po mojej myśli. Byłam na skraju wytrzymałości w czasie kolacji, a czekał mnie jeszcze trening ze Snape’m więc wyobraźcie sobie moją radość, gdy obok mnie usiadły Blond Kudły, panosząc się z tą swoją perfekcyjnością. Ja wiem, że ona nie zrobiła nic złego, ale przecież nie drażni się osy…
- Hermiono jak wam idą pojedynki? – Zapytała nagle, niby to obojętnie, ale błysk w jej oku nie zapowiadał niczego dobrego.
- W porządku. Snape jest dobrym nauczycielem chociaż niecierpliwym – odpowiedziałam grzecznie, zaciskając palce na widelcu. Nie zamierzałam dać jej więcej tej satysfakcji. Ani skazywać swojej ręki na wieczne cierpienie, bo w końcu się zagoiła.
- Wspaniale! Dobrze wiedzieć, że mamy taką potężną czarownicę w swoich szeregach. Jesteś bardzo młodziutka, ale masz kochanie potencjał.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc skinęłam głową i uśmiechnąwszy się sztucznie, wróciłam do przerwanego posiłku. 
- Wiesz, Severus poświęca ci bardzo dużo uwagi – dodała po chwili, a ja odłożyłam ostrożnie widelec (tak na wypadek gdyby wylądował przypadkiem w jej oku…)  i spojrzałam na nią. – Powinnaś docenić to, bo jest bardzo zajętym człowiekiem i nie chciałabym żeby czuł się niechciany. Bardzo bierze do siebie takie uwagi.
Zamrugałam i tym bardziej nie wiedziałam co powiedzieć. No bo przepraszam, ale do czego ona piła? Przecież byłam grzeczna, a nasze relacje całkowicie się rozpłynęły i były typowe dla nauczyciel-uczennica, a ona insynuowała jakieś dziwne sytuacje. I po co?
- Nie bardzo wiem o co ci chodzi Hestia, ale możesz być spokojna. Doceniam jego poświęcenie i myślę, że gdyby nie chciał mnie trenować po prostu jasno dałby mi to do zrozumienia.
- Och, oczywiście, że by tego nie zrobił! Dumbledore urwałby mu głowę. Jesteś jego perełką, zastanawiam się nawet czy nie ważniejszą niż Harry. – Powiedziała cicho, a ja zupełnie nieświadomie zacisnęłam dłonie w pięść.
Wystarczyło kilka minut w jej obecności, a ja już traciłam nad sobą panowanie. I cały tygodniowy wysiłek poszedł w piach.
- Posłuchaj, naprawdę nie wydaje mi się żeby…
- Kochanie, zaufaj mi. Znam Severusa bardzo długo i bardzo dobrze. Wiem o wielu rzeczach, o których nawet nie wspomina, a poza tym nie pozwolę by ktoś go krzywdził, zrozumiałaś?
Dobra, teraz nie brzmiała przyjaźnie. Chociaż wciąż mówiła cicho i spokojnie, a jej twarz rozświetlał uśmiech to sposób w jaki wypowiadała każde słowo wywoływał we mnie dreszcz. Nie podobało mi się to. Po pierwsze naprawdę zachowywałam się wzorowo, a wszystko co ona mi zarzucała… Nie miała prawa tego robić! Po drugie chyba nie była świadoma moich wcześniejszych relacji ze Snape’m, a już na pewno nie moich uczuć, które starałam się wyprzeć. Traktowała mnie jak zwykłą uczennicę, ale zaznaczała jednocześnie swoje terytorium. Tak naprawdę to nikt nie wiedział jakie relacje ich łączą. Przy innych zachowywali się jakby nawet nie rozmawiali ze sobą, ale gdy tylko Hestia pojawiała się sama, wyraźnie chciała pokazać, że łączy ich bardzo wiele.
Miałam tego dosyć. Człowiek starał się poukładać swoje życie, a nagle pusta blondyna ładowała się do niego z buciorami i rozwalała wszystko co udało mi się do tej pory naprawić.
Westchnęłam i wymusiłam najbardziej chłodny uśmiech jaki miałam w zanadrzu.
- Nie wiem za kogo się uważasz, ale nie będziesz mnie sprowadzać do poziomu mułu. Nie raz, nie dwa byłam traktowana jak z gorszego sortu z powodu swojego pochodzenia, ale to co ty robisz przechodzi wszelkie obrazy. Nie jestem dzieckiem, nie jestem rozpieszczoną uczennicą więc z łaski swojej zapamiętaj to sobie. Nie po to ładowałam swój tyłek do dworu Malfoy’ów żeby ratować twój i wysłuchiwać teraz obelg na swój temat. Mam gdzieś to co łączy cię ze Snape’m, mam gdzieś to czy płacze po nocach, bo musi ze mną trenować i mam gdzieś co ty o tym myślisz, rozumiemy się? 
Jej mina warta była zwrócenia na siebie uwagi, bo kilka par oczu wpatrywała się właśnie we mnie. Wiem, że byli zdziwieni, bo Jones kojarzyła się im z aniołkiem, który był nietykalny. No cóż, musieli sobie poradzić z tym, że nie miałam oporów przed mówieniem co myślę.
Chciała coś odpowiedzieć, ale wtedy wstałam od stołu, uśmiechnęłam się przepraszająco do pani Weasley i wyszłam z kuchni. Byłam z siebie naprawdę dumna, bo nie wybuchłam, bo wygarnęłam jej co chciałam, a przy tym moja samokontrola została zachowana, a różdżka bezpiecznie spoczywała w kieszeni.

Usiadłam w ogrodzie i czekałam na przybycie Snape’a. Kiedy emocje opadły miałam ogromną nadzieję, że nie dojdą go słuchy o tym co się zdarzyło. Ostatnie na co miałam ochotę to wysłuchiwać od niego kolejnej reprymendy. Zwłaszcza, że ostatni tydzień naprawdę wszystko zmienił, a ja w końcu uspokoiłam swoje wściekłe hormony i udawało mi się ignorować to coś co pojawiło się względem niego.
Nie musiałam na niego długo czekać, bo chwilę po mnie wkroczył na podwórze i rozejrzał się za mną. Wzdychając wstałam z ziemi i przygotowałam się na raban, ale on tylko zmierzył mnie i skrzyżował ramiona.
- Jak tam twoja samokontrola? – zapytał, a ja zaklęłam w myślach. No i poskarżyła się.
- Świetnie, a czemu pytasz? – O tak, nie zamierzałam poddawać się za łatwo.
Podszedł do mnie i stanął blisko, krzyżując ramiona na piersi.
- Bo słyszałem, że urządziłaś małą scenę, a to nie jest raczej w stylu Granger-uczennicy, nad którą miałaś popracować.
- Nie? To mało widziałeś w szkole – wzruszyłam ramionami, a on zrobił krok w moją stronę.
- Naprawdę nie umiesz trzymać swoich emocji na wodzy?  Nie wiem co takiego Jones…
- Och, Snape błagam cię! Nie męcz się dłużej, bo mam dosyć wysłuchiwania od każdego jakim jestem wrzodem na tyłku, dobra? Naprawdę się staram, ale nic nie poradzę kiedy ktoś zaczyna mi wypominać moje niedoskonałości i to jak pewien Nietoperz rozpacza po nocach, bo musi mnie pilnować jak dziecka! – No i wybuchłam. Tyle z mojej samokontroli.
Co zrobił Snape? Znowu krok w moją stronę i teraz był już zdecydowanie niebezpiecznie blisko.
Chwycił moje ramiona i miałam przez moment wrażenie, że mnie odepchnie i wyląduję na ziemi, ale on tylko wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem.
- Posłuchaj idiotko, nie wiem kto ci nagadał takich głupot, ale gdybym miał problem z treningami z tobą to byś o tym wiedziała. Jak zauważyłaś sam ci to zaproponowałem. – Powiedział spokojnie, a ja przełknęłam ślinę nie mogąc się skupić na jego słowach, gdy stał tak blisko.
- Więc lubisz mnie? – Zapytałam i momentalnie oblałam się szkarłatem. Boże, dlaczego czasami musiałam być taka głupia? Naprawdę musiałam popracować nad kontrolą języka, bo to było tak żenujące, że najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
Ku mojemu zdziwieniu Snape uśmiechnął się w ten swój wredny, złośliwy sposób i przez chwilę wydawało mi się, że jest jak w górach, gdy byliśmy we dwoje i musieliśmy znosić swoją egzystencję nawzajem.
- Nie wiem co kombinujesz Granger, ale myślę, że "toleruję" jest tutaj odpowiednim słowem. – Zaśmiał się cicho i gardłowo, co wywołało na moich ustach szeroki uśmiech, i o Merlinie, pal licho moje hormony, ten facet zawrócił mi w głowie!
Ta chwila powinna była sobie trwać, najlepiej do końca życia.
- Teraz przestań się cackać ze sobą i bierz się do roboty. Podobno jesteś dorosła więc pokaż mi to. - Snape mówił spokojnie, ale w jego głosie było coś takiego, że chciałam sprawić aby był... dumny.
Nie wiem skąd ta myśl się pojawiła  (jak masa innych), ale faktycznie - poświęcał mi swój czas, użerał się ze mną i robił to wszystko, bo się zgodził. 
Więc musiałam dawać z siebie wszystko.
Skinęłam głową i odeszłam kilka kroków, wyciągając z kieszeni różdżkę. 
- Kto pierwszy kogo ustawi w pozycji bez wyjścia ten wygrywa. - Zawołał, również  wyjmując swoją różdżkę. 
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jaka wygrana? - zapytałam a on parsknął.
- Naprawdę Granger, nie wiem jakim cudem trafiłaś do Gryffindoru. Gwarantuję ci, że teraz prędzej dostałabyś miejsce w Slytherinie.
- Chciałabyś,  no nie? 
-Granger nie przeginaj. Skoro tak ci zależy na motywacji... Jeśli wygrasz to pozwolę ci jeden dzień korzystać z moich książek. 
Zagryzłam wargę. Dawno już porzuciłam ślęczenie nad książkami, ale wizja dorwania się do jego zbiorów była zbyt kusząca. Oczywiście nie żebym nie próbowała włamać się do jego biblioteczki... Ale nie dość, że na drzwi nałożył tyle zaklęć, że ledwo je przełamałam to tych nałożonych na książki nie umiałam usunąć i oczywiście złapał mnie na gorącym uczynku.
-Zgoda. A jeśli przegram?
- Widzę, że nadal jesteś realistką. - Uśmiechnął się przebiegle, stukając palcem w brodę. - Niech pozostanie to moim otwartym życzeniem. 
Cholera, to było ryzykowne, ale przecież wciąż mogłam wygrać ten pojedynek...
- Ale tylko jedno?
- Tylko jedno.
- Zgoda. W takim razie mamy układ. - Nim skończyłam mówić, w moją stronę gnał czerwony promień, który w ostatniej chwili udało mi się odbić. 
Dobra, czas się skupić. 
Starałam się przypomnieć wszystkie kroki, których mnie uczył i muszę przyznać, że unikanie zaklęć od razu stało się łatwiejsze. 
Mimo to był świetny. Nie potrafiłam choćby raz powiedzieć czy za chwile rzuci czarem, bo maska obojętności nie opadała z jego twarzy.
On natomiast bardzo dobrze wiedział kiedy zamierzałam zaatakować. 
Odległość między nami niebezpiecznie się zmniejszyła i zauważyłam to dopiero, gdy stał kilka kroków ode mnie.
To mogła być moja szansa. 
Uśmiechnęłam się zalotnie, idąc w jego stronę. Nie atakowałam, tylko się broniłam. To go nieco zbiło z tropu, zwłaszcza, gdy stanęłam tak blisko, że czubki naszych butów niemal się stykały.
Merlinie, serce waliło mi jak oszalałe, gdy staliśmy tak blisko siebie, gdy jego czarne oczy świdrowały mnie na wskroś.
Oddychał ciężko tak jak i ja. Przez ułamek sekundy miałam nadzieję, że zrobi coś... cokolwiek. 
Ale miałam zadanie do wykonania. No i miałam trzymać swoje pragnienia na wodzy.
Przez chwile staliśmy bez ruchu, wpatrując się w siebie niczym zwierzęta szykujące się do skoku na ofiarę. 
W końcu uśmiechnęłam się przepełniona triumfem, gdy wetknęłam różdżkę między nas i umieściłam ją między jego żebrami.
- Wygrałam - powiedziałam cicho, ale on tylko prychnął, chwycił mnie za rękę i okręcił mnie tak szybkim i zwinnym ruchem, że nawet nie wiem kiedy jego ramię owinęło się wokół mojej szyi i tuż przy niej znalazła się jego różdżka. 
- Nie byłbym taki pewny Granger -Mruknął przy moim uchu, a ja sapnęłam przegrana. 
Niewiarygodne! Jak on to robił?  Za każdym razem, gdy myślałam, że mam go w garści, robił coś tak niebanalnego, że dostawałam łomot. 
- Wygląda na to, że jesteś mi coś winna - powiedział cicho, a ja nie mogłam powstrzymać dreszczu, który przebiegł po moim kręgosłupie, gdy ciepłe powietrze owiało moją szyję. 
Przełknęłam ślinę z trudem, bo jego ramię wciąż zaciskało się na gardle.
Odwrócił mnie gwałtownie do siebie i teraz staliśmy twarzą w twarz, tak blisko...
Boże, wystarczyłoby żeby się pochylił, żebym stanęła na palcach i przyciągnęła jego twarz do siebie.
Co gorsza - on wyglądał jakby dokładnie o tym samym myślał. 
Ale właśnie ten moment wybrała sobie Hestia żeby wparować do ogrodu. 
- Severus! - zawołała a irytacja przelała się po mnie tak gwałtownie, że miałam ochotę posłać w jej stronę jakąś  paskudna klątwę. 
Uśmiechnęłam się jednak, gdy on przewrócił oczami i z wyraźną niechęcią  (o tak!) odsunął się ode mnie i spojrzał w jej stronę. 
- Czego chcesz Jones? Widzisz chyba, że jestem zajęty. 
O mój Boże! Miałam ochotę wykrzyczeć mu wieczne oddanie, gdy wypowiedział te słowa. Musiałam się mocno ugryźć żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy ta wyraźnie zmieszana jego wrogością ,niepewnie podeszła bliżej. 
- D - Dumbledore prosi waszą dwójkę do siebie - powiedziała cicho, a jej wściekle spojrzenie powędrowało do mnie.
Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się tak niewinnie jak tylko mogłam. 
Przecież nic nie zrobiłam,  no nie?
- Granger, zbieraj się i idziemy - Warknął i bez słowa wyminął oniemiałą blondynkę, a ja poszłam w jego ślady. 
Chciałam pokazać jej język, ale zamiast tego wyprostowałam się dumnie i dogoniłam Snape'a.
No dobra - ten wieczór zakończył się w pięknym stylu.

Nie sądziłam, że takie drobne odtrącenie przeklętej Hestii wywoła we mnie tak szampański humor, ale miałam ochotę zamiast iść to podskakiwać obok niego. Powstrzymałam się jednak, bo chyba nie byłby aż tak wyrozumiały, gdybym zaczęła odstawiać jakąś cholerną szopkę.
Weszliśmy do gabinetu Dumbledore’a, który siedział przy biurku i pisał coś na pergaminie. Oczywiście nie liczyłam na to, że Snape przepuści mnie w drzwiach i wiele się nie pomyliłam, bo klapnął na krzesło nawet na mnie nie spoglądając. Za dużo sympatii chyba by go zabiło.
Usiadłam na krześle obok i dopiero wtedy dyrektor podniósł wzrok, splótł ręce na biurku i uśmiechnął się całkiem przyjaźnie, przeskakując spojrzeniem to na niego, to na mnie.
- Przepraszam, że przerwałem wam waszą lekcję, ale jutro będę musiał się udać w pewne miejsce, a jest coś o czym chciałbym z wami porozmawiać.
Taki wstęp nie zapowiadał niczego dobrego, ale z drugiej strony czego ja się spodziewałam po wizycie na dywaniku u Dumbledore’a?
- O czym dokładnie Albusie? – Zapytał zniecierpliwiony Snape, chociaż rozparł się wygodnie, najwidoczniej przygotowany na długą opowieść.
- Hermiono, co wiesz o Gellercie Grindelwald’zie? – Spojrzał na mnie, a ja nie musiałam głęboko w pamięci szukać żeby wyciągnąć to nazwisko na powierzchnię.
- Niewiele proszę pana. Czytałam kiedyś (Snape prychnął, uśmiechając się złośliwie), że był bardzo potężnym czarodziejem, ale jego własne żądze go zgubiły. No i o tym rzecz jasna, że to pan go pokonał i został zamknięty w Nurmengardzie. Nie zagłębiałam się zbytnio w jego historię.
- To prawda, był bardzo potężnym czarodziejem i był również moim przyjacielem. Myślę, że twoja magia Hermiono, może być znacznie silniejsza od jego, ale nie o tym chciałem mówić. – Nienawidziłam tego uczucia, gdy mówił o mojej mocy jak o jakimś smacznym ciastku, które chciał podziwiać, a potem zjeść i na koniec oblizać się ze smakiem. Ale nie przerwałam mu tylko skinęłam lekko głową. – Otóż w Nurmengardzie nie ma go od dawna.
- Co ty wygadujesz Albusie? – Spojrzałam na Snape’a, który wyraźnie się spiął, chociaż jego twarz wciąż wyrażała jedynie obojętność.
- Mówię Severusie o tym jak jest. Od lat nie ma go w Nurmengardzie, o czym niewielu wie. Chciałem go odwiedzić jakiś czas temu i co odkryłem? Że biedak zamknięty w jego celi nie ma nic wspólnego z Gellertem, a stał się jedynie ofiarą podstępu. I tutaj właśnie wchodzicie wy. Mam pewne poszlaki, ale sam nie jestem w stanie się z nim spotkać. Wątpię, że będzie chciał rozmawiać, ale waszej dwójki może wysłuchać.
- Ale czego pan od nas oczekuje? – Zapytałam nieco niepewnie, bo nie do końca rozumiałam do czego pije.
- Panno Granger, chciałbym rzecz jasna abyście przeciągnęli go na naszą stronę albo chociaż doprowadzili do spotkania ze mną. Wiem, że to wiele. Zrozumiem jeśli odmówicie, bo może być to bardzo… niebezpieczne spotkanie. Ale wiem też, że twoja magia Hermiono może go przyciągnąć.
- Więc co, Granger ma robić za przynętę? – Zdziwiłam się, gdy w głosie Snape’a zabrzmiała złość, gdy wpatrywał się pustym wzrokiem w Dumbledore’a.
- Severusie, nie pozwól mi myśleć, że zależy ci na życiu panny Granger. Ale tak, dokładnie taka ma być jej rola. Tworzycie dosyć… zgrany duet i wiem, że mogę wam zaufać i jednocześnie nie martwić się o wasze życie.
- A Harry?
- Chyba nie rozumiem do czego dążysz Hermiono.
- Czy sława Harrego nie przyciągnie go wystarczająco? Wielu czarodziejów od lat przechodzi na stronę Zakonu chociażby po to by go poznać.
Dumbledore zamyślił się i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Przyznam, że trafne spostrzeżenie, ale niestety nie w tym przypadku. Znam Gellerta i wiem, że zwykła sława tutaj nie wystarczy. Potrzeba potężnych czarodziejów, takich jak wasza dwójka. – Znowu błądził wzrokiem to na mnie, to na Snape’a. – Mogę na was liczyć?
Nie mogłam powstrzymać westchnięcia. Z jednej strony chciałam spędzić czas z nietoperzem, ale z drugiej… Znowu miałam odejść? Znowu ryzykować życiem? Znowu pozwolić sobie na bliskość, która powinna być zabroniona?
- Średnio podoba mi się ten plan, a Granger będzie mi tylko wadzić Albusie. – Powiedział Snape, przechylając się w stronę biurka.
- No chyba sobie żartujesz! – Wybuchłam, zrywając się z krzesła. – Za kogo ty się uważasz, co? – Warknęłam, a on spojrzał na mnie z politowaniem, bezgłośnie mówiąc „taka dojrzała…”. 
Przełknęłam ślinę i usiadłam z powrotem, zaciskając kurczowo dłonie.
- Severusie, nie pytałem cię o wybór partnera. Albo idziecie we dwójkę, albo wcale. Pokazaliście już, że się wzajemnie uzupełniacie i wiem, że poradzicie sobie. Więc decyzja należy do was. Możecie się zastanowić, ale chciałbym dostać odpowiedź jak najszybciej, bo znam chwilowe miejsce pobytu Gellerta, ale nie wiem kiedy się przeniesie.
- Moje zdanie pan zna. Jeśli o mnie chodzi mogę iść choćby zaraz. – Wyrzuciłam z siebie, chociaż nie do końca to przemyślałam. Ale musiałam pokazać cholernemu nietoperzowi, że nie pozwolę traktować się protekcjonalnie, tylko dlatego, że wydawało mu się, że jest nie wiadomo kim.
Obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem i przez chwilę świdrował moją twarz, ale w końcu westchnął, odwrócił się do Dumbledore’a i skinął głową.
- Niech ci będzie Albusie. Nie uważam tego za rozsądny krok, ale w końcu nie ja tu rządzę.
- No i świetnie! – Klasnął w dłonie wyraźnie ucieszony i zadowolony z naszej decyzji. – Gellert obecnie znajduje się w Paryżu. Wiem, wiem, znowu daleka podróż przed wami, ale wcale nie aż tak daleka jak się wydaje. – Uśmiechnął się przebiegle. – Musicie dostać się do hotelu, w którym wizytuje. Oczywiście świetnie zgrywa mugola, ale podejrzewam, że buduje sobie po cichu armię. Wolałbym mieć to… pod kontrolą. Będziecie mieli świetną okazję żeby go tam spotkać. Spróbujcie poznać go nieco bliżej i delikatnie zasugerować moją osobę, dobrze?
- Mogę mieć pytanie? – Przerwałam mu, a Snape parsknął jakbym opowiedziała właśnie najlepszy żart pod słońcem.
- Oczywiście, słucham?
- Skąd będziemy wiedzieć, że to on? Podejrzewam, że nie ma pan jego zdjęcia, a ani ja, ani Snape raczej go nie widzieliśmy, prawda?
- Słuszna uwaga. Widziałem go niedawno, gdy próbowałem odkryć miejsce jego pobytu więc podzielę się z wami moim wspomnieniem.
Jakoś nie rwałam się do wchodzenia w myśli Dumbledore’a, ale skoro nie mieliśmy innej opcji…
- Zajmiecie się tym jutro. Teraz odpocznijcie, a za dwa dni wyruszycie. Przygotuję wam myślodsiewnię, a wy się zapoznajcie rano z tym co tu macie. Ja niestety będę musiał opuścić kwaterę na kilka dni, ale bez żadnych pytań proszę. 
Nie zamierzałam nawet pytać, bo w jego głosie brzmiała wyraźna groźba, poza tym jakoś szczególnie nie zastanawiałam się nad tym gdzie Dubmbledore chadza nocami.
Wyszliśmy z gabinetu i widziałam, że Snape był wyraźnie poirytowany całą sytuacją. Trochę mnie to zabolało, bo myślałam, że naprawdę zaczął mnie… tolerować. Tymczasem wizja spędzenia ze mną kilku dodatkowych dni wywoływała u niego ból głowy. No i cały mój dobry humor prysnął. Pewnie już rozpaczał za swoją blond dziewczyną, którą chwile wcześniej potraktował jak powietrze, ale nawet to nie poprawiało mi nastroju w tym momencie.
Z niechęcią oderwała od niego wzrok i skręciłam na schody.
- W takim razie dobranoc – rzuciłam przez ramię, nie oglądając się za siebie.
- Dobranoc – mruknął tylko i po chwili słyszałam jak zatrzasnął za sobą drzwi.
Padłam na łóżko, ale nie zamierzałam spać. Zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie, bo ten dzień przyniósł ze sobą tak dużo emocji, że nie mogłam ich na spokojnie poukładać.
I kto by pomyślał, że przyjdzie dzień, gdy będę miała problem z kontrolą nad samą sobą?

17 komentarzy:

  1. Boski rozdział. Najlepszy moment to ich pojedynek, po prostu super :-) Bardzo cieszę się na ich kolejną wyprawę. Mam nadzieję, że coś się między nimi wydarzy xD I w końcu Hermiona wygarneła Jones, należało jej się (Ona tak mnie denerwuje i wkurza) Proszę Cię nie wystawiaj mojej cierpliwości, zrób coś z tą Jones (najlepiej niech zniknie). Teraz liczę na jeszcze więcej Sevmione. Życzę Ci weny i mam nadzieję, że uda Ci się wstawić szybko kolejny rozdział mimo zasłużonych wakacji :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dobrze, postaram się ją zepchnąć z jakiegoś klifu czy coś xD
      Oczywiście obiecuję całą masę Sevmione i nie wiem jeszcze czy będzie wielkie BUM, ale coś będzie na pewno :3 Lubię tą ich zabawę w kotka i myszkę xD
      Postaram się dodać jutro, a jak nie to myślę, że naskrobię coś w trakcie 17-godzinnej podróży i jak tylko internet wpadnie w moje łapki to zamieszczę! *.*
      Dziękuję i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. "Więc lubisz mnie?" - to było absolutnie przeurocze ;D
    No i jest kolejna misja z dala od blond kudłów, bardzo dobrze ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Blond kudły to tylko z widłami!
      Ach, takie miało właśnie być - subtelne i dziewczęce, a zarazem znaczące. *.*

      Usuń
  3. Cudownie, kolejna misja! Czas dla Hermiony i Severusa! Uwielbiam to xD Dołączam się do prośby WampDam o zrobienie coś z tą Jones. Niech wróci sobie do tego dworu Malfoy'ów najlepiej! Ogólnie świetny rozdział jak zwykle, już czekam na kolejny... Odpoczywaj sobie, ale nie zapominaj o nas i napisz coś, choćby krótkiego! Życzę weny i pozdrawiam, Kate ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha chyba powinnam założyć ankietę pt. "jak się pozbyć Jones?" xD
      Cieszę się, że tak Ci się podoba i oczywiście nie zapomnę o moich cudownych czytelniczkach! Jak tylko będę miała dostęp do internetu na dwutygodniowej emigracji to postaram się coś dodać. :3
      Dziękuję i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ciekawe.. ciekawe.. takie inne opowiadanie ;) Fajne;)
    Czekam na kolejny rozdział; D
    Faktycznie Hestia podnosi ciśnienie i czekam na cokolwiek byleby juz jej nie było; P

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie, znudziło mi się już kanoniczne Sevmione i chciałam napisać coś nieco... innego. Mam nadzieję, że mimo to Ci się podoba! :D
      Ach ta biedna Hestia szykanowana przez wszystkich.. :c

      Pozdrawiam,
      Marta

      Usuń
    2. Podoba i to bardzo właśnie dlatego ze to jest cos innego ;D

      Usuń
  5. A mogła Hermiona Hestii uszkodzić trochę buźkę :D ciekawe jak Sev wykorzysta swoje życzenie ;) weny i wypoczynku na wyjeździe :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogła, mogła, ale jakby to wyglądało w oczach Sevcia? Chociaż nie mówię, że nie uszkodzi, wszystko przed nami xD
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  6. Ech... wiem że już to pisałam, ale... NIE LUBIĘ HESTII JONES!!!
    A tak w ogóle to rozdział świetny i też jestem ciekawa jak Snape wykorzysta swoje życzenie :)
    Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Super opowiadanie :) będzie to sevmione tak? Serio Hestia jest z Severusem!? Mam nadzieje ze to sie szybko skonczy xD :D Czekam na ciag dalszya Pozdrawiam i życzę weny ^^
    -Darietta

    OdpowiedzUsuń
  8. Na gacie Salazara! Czy ty wiesz, że ja dzisiaj nie zrobiłam nic poza czytaniem Twojego opowiadania? Trafiłam na nie przypadkiem, a ponieważ bezgranicznie i ALWAYS uwielbiam boskiego Severusa <3,to nie mogłam się powstrzymać i... o! Nie było zaplanowanego sprzątania, obiad się nie zrobił, pies stracił swój południowy spacer, a ekspres do kawy narzekał na ciągłą pracę :) Ale przeczytałam wszystkie rozdziały i chcę więcej! WIĘCEJ! I to szybko!

    Rozpływam się nad Snape'em (jak zawsze, miłość ma swoje prawa), od początku nie trawię Jones (jak wszystkie snaperki, więc może jakiś jadowity eliksir trafiłby do jej herbatki...), trzymam kciuki za Hermionę (to chyba jedyna kobieta, która mi pasuje do Mistrza Eliksirów, może kolejne zadanie przybliży ich trochę do siebie).

    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny! ILoveSnowCake

    OdpowiedzUsuń
  9. 26 year old Software Engineer IV Bar Marlor, hailing from Manitou enjoys watching movies like Joe Strummer: The Future Is Unwritten and Flag Football. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 375 MM Spider. pomocne strony

    OdpowiedzUsuń