sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 33

Cześć Misie!
Przepraszam na starcie, że tyle czekaliście. Ostatnio sporo zawirowań w moim życiu i jakoś wena wywędrowała daleko, daleko ode mnie. Dlatego też uprzedzam, że rozdział nie porywa. Trochę paplania o niczym - tak jak lubię najbardziej. :D Postaram się w kolejnych o trochę akcji, bo muszę najpierw jakoś zgrabnie do niej przejść. Prawdę mówiąc, nie wiem ile jeszcze rozdziałów się pojawi. Powoli zmierzamy do końca, chociaż planuję dobić do 40. Może uda się więcej, zależy jak wena dopisze i jak z pomysłami. :) Niesamowite jak ten czas leci. *.* Ciężko uwierzyć, że już kilka miesięcy prowadzę tego bloga i szczerze? Bardzo mi smutno na myśl, że skończę niedługo to opowiadanie. Przez niedługo rozumiem jeszcze ze 2-3 miesiące oczywiście xD W każdym razie może zacznę coś nowego albo tak jak wspominałam, coś autorskiego. Być może zrobię sobie przerwę i poczekam aż wena się zregeneruje - zobaczymy. Póki co jeszcze trochę przed nami!
A tak poza tym, to bardzo gorąco zapraszam na blog HaTer (https://dziennik-nonsensow.blogspot.com/), gdzie pojawiły się recenzje moich opowiadań. :D Dajcie znać czy się zgadzacie, czy też może nie i jakie są Wasze własne opinie. :3
Koniec gadania i zapraszam!

****************************************************************

Gdy weszłam do pokoju, przywitał mnie szeroki uśmiech Rona, siedzącego na podłodze. Opierał się o łóżko, a u jego boku Harry wpatrywał się z uwielbieniem w przyjaciela. Serce mi ściskało na ten widok. Najwyraźniej nie tylko ja utraciłam kawałek siebie, myśląc, ze Ron nie żyje. Teraz był z nami.
Ginny opadła na łóżko i westchnęła głośno.
- Niewiarygodne. To jest po prostu niewiarygodne. – Mruknęła, podnosząc się na łokciu. – Powiedz bracie, jak ty tego dokonałeś? Jesteś legendą! – Rzuciła z szczerząc się od ucha do ucha.
Rudzielec wzruszył ramionami i poklepał miejsce z boku. Usiadłam, odrzucając głowę w tył.
- To… nie było łatwe. – Powiedział i westchnął. Najwyraźniej i dla niego to nie były najprzyjemniejsze miesiące. – Nie miałem różdżki, przez tyle czasu tkwiłem zamknięty… Nie wiedziałem co z wami, czy żyjecie czy nie. – Spuścił wzrok i wlepił go w swoje zaczerwienione dłonie. – Zrobiłem… strasznie dużo złych rzeczy. I niektórych z nich żałuję, a niektórych nie.
- Nie ty jeden, Ron – powiedziałam cicho, gdy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Zmieniłaś się Hermiona. Nie wiem nawet jak… Poza fryzurą wyglądasz jakoś tak bardziej… Sam nie wiem jak to nazwać.
- Przypakowała, no nie? – Zażartowała Ginny, wciskając głowę między nas.
Ron zaśmiał się i przytaknął.
- Ale mówcie co się z wami działo.
Harry wzruszył ramionami.
- W czerwcu pod koniec szóstej klasy był atak na Hogwart. Malfoy wpuścił do szkoły śmierciożerców, ale jak się później okazało, o wszystkim dyrektor wiedział – dodał szybko, widząc minę Rona. – Dużo… dużo się wydarzyło. Dumbledore nie przewidział, że tylu ich przyjdzie. Generalnie to Snape go zabił, ale jak widać wcale nie zabił.
- Czekaj, jak to zabił?
- Potraktował go avadą i zrzucił z wieży astronomicznej.
Ron wytrzeszczył oczy i spoglądał to na mnie, to na Harrego.
- No dobra… Kontynuuj.
- Rozwalili szkołę w dość dotkliwy sposób. Goniłem Snape’a z wieży, ale wtedy dorwał mnie Moody i powiedział, że mam się z nim aportować. Nie chciałem więc mnie obezwładnił i tak znalazłem się w Kwaterze Zakonu. Po jakimś czasie zaczęła przybywać reszta ludzi. Kilku uczniów, w tym Neville, Luna i Cho, ale ciebie, Ginny i Hermiony nie było…
- No cóż, tutaj wchodzi moja część – wtrąciłam. – Harry powiedział o wszystkim co się działo na wieży. Biegłam żeby pomóc w walce, ale wtedy Malfoy mnie obezwładnił i straciłam przytomność. – Skrzywiłam się na wspomnienie tego wieczoru. Ile razy powracał do mnie nocami obraz martwego Rona, a teraz sama go przywoływałam? – Gdy się ocknęłam szkoła była w gruzach… - wzdrygnęłam się, ale czując dłoń przyjaciela na własnej, odetchnęłam. – Szukałam was… Kogokolwiek… Nie mogłam nikogo odnaleźć, aż natknęłam się na… twoje ciało. Ron, naprawdę byliśmy przekonani, że to ty… Wybacz nam.
- Daj spokój Miona, przecież to nie wasza wina. Wszyscy byliśmy zajęci własnymi sprawami i dużo się działo, nic dziwnego. – Uśmiechnął się nieznacznie, choć w jego oczach czaił się lekki żal. Czy mogłam go winić? Nie.
- Wróciłam do Nory w poszukiwaniu członków Zakonu, ale była opuszczona. Tak samo Grimmuald Place. Ukrywałam się kilka miesięcy, a potem trafiłam do Kwatery.
- Hermiona zgrabnie pominęła część, w której została łowcą śmierciożerców i wybawcą. Odbiła mnie z domu Malfoyów, a potem szukałyśmy reszty. Poszłyśmy do Nory, ale tam dopadł nas Snape. Obiecał, że zaprowadzi mnie do rodziców więc poszłam z nim, ale Hermiona nie chciała… - Skrzywiła się i przewróciła oczami. – Potem jednak sama go ściągnęła żeby znowu mnie odnaleźć. Powiedzenie, że była lekko niechętna do Snape’a to za mało. – Zachichotała znacząco, na co Harry odchrząknął.
- No tak… Poźniej zaatakowano Kwaterę no i przenieśliśmy się do tej. Poza tym zniszczyliśmy horkruksy i został nam już tylko jeden…
-  Hor… co? – Zapytał Ron, z miną totalnego półgłówka.
Miałam ochotę jęknąć. Tęskniłam za nim, bardzo. Brakowało mi naszego trio, brakowało mi moich chłopców, moich przyjaciół.
Harry roześmiał się i w skrócie opowiedział chłopakowi o wszystkim co go ominęło podczas długiej nieobecności.
Czy gdybym zwracała większą uwagę na chłopaka, w którym byłam zakochana, zorientowałabym się, że zniknął? Tak bardzo bałam się okazania własnych uczuć, odrzucenia, że trzymałam się najdalej jak mogłam. W rezultacie ten chłopak przez kilkanaście miesięcy był zdany na siebie. Bez przyjaciół, bez rodziny, w obcym miejscu…
Spojrzałam na jego radosną twarz, gdy Ginny ściskała go za szyję, a Harry opowiadał o kolejnych przygodach, które przeżyliśmy przez ten rok. Pomimo tego co przeszedł, nie wyglądał jakby się bardzo zmienił. W przeciwieństwie do mnie. Ja stałam się mordercą. I kochanicą diabła.
No właśnie… Snape. Zupełnie zapomniałam o nim w tym wszystkim i chociaż obiecałam sobie nie myśleć tego wieczoru o problemach, same wypływały na powierzchnię.
Oczywiście, że wciąż go kochałam. Przecież to nie tak, że Ron wraca i nagle wszystko się zmienia. Czy kochałam Rona? Tak. Zdecydowanie. Ale był dla mnie jak brat. Przez te miesiące, gdy myślałam, że nie żyje, wyleczyłam się ze szczenięcej miłości. Naprawdę zależało mi na Severusie i miałam nadzieję, że ta relacja jest na tyle dojrzała, że on ma tego świadomość.
Dlaczego mimo to, wciąż tłukły mi się po głowie pełne wyrzutu słowa Vlada?
*
Nie było łatwo zebrać się z łóżka o dziewiątej, gdy szło się spać o piątej nad ranem. Niestety nie myśleliśmy o tym w nocy. Zbyt porwały nas opowieści Rona, a ja i opowiedziałam o kilku swoich przygodach. W każdym razie Ginny była równie niezadowolona co ja, co przypomniało mi o tym, że się potwornie rozleniwiłam. Znowu porzuciłam bieganie i wszelką aktywność fizyczną, co odbijało się na mojej dyscyplinie i samozaparciu. Czasami zapominałam, że wojna wciąż trwa a do jej wygrania jeszcze daleko.
Zwlokłam się niechętnie z łóżka, rzuciłam w rudą poduszką i poszłam wziąć zimny prysznic na rozbudzenie.
Prawdę mówiąc, trochę zwlekałam z pójściem na śniadanie. Bałam się spotkania ze Snapem.
Nie ma co, jestem waleczna jak mały kotek.
Niestety nie mogłam odwlekać tego w nieskończoność, więc wyszłam z pokoju. Na schodach spotkałam Rona, który uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie do siebie.
- Niesamowite spać znowu w łóżku. – Powiedział, ciągnąc mnie na dół. – I śniadanie! Mama na pewno zrobiła coś pysznego!
Zaśmiałam się wesoło.
- Widzę, że apetyt ci nie minął.
- Nigdy w życiu. Myśl o tym, że gdzieś czekają na mnie paszteciki i pieczeń i te wszystkie puddingi dodawały mi sił.
- Całe szczęście – powiedziałam, śmiejąc się.
Usiadłam na swoim zwykłym miejscu, a Ron obok mnie. To dziwne, ale od jego powrotu do tego domu wkradło się tyle radości, że było nie do poznania. Wszyscy rozmawiali głośno, Molly co chwila przybiegała ucałować syna i nawet słońce wyszło zza chmur, pomimo jesiennej pory.
Zachmurzyło się, walnęło piorunami i grzmotami dopiero, gdy cień pojawił się nad moją głową.
- Wydaje mi się Weasley, że to moje miejsce.
Zakrztusiłam się owsianką, aż łzy pociekły mi z oczu.
Ron z napchaną buzią odwrócił głowę i uniósł brew.
- Wdaye my se ze yet duo mysc.
Miałam ochotę uderzyć się dłonią w czoło, gdy brwi Snape’a powędrowały po samą linię włosów. A jeszcze bardziej chciałam wydłubać sobie oczy widelcem, gdy Ron zmierzył go i jego brwi również wystrzeliły w górę. Nie umknęła mu mała zmiana stylu u Severusa. Zresztą, nikomu by chyba nie umknęła.
- Jestem pod wrażeniem twojej elokwencji, Weasley, ale powtórzę raz jeszcze: ja tu siedzę.
O Boże. No błagam was… Co to miał być za pokaz siły? Nie musiałam nawet chodzić w neonowych kolorach, żeby wszyscy wiecznie zwracali uwagę w moją stronę.
Ron w końcu przełknął i wzruszył ramionami.
- Jest mnóstwo miejsca Snape, nie musisz siedzieć tutaj. – Mruknął i odwrócił się do niego tyłem.
Ręka Severusa wystrzeliła w stronę Rona, ale moja była szybsza. Złapałam go za przegub i pokręciłam głową.
- Przestań. – Powiedziałam cicho. To przyciągnęło jego uwagę.
Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się kpiarsko i… odszedł.
No dobra, może to nie było odpowiednie posunięcie, ale  drugiej strony on też nie miał prawa urządzać scen jakby niewiadomo co się stało.
Wróciłam do posiłku i znowu mało co się nie udławiłam, czując na sobie palące spojrzenie. Jasne, zamiast obok, usiadł naprzeciwko i na pewno nie zamierzał spuścić wzorku choćby na sekundę. Przewróciłam oczami.
Przyznam, że miło połechtało to moje ego. Snape zazdrosny? O mnie? Doprawdy, niespotykane, ale z drugiej strony chciałam spokojnie zjeść, bez obawy o własne zdrowie i życie.
Nie tylko Snape mi się przyglądał, bo z drugiego końca groźnie łypał na mnie Vladimir, jakby nie mógł mi wybaczyć słów, które padły. Faktycznie, może przesadziłam będąc tak szorstką dla niego. W końcu troszczył się o Severusa, a to było dla mnie ważne, prawda?
Powiedzcie mi jak do tego doszło, że zamiast martwić się Voldemortem, w mojej głowie panował totalny chaos związany z zupełnie innym mężczyzną?
- Hermiona, może przejdziemy się na spacer po śniadaniu? Pokażesz mi okolicę. – Spojrzałam zaskoczona na Rona, ale przytaknęłam.
- Jasne. Dopiję tylko herbatę i możemy iść.
Uśmiechnął się promiennie i wyciągnął ręce za głowę.
Miło było patrzeć na rozluźnionego Rona, jakby ostatnie miesiące nie miały miejsca. Ten chłopak przeżył Bóg wie co i pewnie nigdy się tego nie dowiemy, a jednak potrafił nadal być sobą. Czemu ja nie umiałam?

Na dworze było wyjątkowo ciepło. Słońce przepędziło chmury i w końcu nie padało.
- Dumbledore chce ze mną rozmawiać. Ciekawe o czym, no nie? – Rzucił po chwili milczenia, gdy szliśmy ścieżką wzdłuż klifu.
- Czy ja wiem, myślę, że ma wiele pytań do ciebie – odpowiedziałam od niechcenia. Patrzenie na ocean zawsze jakoś wytrącało mnie z równowagi. – Nie martw się, jesteś tu bezpieczny. – Dodałam po chwili.
- Nie martwię się. Nie wyobrażasz sobie nawet jaką ulgę poczułem, gdy Wiktor powiedział mi, że żyjecie i pomógł się dostać tutaj. Bałem się Hermiona. Strasznie się bałem.
Spojrzałam na niego smutno i skinęłam.
- To normalne Ron, ja też się bałam. W końcu nie codziennie zostajemy sami i…
- Nie o to chodzi – przerwał mi, zatrzymał się przede mną i złapał moje dłonie. – Bałem się, że cię więcej nie zobaczę. – Wstrzymałam powietrze, ale serce w mojej piersi waliło niczym młot. – Przez te wszystkie lata byliśmy przyjaciółmi i… nie chciałem żeby coś ci się stało. Wiem, że jesteś zaradna, najmądrzejsza i wszystko ci wychodzi, ale jednak, martwiłem się o ciebie. Bałem się, że cię nie zobaczę i że nigdy się nie dowiesz, że ja…
- Ron – wtrąciłam się, nie mogąc pozwolić mu dokończyć. Nie, to musiało zostać wyjaśnione, ale tak bardzo nie chciałam go zranić…  A pomyśleć, że jeszcze niedawno marzyłam o tym by usłyszeć takie słowa od niego. - Wiem co chcesz powiedzieć. Wiem, bo ja czułam to samo, ale…
- To cudownie! – Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie do siebie. Z bólem serca, odsunęłam go. Nie powiem, że spojrzenie, którym mnie obdarzył było przyjemnie.
- Ron, źle mnie zrozumiałeś. – Westchnęłam. Pierwszy raz od dawna czułam się tak bezbronna. Już wolałam rozmowy ze Snapem… - Bardzo się cieszę, że wróciłeś. Kocham cię Ron, ale jak brata. Przykro mi. Chcę żeby to było jasne. Minęło naprawdę dużo czasu, a ja opłakiwałam cię miesiącami… To… Za późno, Ron.
Ty i ta twoja subtelność…
Stał dwa kroki ode mnie, ale miałam wrażenie, że właśnie odsunęliśmy się na setki kilometrów od siebie. Miałam świadomość tego, że go zraniłam, ale nie byłam w stanie go okłamywać i trzymać w niepewności.
Przełknął ślinę i uśmiechnął się krzywo.
- Zmieniałaś się, wiesz? Nie tylko z wyglądu. Jesteś taka… Inna. Zupełnie jakby ta stara Hermiona utknęła gdzieś pod grubą skorupą.
- Przesadzasz – zaprotestowałam.
- Nie, Hermiona, nie przesadzam. Kiedyś nie odważyłabyś się tak bezpośrednio przyznać do tego, że nic do mnie nie czujesz. Ja naprawdę myślałem, że coś się między nami rozwijało… - Powiedział smutno.
- Bo tak było, ale zrozum… Minęło dużo czasu. Wiele się wydarzyło i chyba masz rację, jestem dzisiaj kimś zupełnie innym. Przykro mi.
- Być może powinienem był z tym zaczekać. Niecodziennie ktoś wraca do życia. – Rzucił po chwili, siląc się na uśmiech.
I co niby miałam mu powiedzieć? „Przykro mi Ron, ale nic z tego, bo zakochałam się w o dwadzieścia lat starszym mężczyźnie, którym jest Snape. Aha, no i sypiam z nim”.
Zdecydowanie to nawet w mojej głowie nie brzmiało za dobrze.
- Przepraszam. Nie chciałam cię zranić.
- Wiesz, bardzo długo zbierałem się z tym żeby ci to powiedzieć. Jestem cierpliwy. – Uśmiechnął się ciepło, pogładził kciukiem moją dłoń i odszedł.
Zostałam sama, rozdarta pomiędzy przyjaźnią a miłością, wpatrując się we wzburzoną wodę. Mniej więcej taki sam stan panował w moim wnętrzu.
Dlaczego moje cholerne życie wiecznie się tak komplikowało? Czemu kiedy było już dobrze, coś zaczynało się pieprzyć? Czy ja nie mogłam choć raz mieć z górki?
Przestań się użalać nad sobą idiotko, tylko weź się w garść! Odzyskałaś przyjaciela, masz mężczyznę, który się o ciebie troszczy, jesteście blisko końca tej wojny… Czego ty się spodziewałaś? Że ktoś odwali wszystko za ciebie? Że twoje problemy rozwiążą się przez ukrywanie głowy w piasek? Unikasz Severusa, bo boisz się z nim porozmawiać. Dlaczego, skoro jesteś taka pewna swoich uczuć? Co takiego się zmieniło, że nie umiesz spojrzeć mu w oczy? Widzisz? Sama sobie stwarzasz nieistniejące problemy.
Usiadłam na ziemi i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Mój wewnętrzny monolog bywał nie do zniesienia, ale do cholery jasnej, miał rację. Ostatnio wiecznie zawracałam sobie czymś głowę, tylko nie tym co powinnam. Musiałam oczyścić myśli, zmusić się do wyparcia tych brudnych, chorych emocji, które wzięły się niewiadomo skąd.
Czując przypływ determinacji, podniosłam się z ziemi (dosłownie i metaforycznie!) i transmutowałam swoje dżinsy w ciepłe dresy. Tak, fizyczny wysiłek bym tym czego potrzebowałam.
*
Po dwóch godzinach mięśnie odmawiały już dalszego wysiłku, chociaż mózg błagał o więcej. W końcu poczułam się wolna i lekka. Nie myślałam o niczym innym jak o zimnym powietrzu, które kaleczyło moje zmarznięte dłonie i czerwone policzki.
Lekkim truchtem ruszyłam w stronę Kwatery, z nadzieją, że pójdzie mi równie gładko co z bieganiem. Po pierwsze, musiałam iść do Dumbledore’a. Byliśmy coraz bliżej odnalezienia ostatniego horkruksa, więc nie mogłam dłużej zwlekać. Poza tym trzeba było zacząć ustalać jakiś plan, a ja zamierzałam wziąć w tym udział. Czas wrócić do bycia zdecydowaną Granger, która nie daje sobie zmyć głowy. Po drugie, czekała mnie też rozmowa z Severusem. Musiałam dowiedzieć się czy między nami wszystko jak dawniej. Nie chciałam żeby pojawienie się Rona cokolwiek między nami zmieniało, ale zdążyłam już poznać tego pełnego dumy nietoperza. Za dobrze wiedziałam, że pewnie dodał sobie kolejny powód do listy: dlaczego nie powinniśmy być razem? 
Chociaż nigdy specjalnie nie naciskał na różnicę wieku i inne takie, to miałam świadomość tego, że o tym myśli. Gdyby nie myślał, że zginie w tej bitwie, nigdy pewnie nie dałby nam szansy.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Gdyby tylko wiedział jak bardzo podobni do siebie jesteśmy…
Żadne z nas nie sądziło, że istnieje jakieś dalej, ale może właśnie dlatego daliśmy sobie szansę. Nie zastanawialiśmy się nad tym co potem. Ludzie, ja nie wiem co zjem jutro na obiad, a co dopiero miałabym planować życie po wygranej z Voldemortem!
Po trzecie… No właśnie, po trzecie to dlaczego, do jasnej cholery, Snape stoi przed domem z Jones?!
Zwolniłam kroku, mrużąc gniewnie oczy. Bardzo, ale to bardzo chciałabym wiedzieć o czym tak ważnym rozmawiają, że musieli wyjść.
Miałam dwie opcje: albo wparadować między nich, albo zachować się bardzo niedojrzale i ukryć się za pobliskim drzewem i podsłuchiwać.
Dawna Hermiona nie miałaby oporów. Z wysoko uniesioną głową przeszłaby obok nich i prychnęła głośno, nie przejmując się takimi głupotami. No, ale już ustaliliśmy, że znowu jestem niedobrą, upartą Granger, więc czmychnęłam cicho między kolorowe drzewa.
Podeszłam bliżej, starając się pozostać niezauważoną, ale na tyle blisko bym mogła usłyszeć o czym rozmawiają. Nie musiałam się bardzo starać, bo już po chwili dotarły do mnie słowa Hestii.
- Severusie… Powtórzę raz jeszcze: spójrz na nich.
- Jones, przejdziesz w końcu do rzeczy? – Uśmiechnęłam się do siebie, słysząc ten znudzony, pełen chłodu ton.
- Dobrze. Skoro chcesz od razu to proszę: ta dziewucha cię porzuci. Nie widzisz, że już wróciła do Rona, chociaż jeszcze dobrze nie wrócił do żywych?
Zaprzeczenie cisnęło mi się na usta. Niemożliwe! Ta głupia, przebrzydła, paskudna flądra już się pakowała Snape’owi do łóżka!
- Wydaje mi się, że ciebie to nie dotyczy, Jones.
Aż miałam ochotę pokazać jej język.
- Dotyczy Severusie i dobrze o tym wiesz. – Zapadła cisza, która nie zwiastowała jak dla mnie niczego dobrego. – Proszę, przemyśl to jeszcze raz… Wiesz, że nadal czekam na ciebie i chcę być…
- Jones, zabierz tę rękę. – Oho! TO zdecydowanie był krok za daleko. – Powiem to tylko raz i nie będę się powtarzał. Przestań wtykać nos w nieswoje sprawy, bo nawet jeśli coś kiedyś było między nami, to dawno tego nie ma. – Zaskoczył mnie wrogi ton w jego głosie. A gdzie się podział mój opanowany mężczyzna? – I nie dotykaj mnie. Nigdy więcej, rozumiesz?
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Dobra, to było ostre, nawet jak nie niego. Ale należało się jej! Zasłużył na naprawdę wspaniałą nagrodę, za to że pogonił Blond Kudły i pokazał gdzie jej miejsce!
Odpowiedziało mu tylko milczenie i po chwili usłyszałam przytłumione kroki. Oparłam się o drzewo i aż zakręciło mi się w głowie. Więc Snape nie zamierzał rzucić się w ramiona Hestii. Wciąż mu chyba na mnie zależało, a to właśnie…
- Możesz już wyjść zza tego drzewa, Granger.
Krew odpłynęła mi z twarzy. Z miną niewiniątka, wysunęłam się z mojej kryjówki. Snape stał kilka kroków ode mnie, ze skrzyżowanymi ramionami. Czekał.
- Hej. – To pierwsze co przyszło mi do głowy. I było bardzo głupie. – Eee, skąd wiedziałeś?
- Naprawdę Granger, powinnaś mniej jeść jeśli chcesz być dyskretna. – Uśmiechnął się krzywo. – Nie dość, że hałasujesz jak małe słoniątko, to jeszcze nie mieścisz się za takimi krzaczkami. Powinnaś była wybrać porządne drzewo, a nie takie chuchro. – Prychnął, spoglądając znacząco na całkiem pokaźnych rozmiarów drzewo za mną.
- Dupek. – Mruknęłam pod nosem i znowu zapadła niezręczna cisza.
- W Hogwarcie za takie podsłuchiwanie Gryffindor straciłby szanse na Puchar Domów.
- Na moje szczęście nie jesteśmy w Hogwarcie. – Odparłam, spoglądając na niego. – Sam nie zachowałbyś się inaczej.
Przez chwilę świdrował mnie spojrzeniem i w końcu opuścił ręce wzdłuż ciała.
- Mówisz o tym jak polazłaś na schadzkę z Weasleyem, podczas której bardzo się starał wyznać ci miłość? Naprawdę Granger, chłopak wpadnie w jakieś kompleksy. Mogłaś mu chociaż dać się wygadać.
Żuchwa opadła mi na ziemię. No co za tupet!
- Śledziłeś nas?! – Zapytałam z wyrzutem.
- Nie.
- No przecież sam właśnie się praktycznie przyznałeś!
- Nie. Nie przyznałem się, tylko powiedziałem co myślę.
Zamrugałam, niedowierzając w absurd tej sytuacji. A więc ja podsłuchiwałam Severusa, a on mnie? A gdzie zaufanie w tym związku? Gdzie wzajemnie zrozumienie?
Prychnęłam.
Chrzanić przesłodzone związki!
Podeszłam bliżej, zerkając mu w oczy. Nie potrafiłam zbyt wiele odczytać z czarnych luster, w których odbijała się moja twarz.
- Więc między nami w porządku? – Zapytałam cicho.
Dobra, to pytanie naprawdę zaliczało się do tych, których nigdy miałam nie zadać. Brzmiało strasznie tandetnie.
Snape zmierzył mnie wzrokiem i skinął głową.
- Rozumiem, że Weasley nie doczekał się swojego happy end’u?
- Doczeka się. Po prostu nie ze mną.
Przyglądał mi się z triumfalnym uśmiechem. Wyglądał jak prawdziwy zwycięzca, dumny ze swojej zdobyczy. Upolował zwierzynę i to chyba ja nią byłam.
Mężczyźni…
*

Zastukałam do drzwi. Słysząc zaproszenie, weszłam do środka i rozejrzałam się po prawie pustym gabinecie. Tylko Dumbledore siedział jak zawsze za biurkiem, przyglądając się pergaminowi, leżącemu przed nim.
- Panna Granger. – Powiedział, zwracając na mnie uwagę. – Czemu zawdzięczam tę wizytę? – Zapytał, wskazując krzesło przed biurkiem.
Miałam ochotę zaśmiać się na myśl o tym, ile razy już gościłam w tym miejscu.
Kto by pomyślał?
- Muszę z panem porozmawiać. – Powiedziałam spokojnie, siadając naprzeciwko niego.
Uśmiechnął się i wyciągnął pudełko cukierków.
- Dropsa?
- Nie, dziękuję.
Sam wrzucił jednego do ust i poprawił okulary. Boże, i pomyśleć, że to jeden z najpotężniejszych czarowników naszych czasów…
- Zatem o co chodzi, moja droga?
Nie dajcie się zwieść tym uśmiechom, miłym słówkom i wizerunkowi kochającego dziadka. Dumbledore był dobrym człowiekiem, ale przy tym przebiegłym. Był gotów poświęcić jednostki „w imię większego dobra”. Być może właśnie dlatego poszły za nim tłumy, powierzając mu swoje życie.
- Kiedy byliśmy ze Snapem w górach, miałam pewien sen. – Zaczęłam, nabierając powietrza do płuc. Już po pierwszych słowach wiedziałam, że zyskałam jego uwagę.
Streściłam ze szczegółami czego dotyczyła moja wizja. Nie pominęłam niczego. To było zbyt ważne żebym cokolwiek zatajała przed nim.
Gdy skończyłam, Dumbledore dumał głęboko nad moimi słowami. Zmarszczył brwi, a dłonie bezwiednie przesuwał po brodzie, jakby miało mu to pomóc myśleć. Musiał być zaskoczony tym co usłyszał, ale na pewno nie był zdziwiony, co świadczy o tym, że nie pomyliłam się zbytnio we własnych wnioskach.
- I co zamierzasz, Hermiono? – Zapytał w końcu, gdy zaczęłam już wiercić się na krześle.
Nie spodziewałam się takiego pytania.
- Myślałam, ze to dość oczywiste.
- Możesz tego nie przeżyć. Masz tą świadomość, prawda? – Poprawił na nosie swoje połówki. Westchnął, gdy skinęłam głową i złączył dłonie na biurku. – To ogromne poświęcenie i powinnaś to dobrze pomyśleć. Jestem pewny, że to nie był zwyczajny sen. Kiedyś słyszałem o takim rytuale, ale nie sądzę by za mojego życia ktoś się do niego posunął.
- Pomoże mi pan, prawda?
Dumbledore zamyślił się i zmierzył mnie wzrokiem. Na jego usta wypłynął lekki uśmiech. Nie potrzebowałam więcej zapewnień.
- Już kiedyś ci mówiłem, Hermiono, że pokładam w tobie ogromne nadzieje. Nie sądziłem, że tak bardzo się rozwiniesz i przyznam, że jestem niezwykle dumny z tego kim się stałaś. Niezależnie od wyniku tej wojny, ty sama możesz być z siebie dumna.
Zamrugałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dziękuję, proszę pana, ale nie przyszłam tutaj po miłe słowa. – Uniosłam wzrok by napotkać jego spojrzenie. – Czy to może pozostać między nami?
- Harry i tak będzie się musiał dowiedzieć, a nie sądzisz, że dobrze byłoby…
- Dowie się, ale jeszcze nie teraz. Będzie próbował mnie odciągnąć od tego pomysłu albo zrobi coś bardzo głupiego. Sam pan wie najlepiej jaki jest. Gotowy do poświęcenia, ale nie pozwoli poświęcać się innym.
- Zgoda. A co z Severusem?
Serce podskoczyło mi do gardła. W ciągu niecałej doby już drugi raz słyszałam to pytanie.
- Ma się o niczym nie dowiedzieć. Nikt ma się nie dowiedzieć.
- To będzie trudne, Hermiono. Ale dobrze, uszanuję twoją decyzję, choć nie zgadzam się z nią do końca.
To musiało mi wystarczyć.
Wstałam z miejsca i pożegnawszy się, skierowałam do drzwi.
- Hermiono.
Dlaczego zawsze jego głos musiał dopadać mnie tuż przed wyjściem? Czy to taka dramatyczna zagrywka z jego strony?
- Tak?
- Wykorzystaj dobrze ten czas. Możesz nie mieć go wiele.
Zagryzłam wargę i choć doskonale o tym wiedziałam, powiedzenie tego na głos uświadomiło mi, że dosłownie nie mam wiele czasu.
- Tak zrobię.
- Ach i chciałbym abyś wzięła udział w wieczornym spotkaniu. Podejrzewam, że wszyscy się na nim zjawią. Musimy postanowić co dalej w związku z horkruksem.
- Naturalnie, panie dyrektorze.
Czmychnęłam z gabinetu nim zdążył dodać coś jeszcze.
Dlaczego zawsze mnie przytrafiają się takie rzeczy, co?
Nie wiem.
Ale zgodnie z obietnicą, zamierzałam wykorzystać pozostały mi czas jak najlepiej umiałam. Dlatego ruszyłam do pokoju na końcu korytarza, gdzie zastałam Severusa Snape’a. Tak właśnie postanowiłam – chwytać chwile za wszystkie rogi i przyciągać czas do siebie.

9 komentarzy:

  1. Zaczyna robić się coraz ciekawiej.Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie świetnie... bardzo fajny rozdział;)
    ciekawe jak Severus zareaguje na jej sen i postanowienia!
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Mam nadzieję ze na 40 rozdziałach się nie skończy;)
    Dużo weny i czasu!
    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie że severus bardzo szybko się o wszystkim dowie. Rozdział bardzo fajny. Mam nadzieję że następny będzie szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo Ty Severusie! Wreszcie pozbył się Jones! Buhahaha! :D Rozdział jak zawsze fajny. Robi się naprawdę ciekawie. Mam nadzieję ze pomiędzy Sevem a Hermiona będzie wszystko dobrze ;3 życzę dużo weny na dalsze cześć! Pozdrawiam!
    -Darietta

    OdpowiedzUsuń
  5. Na srebrzyste gacie Salazara!!! To mnie przygniotło do podłogi! Na szczęście od reszty domowników dzieli mnie ściana, korytarz i głośna muzyka, więc nikt nie zaczął martwić się o moje zdrowie psychiczne, gdy zaczęłam wariacko cieszyć się z decyzji Hermiony. I Severusa też! Mrrru, jak ślicznie! Cud, miód i orzeszki <3


    Ale przechodząc do meritum, bardzo mi się podobało. Akurat czegoś takiego było mi trzeba. Promiennie i optymistycznie. W sam raz na deszczowe dni, kiedy człowiek nie wie, co ze sobą zrobić. Dzięki za dawkę dobrego nastroju!

    Ślę nietoperza z pozdrowieniami <3

    ILoveSnowCake

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, nie mogę się doczekać dalszego ciągu!
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę byś nie wpadła na "genialny" pomysł i nie uśmierciła Severusa lub/i Hermionę, resztę zniosę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Twoje opowiadanie skonczylam czytac wczoraj, dzisiaj wchodzę po raz kolejny, by.. cóż, a nuż wstawisz kolejny rozdział xD
    Zauważyłam, czytając to i poprzednie opowiadanie sevmione, że wyjątkowo szybko dodajesz rozdziały! Serio, a w dodatku czasem jeszcze piszesz, że nie masz weny.. Masz wenę dziewczyno! Ja ci to mówię ^^ Kocham, choć może to trochę za mocne słowo, oba Twoje opowiadania, uważam że są cudne ^^ miód malina po prostu ^^ chociaż jako, że nie jestem milosniczka tzn. ostrych scen, trochę je sb przewijam ;-) ale, ale - i to też duży plus dla tych, co chcą czegoś więcej niz tylko erotyki - nie wrzucasz tego za dużo, są zachowane proporcje, a mimo wszystko dajesz coś tym, co lubią takie klimaty ;-) Jest poczucie humoru - mnóstwo przezabawnych tekstów, które chwytają za serce i wywołują głośny wybuch śmiechu. Uwaga dla tych, co czytają w miejscu publicznym - nie unikniecie dziwnych spojrzeń xD
    Podoba mi się sposób, w jaki piszesz - mimo, że zawiera sporo humoru nie jest ani trochę " klaunowaty", nie jest przeslodzony. Postacie - owww <3 majstersztyk, nie czuję w nich żadnych sprzeczności, nieprawidlowosci jak czytam. Tak bardzo, że nawet jestem przekonana co do tej drobnej nutki mięty, którą wyczuwam od Harrego do Miony. Świetne zwroty akcji, powrót Rona przywozdzil mi szczękę do podłogi, w życiu bym nie wpadła na coś takiego! Aha, lubię Twojego Rona, choć.. taak, w innych opowiadaniach nie przepadalam za nim, zwykle robi się z niego "tego złego" ale nie u cb! I powiem, że jak majbardziej mi sie to PODOBA.
    Snape.. snapowski w każdym calu, nie ma się czego doczepić, jednak rowniez potrafi zaskoczyć ^^
    Jesli juz czegos mi brakowało, to tylko jakiegoś wyrazistego adoratora dla Hermiony, chyba jestem po troszku feninistką i nie lubię w opowiadaniu czytać o kilku dziewczynach co rywalizują o jednego faceta. Ale ale - u cb tego NIE BYŁO, Snape wyraźnie trzyma się swojego stanowiska i nie daje sie Jones ( jea! ) Chociaż jej obecność daje takir uczucie niepewności, nie wiadomo jak się to wszystko skończy, jeśli Voldemort zostanie pokonany. Ale coś mi sie zdaje, ze juz szybciej ktoś umrze, nuz Snape będzie z Jones... ale w przypadku Twojego opowiadania nic nie jest pewne ( i dobrze xD)
    Najbardziej jednak podziwiam w Twojej działalności systematycznosc, pomimo przeciwności losu. Kiedyś wspominalas, ze studiujesz i pracujesz jednoczesnie. Powroty po północy to nie łatwa sprawa. I za Chiny nie ogarniam, gdzie ty jeszcze czas znajdujesz na pisanie! ( czyżby zmieniacz czasu? xD )
    Najnajnaj-bardziej nie mogę się doczekać starcia ostatecznego! I noszę w sercu ciche nadzieje co do pojedynku Hermiony z Voldemortem ^^ ( juz od jakiegoś czasu tylko czekam, aż się w końcu z nim zmierzy i zobaczymy, co ta jej moc potrafi xD )
    A a a, zapomnialabym wspomnieć, ze spidoval mi sie Twój Grindelwald, którego nie mogę do końca rozgryzc i ciągle mi cos mówi, że... hm, że nie tylko ze względów czysto "zawodowych" toleruje i ceni obecność Hermiony, hah. Żeby był trochę młodszy xd
    Ginny. Kolejna postać, która wzbudza moje uznanie i głęboką ciekawość :-D Jeśli o mnie chodzi, to chętnie bym poczytala coś więcej z jej udziałem :-D
    Masz do dyspozycji tyle ciekawie wykreowanych postaci, że jeśli ja miałabym dalej pisać, to az miałabym problem który pomysł bardziej rozkręcić, a tak bywa tylko w przypadku dobrych pomysłów! Ojej, sama nie wiem ci więcej powiedzieć. Zgadzam się z recenzją, of course ^^ i bardzo Cię podziwiam, i jeśli mój komentarz choć trochę podniesie cię na duchu ( i Twoje ego ;-) ) to będę przeszczesliwa xD ( bo dużo wiary w sb autora i dużo motywacji oznacza. .. NOWE ROZDZIAŁY!!!! BUHAHAHA <3 Taka to ze mnie mała egoistka ^^)
    Wiem, nie komentowalam zbyt wiele wcześniej, ale to wszystko przez tę niecierpliwosc moją xD ( a ten komentarz to w sumie z tego samego powodu ;-) )
    Pozdrawiam BARDZO ciepło ( choć pogoda za oknem wnosi sprzeciw xd )
    Niezwykle zniecierpliwiona Zakrecona ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakuwm sobie właśnie na kolokwium, a tutaj taki wspaniały komentarz mi wyskakuje! Jeśli chciałaś podnieść moje ego to Ci się udało! Z każdym zdaniem szczerzyłam się coraz szerzej! :D
      Cieszę się bardzo, że trafiłam w Twój gust. Osobiście mam tyle pomysłów co do wątków i postaci, że nie wiem gdzie je upychać... Stąd skupiam się na głównym wątku, ale staram się czasami upchnąć to i owo.
      Co do Hesti... Jeszcze troszke namiesza, a może i nawet bardzo, ale nic nie zdradzam. ;)
      Zamierzam pociągnąć kilka rozdziałów po starciu z Voldziem, także skupię się wtedy nieco bardziej na rozterkach sercowych. :D
      Mam nadzieje, że Cię nie zawiodę i raz jeszcze dziękuję za tyle motywacji do pracy!

      Ps. Zmieniacza nie posiadam niestety, tak bym częściej dodawała rozdziały xD

      Usuń